Rozdział 8

88 4 0
                                    


Sky

Sobotni poranek spędziłam na błogim lenistwie. Nie miałam nic w planach, więc postanowiłam spędzić w łóżku więcej czasu niż zazwyczaj. W ostatnich dniach pracowałam na pełnych obrotach, więc dziś zasłużyłam, by dłużej pospać.

Po wczorajszej przejażdżce z Jasonem i rozmowie jeszcze długo uśmiechałam się jak wariatka. Z każdą minutą przekonywałam się, że nadajemy na tych samych falach. Mieliśmy nawet takie samo poczucie humoru. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby proponować mu podwózkę, ale teraz w sumie to sobie dziękowałam za ten pomysł. Chciałam lepiej go poznać. A wiadomo, że przy chłopakach, on zawsze będzie inny niż tylko w mojej obecności.

***

Choć nie byłam do tego przekonana, to właśnie siedziałam w jednym z klubów. Za namową mojej przyjaciółki rzecz jasna. Sama raczej bym na to nie wpadła. Emily stwierdziła, że przyda mi się odprężenie. Tyle, że dla niej odprężenie to była impreza, a dla mnie wypicie butelki wina, na kanapie, w towarzystwie pizzy i dobrego filmu. Ale czego nie robi się dla przyjaciół.

Z Emily znałyśmy się od dziecka. Wychowałyśmy się na jednym podwórku, bo nasze domy dzielił płot. Razem z jej bratem bliźniakiem byliśmy jak trzej muszkieterowie. Nasi rodzice się przyjaźnili, także każde święta, urodziny spędzaliśmy wspólnie jak jedna wielka rodzina. W szkole siedziałyśmy w jednej ławce. Miałyśmy różne zainteresowania, a mimo to dogadywałyśmy się lepiej niż inni. Jak wyprowadzałyśmy się z domu, to również razem. Przez długi czas byłyśmy współlokatorkami. Do momentu, aż ja nie poznałam Drake'a. Niestety przyjaźń naszych rodziców nie przetrwała, gdy moja matka rozwiodła się z ojcem i oboje rozjechali się w różnych kierunkach. My natomiast ciągle byłyśmy dla siebie jak siostry.

Zamówiłam swojego ulubionego drinka i czekałam, aż barmanka się upora z jego przygotowaniem. Na szczęście nie trwało to długo. Już po kilku minutach stała przede mną szklanka, a w niej sex on the beach.

***

Tańczyłyśmy jak szalone, pośród dzikich tłumów. Skakałyśmy i przekrzykiwałyśmy muzykę, bawiąc się wyśmienicie. Zresztą sądząc po pozostałych, to oni także byli zadowoleni z imprezy. Choć na początku podchodziłam do tego sceptycznie, teraz mogłam podziękować przyjaciółce za wyciągnięcie mnie z domu.

Po kolejnej piosence usiadłyśmy w loży i próbowałyśmy odsapnąć. Leciały nasze ulubione kawałki, więc co któryś oddech śpiewałyśmy doskonale znany tekst.

– A nie mówiłam, że będziemy się dobrze bawić?

– Miałaś rację – przyznałam. – Cieszę się, że mnie namówiłaś.

– W końcu, każdy kiedyś zasługuję na chwilę rozrywki. Nawet zapracowana pani menadżer.

– Jestem nią od tygodnia, więc nie przesadzajmy, aż tak. Po za tym, przy tych czterech samcach alfa, to ja rozrywkę mam cały czas.

Zaśmiałam się i pociągnęłam łyk, kończącego się drinka. Wtedy do naszej loży podeszła kelnerka z nowym zamówieniem. Spojrzałam z dezorientacją najpierw na nią, a potem na Emily, która była równie zdziwiona co ja. Przecież jeszcze niczego nie zamówiłyśmy.

– Drinki na koszt pana przy barze. Kazał przekazać, że wszystko dla pięknych pań. – automatycznie spojrzałam w kierunku baru, ale oprócz dzikiego tłumu, nie zauważyłam nikogo znajomego.

– Dziękujemy.

– To było dziwne. Ale darmowy alkohol. Im więcej tym lepiej.

– Tylko się nie spij jak świnia. Już raz musiałam cię wnieść do mieszkania i skończyłam z podbitym okiem.

Melodia uczućWhere stories live. Discover now