Rozdział 9

115 4 0
                                    


Jason

Poniedziałek przyszedł szybciej niż bym tego chciał. Choć miałem nienormowany czas pracy i różnie to wyglądało z dniami, tak akurat teraz mieliśmy kilka spraw już z początkiem nowego tygodnia. W sobotę imprezowaliśmy do późnych godzin, a może lepiej zabrzmi, że do wczesnych niedzielnych. Wróciłem do domu po szóstej rano, w towarzystwie jakiejś rudowłosej. Zabawiliśmy się kilka razy, jednak nie przyniosło mi to takiej satysfakcji jak się spodziewałem. Dlatego szybko odprawiłem ją z kwitkiem.

Nie poznawałem samego siebie i niejeden stwierdziłby, że robi się ze mnie jakaś cipa, ale mimo wszystko nie mogłem myśleć o niczym, a właściwie o nikim innym jak Skyler. W szczególności, że spotkałem ją w tym samym klubie, gdzie dobrze się bawiła i to nie tylko w towarzystwie przyjaciółki, ale innych facetów. Choć nie miałem takiego prawa, to czułem się nieco zazdrosny, bo to ja wolałbym trzymać ją w ramionach, gdy wiła się na parkiecie. Ale o tym mogłem pomarzyć. Nie chciałem jej wystraszyć. Znała mnie bardzo dobrze i wiedziała jaką mam łatkę, więc wolałem aby najpierw poznała prawdziwego mnie.

***

Tak jak obiecałem, chciałem się zjawić na czas. Wolałem nie narażać się Sky, bo czułem, że wtedy dopiero by nam się oberwało. Zebrałem się w miarę jak najszybciej i nie czekając na chłopaków wskoczyłem w samochód i udałem się do studia fotograficznego. Znałem to miejsce, bo to już niepierwsza sesja w jakiej uczestniczyłem.

Wszedłem do środka i zobaczyłem Sky, w odsłonie, w której jeszcze nie miałem okazji ujrzeć. Stała ubrana w typowo rockowym stylu. Uzgadniała coś z fotografem, a ja bezczelnie się na nią gapiłem. Bluzka z logiem zespołu związana w supeł na wysokości brzucha odsłaniała skrawek opalonej skóry. Do tego skórzana kurtka, która leżała na niej idealnie. A na koniec czarne spodnie, przylegające do jej szczupłych nóg i opinające pośladki. Boże, miej mnie w swojej opiece.

Chrząknąłem, by dać im znać o swojej obecności.

– Nie spóźniłeś się. Gratulacje.

– Obiecałem, że będę na czas. A nawet jestem sporo przed czasem.

– Styliści już są, więc możesz ruszyć tyłek i iść się przebierać. Reszta jak przyjdzie, to też do ciebie dołączy. – Samo słowo tyłek w jej ustach brzmiało seksownie jak diabli. A jeszcze jak wspominała o moim tyłku, to dodatkowo robiło mi się ciasno w gaciach.

– Jak sobie życzysz. – Roześmiałem się i pokierowany przez jedną z osób zasiadłem w garderobie.

Trzy młode dziewczyny skanowały mnie wzrokiem, po czym odpowiednio dobierały strój. Sesja miała być w klimatach rockowych, pasujących do naszej muzyki. Pierwsze zdjęcia w towarzystwie nowego menadżera. Cześć tych fotek miała iść do kalendarza na cele charytatywne, w którym zawsze z chęcią braliśmy udział, a pozostałe wykorzystane w materiałach do promocji płyty i trasy. Ludzie chętnie drukowali te zdjęcia i plakaty, by potem przyjść z nimi po podpis, co było zupełnie normalne.

Włożyłem spodnie i buty, a w oczekiwaniu na koszulkę stałem przed lustrem i podziwiałem nowy tatuaż, tuż pod żebrami. Był to napis ,,Każde ryzyko, które podejmujesz w życiu jest krokiem, do twego przeznaczenia" Lubiłem tatuaże i w dużej mierze to właśnie nimi wyrażałem samego siebie.

– Już się tak nie podziwiaj. I tak laski na ciebie lecą. – zobaczyłem w odbiciu różową czuprynę Collina. – No, może oprócz jednej. Ta jest wyjątkowo odporna na twój urok. A to i tak cię nie zniechęci, prawda?

– Czy ty zawsze musisz tak ględzić?

– Zawsze, ale za to mnie kochasz, przyjacielu. Bez mojego gadania twoje życie stałoby się totalnie bezwartościowe. – Przewróciłem oczami, nie komentując jego bredni.

– Gdzie reszta?

– Jimmy gada z kimś przez telefon i jak to ma w zwyczaju wkurza się z każdym wypowiedzianym słowem, a Aaron bajeruje Sky swoimi durnymi opowiastkami. A jej to najwyraźniej pasuje, bo z tego co widziałem to się do niego szczerze uśmiechała.

– Zawołaj ich. – warknąłem. – Niech przyłażą się ubierać. Nie mamy całego dnia.

Nawet nie zdążył zrobić kroku za drzwi, bo te właśnie się otworzyły. Chłopacy weszli i zaczęli uzgadniać ze stylistkami dobór ciuchów, a za nimi stanęła Sky.

– Panowie, za pięć minut chcę was widzieć w tamtym pomieszczeniu. Także szybciutko ubierać się i zabieramy się za robotę.

– Jasna sprawa. Dla ciebie wszystko, piękności nasza. – Miałem ochotę zdzielić Aarona w pysk, ale nie chciałem robić z siebie kretyna. Znowu zacząłem zadawać sobie pytanie, co się ze mną działo. Sky ewidentnie rzuciła na mnie jakiś urok, od którego nie mogłem się oderwać.

***

Chwilę później uzgadnialiśmy pozycje w jakich mamy się ustawić. Na pierwszy ogień szły zdjęcia z instrumentami. Każdy z nas chwycił za swój sprzęt, jakkolwiek to zabrzmiało i ustawił się pod odpowiednim kątem. Nasz fotograf przekazywał wskazówki, ale i mówił jakimś niezrozumiałym językiem, więc po prostu patrzyliśmy na jego gesty.

Później robiliśmy zdjęcia w innych konfiguracjach. Razem, osobno, z gitarą i bez niej. Na koniec kilka zdjęć było w towarzystwie Sky. Stanęła między nami i przed obiektywem czuła się jak ryba w wodzie. Nasuwało mi się na myśl, że byłaby świetną modelką.

– Dobra, panowie. To co do tej pory, wyszło świetnie. Czas na jeszcze więcej zabawy. Któryś z was niech weźmie Sky na barana. Ma być przy tym dużo śmiechu, tak jakbyście byli dziećmi.

Spojrzeliśmy na siebie wzajemnie. Oczy Jimmiego wyrażały chęć mordu fotografa, więc on odpadał już na starcie.

– Jason, jako lider, niech to zrobi. – W głębi podziękowałem Collinowi, że się odezwał.

Przytaknąłem na słowa kumpla.

– Wskakuj. – ukucnąłem, tak aby ta mogła wdrapać mi się na plecy, po czym złapałem ją pod pośladkami. Blondynka jedną rękę przerzuciła na moje ramię, a drugą uniosła i zrobiła gest palcami, jaki w zwyczaju mieli robić rockmani. Owiał mnie zapach jej delikatnych perfum. Zwoje w głowie aż się na moment zatrzymały.

– Zajebiście, tak trzymać. Jason skieruj się delikatnie w swoje lewo. Idealnie. Jakbyście robili to codziennie.

– Jeśli jestem za ciężka, to powiedz. Zaraz zejdę. – szepnęła mi do ucha.

– Jesteś lekka jak piórko, więc nie masz się czym denerwować.

– Dobra, zamiana. – odstawiłem blondynkę na ziemię, przytrzymując za biodro, by się nie przewróciła. – Teraz ustawcie się w jednej linii i złapcie Sky, tak żeby leżała wam na rękach. Tak bokiem. – Wykonaliśmy jego prośbę, która od razu wyszła tak jak powinna, bo z uśmiechem robił zdjęcia. – O właśnie tak.

Bawiliśmy się świetnie. Nie była to pierwsza nasza sesja, ale jedna z lepszych. Na koniec każde z nas zrobiło sobie zdjęcie ze Sky. Nawet Jimmy wysilił się na uśmiech, gdy stał obok niej.

– Koniec. Mamy to czego potrzebujecie. Świetnie się z wami pracowało. Możecie spadać się przebrać, a z tobą Sky, chciałbym jeszcze przez moment porozmawiać, o ile jest taka możliwość.

– Jasne, napije się i już do ciebie idę.

Podałem jej butelkę wody, sam zmierzając do garderoby. Było mi gorąco i marzyłem, by wrócić do swoich ciuchów. Szybko zrzuciłem sesyjne ubrania i wskoczyłem w swoje. Reszta chyba poszła w moje ślady i także wróciła do ubioru sprzed sesji.

– Idę zapalić. Skoro ona zajmuje się podrywaniem fotografa, to ja nie będę bezczynnie siedział i na nią czekał. – Jimmy stanął w drzwiach z paczką papierosów i mierzył mnie wzrokiem. Ostatnimi czasy wkurzał mnie jak mało kto, ale nie mogłem dać tego po sobie poznać. Nie chciałem kwasów w zespole.

– Poczekaj, pójdę z tobą. – Aaron od razu zgarnął swoje fajki i razem udali się na zewnątrz. Na tyłach budynku, nie było opcji, by ich pismaki dopadły, więc mogli w spokoju ładować w siebie nikotynę.

Gdy wyszli, zostałem sam z Collinem, ale właściwie było tak jakbym siedział sam, bo różowowłosy był zajęty odpisywaniem. Nie zwracał na mnie uwagi, więc ja też wyjąłem telefon i zacząłem przeglądać social media.

Melodia uczućWhere stories live. Discover now