Rozdział 15

106 5 0
                                    


Jason

Od samego rana emocje utrzymywały się na najwyższym poziomie. Adrenalina buzowała w naszych żyłam, ale byliśmy w swoim świecie. Każdy z nas czuł się jak ryba w wodzie. Godziny do koncertu mijały coraz szybciej. Chodziliśmy jak nakręceni. Sky biegała wokół nas, pilnowała, aby wszystko było na pewno gotowe.

Siedzieliśmy aktualnie na stadionie, który dzisiejszego wieczoru miał pomieścić setki ludzi, chętnych posłuchać muzyki na żywo. O siódmej mieli być wpuszczani ludzie, a przed tym i tak czekało nas wiele pracy. Ostatnie próby, sprawdzanie sprzętu i jego przygotowanie, by nie było żadnych niespodzianek, gdy już wyjdziemy na scenę.

Kochałem to. Odczuwałem szybsze bicie serca na myśl, że tylko kilka godzin dzieli mnie od przywitania się z fanami. Nastroje utrzymywały się na najlepszym poziomie. O dziwo nawet Jimmy zachowywał się jak na człowieka przystało i chwilowo przestał uprzykrzać życie naszej pani menadżer, która nie okazując żadnych emocji na twarzy pojawiała się i znikała. Jako, że koncert graliśmy w Miami, miał być na nich obecny Dean wraz ze swoją uroczą małżonką, która nie chciała przegapić naszego występu. Przyjaciel pojawił się z dużym wyprzedzeniem i służył pomocą brunetce, która tylko przestawiała go z kąta w kąt. Chciało mi się śmiać, gdy na to patrzyłem.

– Widzisz tam coś ciekawego? Pożerasz ją wzrokiem jak jakiś psychopata. – przyjaciel stanął obok, dając mi o sobie znać.

– Zmówiłeś się z Collinem? Ja po prostu sobie podziwiam widoki. Ciebie już wystarczająco długo oglądałem. – uśmiechnąłem się pod nosem. – Odechciało ci się pomagać?

– Daj spokój. Nie ma co jej wchodzić w drogę. Radzi sobie świetnie bez mojej pomocy. Czuję się już niepotrzebny. – złapał się teatralnie za serce, na co wybuchnąłem śmiechem. A do mnie dołączyła reszta, która podeszła się przywitać.

– Powiedz, że zmieniłeś zdanie i wracasz do swojej roboty? – A było tak pięknie. Niestety ktoś taki jak Jimmy potrafi spierdolić każdą miłą chwilę. – Zabierasz ją stąd i dajesz nam kogoś innego na jej miejsce.

– Oszalałeś? Sky to najlepsze co mogło wam się przytrafić. Radzi sobie wybitnie. Minęło już trochę czasu, a ty dalej swoje?

– Wolałbym faceta jako menadżera. Z nią ten zespół zejdzie na psy.

– Ludziom się podoba. Widziałeś ile jest polubień i komentarzy pod waszym zdjęciem na instagramie. Fani życzą jej powodzenia i gratulują. Po za tym z tego co tak patrzę, to Jasonowi, Collinowi i Aaronowi jakoś nie przeszkadza jej obecność.

Mi była ona jak najbardziej na rękę. Fakt ciężko było opanować co i rusz wzwód, gdy patrzyłem na Sky, ale przy tym nie chciałem nikogo innego na jej miejsce. Przez te kilkanaście dni zdążyłem przywyknąć do jej obecności. Do tego jakim systemem pracuje i do karmelowego latte, które było nieodłącznym elementem każdego spotkania. Zaraz na wejściu do studia było czuć właśnie ten napój, bo brunetka była jego ogromną fanką. Nawet teraz jak stała i wydawała kolejne polecenie to w ręku trzymała kubeczek z parująca cieszą, a zapach karmelu drażnił moje nozdrza.

– Jason to chcę ją przelecieć dlatego jest nadzwyczaj miły. A ci postradali zmysły godząc się na to wszystko.

– Zaraz ci przyjebie. – warknąłem. – Już ci mówiłem, że to nie twoja sprawa, więc skończ pierdolić. Może wydawać ci się dziwne, bo raczej nie jesteś zdolny do czegoś takiego, ale ja ją polubiłem i czuję, że z nią daleko zajdziemy.

– Panowie spokój. Jimmy musisz to przetrawić. Staraj się chociaż odrobinę. Ona ma dobrze wykonywać swoją pracę, a nie zostać twoją przyjaciółką. Daj jej robić to w czym jest naprawdę dobra.

Melodia uczućWhere stories live. Discover now