Rozdział 23

117 6 0
                                    


Jason

Od dwóch godzin krążyliśmy po mieście ciągle rozmawiając na błahe tematy. Sky była świetną słuchaczką, ale momentami to i jej buzia się nie zamykała. Pokazałem jej najbardziej wartościowe miejsca kojarzące się z Tampa. Zaprowadziłem koło swojej szkoły i pokazałem college. Nawet zabrałem ją w miejsce, gdzie kiedyś graliśmy z chłopakami pierwsze koncerty. A na koniec pokazałem jej swoje ,,kryjówki", takie o których wiedział wcześniej tylko Collin. Podsumowanie naszej wycieczki zrobiliśmy z najlepszej kawiarni. Mieli smakołyki nie z tej ziemi i wszystko produkowali ręcznie z tradycyjnych przepisów. Było to jedno z tych miejsc, prowadzonych z pokolenia na pokolenie.

– Niezły z ciebie przewodnik. Już dawno się tak nie uśmiałam.

– Tak? To chyba dobrze. Robię to pierwszy raz. Wcześniej nie miałem kogo oprowadzać po swoim mieście. Collin się tutaj urodził i wychował, a Aaron i Jimmy w podobnym czasie się tutaj przeprowadzili. Dopiero gdy podpisaliśmy kontrakt z wytwórnią to wyjechaliśmy do Miami. Wcześniej byliśmy gówniarzami z Tampa. – patrzyła na mnie i analizowała wypowiedziane słowa. – A ty długo znasz się z Emily?

– Od zawsze. Mieszkałyśmy w sąsiednich domach. Nasi rodzice się przyjaźnili. Nawet urodziłyśmy się w podobnym czasie. Tydzień po tygodniu. Najpierw oni, bo nie wiem czy wiesz, ale Emily ma brata bliźniaka, a później ja przyszłam na świat. Także od samego początku byłyśmy blisko. Jedna ławka w szkole, wspólna nauka, spędzanie czasu razem. Byłyśmy nierozłączne, aż do studiów, bo wybrałyśmy zupełnie inne kierunki. Ale nie przeszkadzało nam to w dzieleniu mieszkania. Do czasu, aż poznałam swojego chłopaka. – to wspomnienie wręcz wypluła, jakby było zakazanym tematem. – Ale nawet to nie zmieniło naszej przyjaźni. I jak widzisz do dziś to utrzymujemy.

– U mnie jest tak z Collinem. Znam tego gnojka odkąd robiliśmy w pieluchy. Na pierwszym spotkaniu dostałem od niego prosto w nos. Jak to się mój ojciec śmieje, to już wtedy zwiastowało przyjaźń. Tak od prawie trzydziestu lat muszę się z nim użerać.

– Collin jest specyficzny. Nie każdemu pasuje jego sposób bycia, ale mnie to nie przeszkadza. Uwielbiam go. A jego poczucie humoru rozkłada mnie na łopatki. Tylko nie wiem co jest dokładnie między nimi.

– Oni sami jeszcze tego nie wiedzą. Musimy im dać czas, żeby sami to ogarnęli. Nie zamierzam się wtrącać, tym bardziej, że twoja przyjaciółka rzucała groźbami.

– Niech zgadnę. Mówiła, że wsadzi mu w tyłek rozgrzany pręt albo dosypie środków na przeczyszczenie.

– Gorący pręt.

– Cała Emily. – odparła i zajęła się konsumowaniem przyniesionego przez kelnera sernika. Była tak skupiona na cieście, że nie zwróciła uwagi, że kelner próbował ją poderwać. Za to ja widziałem to dokładnie i miałem chęć przywalić mu za to w mordę.

Jeszcze przy żadnej kobiecie nie czułem się, aż tak swobodnie. Rozmawialiśmy o nieznaczących tematach, a było to dla mnie zwyczajnie ciekawsze niż spędzanie czasu z chłopakami.

– Już ta godzina? Zaraz musimy wracać.

– Spokojnie. Jesteśmy raptem jedną przecznicę od hotelu. Dojście tam zajmie nam maksymalnie siedem minut.

– Powiedzmy, że ci wierzę.

♫♫♫

Tym razem trasa dłużyła się niemiłosiernie. Jakby trwała wieki. Rozejrzałem się wokół. Na dworze zaczęło się robić ciemno, Aaron ucinał sobie drzemkę, Jimmy oglądał coś na tablecie, a Sky z słuchawkami na uszach grzebała coś w komputerze. Natomiast Collin obrał sobie za cel drażnienie mnie.

– Trzymaj. – podał mi kawałek jakiejś szmaty.

– Na chuj mi jakaś podarta koszulka? Dobrze się czujesz?

– Jeszcze chwilę, a zaślinisz całą podłogę. Wytrzyj ryj, zanim zacznie kapać.

– Spierdalaj! – warknąłem.

– Stary, to się naprawdę leczy – przewróciłem oczami na tę uwagę. Nie pierwsza i nie ostatnia w jego wykonaniu. – Gapisz się na nią jakby była jakiś smakowitym stekiem. Weź ją w końcu poderwij jak należy, a nie robisz jakieś dzikie podchody.

– Nie chcę jej wystraszyć. To nie jest typ z jakim mieliśmy przeważnie do czynienia. Ona jest inna. Zasługuje na wszystko co najlepsze.

– Widziała nieraz twój pysk, więc raczej o strachu mowy nie będzie. – wyszczerzył się jak debil.

– Odezwał się specjalista. Przypomnieć ci, że Emily ma ochotę wypróbować wszelkie znane sposoby tortur za to co odjebałeś.

– Stary, ty się po prostu w niej zabujałeś albo ładniej mówiąc zakochałeś się.

– Ciszej. Może tak jest, może nie. Nie mam czasu teraz o tym myśleć. Z całym szacunkiem, ale skup się na swoim życiu.

– Jak chcesz. Wspomnisz moje słowa.

Nie kontynuowałem tej rozmowy i przestałem wgapiać się w brunetkę. Zamiast tego skupiłem się na ekranie telefonu. Włączyłem jeden z proponowanych filmów, ale nie za bardzo mogłem się w niego wciągnąć. Nawet nie wiem kiedy odpłynąłem błogim snem.

Obudziły mnie delikatny dotyk na policzku. Powoli otworzyłem oczy, a przede mną stała Sky.

– Witamy, śpiącego królewicza. Jesteśmy na miejscu. Tamci już wysiedli, ale skoro wolisz spędzić noc w autobusie to twój wybór.

– Jak zostaniesz tutaj ze mną, to mogę spędzić tu kilka dni i nocy. – Czy ja to powiedziałem na głos? Szlag. – Znaczy się wiesz, bardzo lubię twoje towarzystwo. – dodałem.

– Już tak nie czaruj. Zapraszam. Witamy w Atlancie. Ruszaj tyłek, Hall. Nie mamy całego wieczoru. – rzuciła i zniknęła mi z pola widzenia.

Ledwo żywy poczłapałem za resztą. Cały proces wyglądał tak samo. Obsługa nas powitała, wskazała nasze pokoje, a fani domagali się zdjęć i podpisów. Można powiedzieć, że przypominało to już pewną rutynę.

– Tym razem każdy ma swój pokój, bo nie było możliwość załatwienia wspólnego apartamentu. Możecie do woli zabawiać się z dziewczynami. Mój pokój znajduję się na drugim końcu korytarza, żebym nie musiała oglądać tego wszystkiego.

– Już nie bądź święta. Nigdy seksu nie uprawiałaś? – Jimmy jak zwykle w formie, zaczął atakować Sky, mimo że ta nic takiego nie powiedziała.

– Uprawiałam, ale w przeciwieństwie do ciebie nie rzucam się na wszystko co ma dziurę i nogi rozkłada. – odpowiedziała mu ze stoickim spokojem. – Na miejscu tych dziewczyn co ci tak do łóżka wskakują poszłabym się przebadać.

– Zatrudnienie cię to najgorsze co Dean mógł zrobić. To, że wytwórnia się na to zgodziła to jakiś żart.

– Tylko ty tak uważasz. My jesteśmy zadowoleni. – Aaron podjął rękawicę sprzeczki z Jimmim.

– Stary zachowujesz się jak kutas. Taka jest prawda. – dodałem, na co Collin przybił mi piątkę.

– Jeszcze zobaczycie, że mam rację. – warknął i zniknął w pokoju, głośno trzaskając przy tym drzwiami.

– Kurwa, jak dziecko. Małe, rozwydrzone dziecko.

– Olej go, mała.

– Powiedziałabym coś na temat tego określenia, ale nie mam siły się z nikim droczyć. Widzimy się jutro. – odwróciła się na pięcie i długim korytarzem przeszła do swojego pokoju.

– Tyłek to ma zajebisty. – usłyszałem z ust Collina.

– Cycki też całkiem, całkiem. – dodał Aaron, a mi ciśnienie rosło do dwustu.

– Czy wy się kurwa słyszycie? Przestańcie traktować wszystkie kobiety przedmiotowo i oceniać ich wygląd.

– Oho, ktoś tu jest zazdrosny. Już nic nie mówimy. – rzucili równocześnie i podnieśli ręce w geście poddania.

Nie wierzyłem w nich czasami. Zachowywali sięjak wiecznie duże dzieci, ale mimo to byli dla mnie jak bracia.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 24 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Melodia uczućWhere stories live. Discover now