Rozdział 21

81 4 0
                                    

Sky

Pół nocy przesiedziałam na telefonie rozmawiając z Emily. Zadzwoniłam do niej zaraz po tym jak wyszłam z hotelowej restauracji. W prawdzie Jasonowi powiedziałam, że mam jeszcze kilka telefonów do wykonania, a w rzeczywistości musiałam pogadać z przyjaciółką. Nie byłam zła na Jasona, bo przecież nie mógł wiedzieć, że wspominanie przy mnie mojej matki jest ogromnym błędem. Niepotrzebnie też na niego warknęłam, ale od razu przypomniało mi się wszystko.

Na początku było pięknie. Moje dzieciństwo należało do wspaniałych. Miałam kochających rodziców, przyjaciół. W domu dobrze się powodziło, więc nigdy mi niczego nie brakowało. Mama była typową artystyczną duszą. W młodości śpiewała w zespole i to ona popchnęła mnie w kierunku zajęć śpiewu. A po moim urodzeniu pracowała w jednej z wytwórni. Można powiedzieć, że dzięki temu mogła współpracować z ojcem. Tylko jak to często bywało. Ci co ze sobą pracowali, potem nie dogadywali się na stopie prywatnej. Częściej zaczęli się kłócić. Trzaskać drzwiami. Mama potrafiła rzucić wszystko i wrócić kolejnego dnia. Byłam dzieciakiem, więc nie za bardzo rozumiałam co się dzieje. Dopiero gdy poszłam do collegu wszystko zrobiło się jasne i klarowne. Moi rodzice żyli obok siebie. Mama zdradzała ojca i to z ich wspólnymi znajomymi. Wspólnymi, bo nie poszła do łóżka tylko raz z kumplem ojca. Robiła to non stop. Na początku ten przymykał na to oko, próbował ją jakoś tłumaczyć, ale miarka się przebrała. Rozwiedli się. Zamieszkałam z tatą, ale z mamą utrzymywałam kontakt. Spotykałyśmy się na kawę, na zakupy czy na babskie wyjście. Traktowałam ją jak przyjaciółkę. Zwierzałam jej się tak samo jak Emily. No może bez tych pikantniejszych szczegółów. Mama poznała mojego chłopaka. Kibicowała nam. Tylko potem wydarzyło się coś co na zawsze wykreśliło ją z mojego życia. Byłam na nią wściekła. I może przed sobą samą przyznałam, że jej wybaczyłam, ale mimo to nie chciałam mieć z nią nic wspólnego. Dla mnie nie istniała.

O tym co się wydarzyło wiedziała Emily, mój ojciec i brat mojej przyjaciółki. Po za nimi nikt nie znał całej prawdy. I póki co nie byłam gotowa, by ktoś ją poznał. Nawet jeśli jest to nieziemsko przystojny brunet, w którego oczach przepadam, gdy tylko nasze spojrzenia się spotykają.

♫♫♫

Chłopcy byli już po próbie. Wszystko szło po naszej myśli. Wytwórnia była zadowolona, miejsce koncertu przygotowane. Czy coś mogło pójść nie tak? Ależ oczywiście. Jimmy, pieprzona maruda, musiał akurat teraz pokazywać swoje fochy. Miał kaca i wszystko oraz wszyscy go wkurzali. Burczał pod nosem, a gdy się o coś zapytałam to zaczął się drzeć, że mam zająć się robotą, bo nie jestem jego niańką. Miałam ochotę z całej siły mu przywalić. Bo działał mi na nerwy, ale postawiłam na starą jak świat metodę. Ulubioną mojej macochy, którą stosowała jak jej dzieci odwalały różne numery. Po prostu milczała. Nie odzywała się ani słowem. Też tak robiłam. Dezorientowało to mojego przeciwnika. Nie wiedział co się wydarzy.

– Landryneczko, uśmiech poproszę. – podeszłam do Collina, który z grymasem nastrajał gitarę. Po usłyszeniu mojego głosu od razu się uśmiechnął. – Od razy lepiej. Teraz jesteś do schrupania.

– Sky, czy ty mnie podrywasz?

– Ależ skąd. Po prostu muszę jakoś ogarnąć tę grobową atmosferę.

– A już myślałem, że mam u ciebie jakieś szanse. Ranisz kobieto.

– Oboje doskonale wiemy, że masz chrapkę na kogoś innego. – dodałam mu prostu do ucha. Chciałam, aby tylko on to usłyszał. – Jeśli myślisz, że tego nie widać, to jesteś w błędzie. Po za tym już trochę poznałam się na ludziach i umiem wyczytać niektóre zachowania. Pogadaj z nią po prostu.

– Nie wiem o czym mówisz.

– Wiesz doskonale. – odparłam i od niego odeszłam.

Jason przyglądał się nam z daleka, a jego spojrzenie wypalało w moich plecach dziurę. Od rana się do mnie nie zbliżał, a mnie było głupio. Postanowiłam z nim pogadać, ale najpierw miałam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. W tym musiałam iść po kawę. Dochodziła dwunasta, a ja już byłam nieprzytomna. Potrzebowałam dawki kofeiny na już.

Siedział na kanapie, a wzrok miał utkwiony w ekranie swojego telefonu. Podeszłam i złapałam go za ramie. W momencie podskoczył, czyli się mnie nie spodziewał.

– Chcesz, żebym zszedł na zawał? Mam koncert do zagrania.

– Nie chciałam cię przestraszyć. Myślałam, że słyszałeś moje kroki.

– Poruszasz się jak ninja. W jednej chwili jesteś tutaj, a za moment po drugiej stronie. – zaśmiał się.

– Zboczenie zawodowe. – odparłam. – Możemy pogadać? Chciałam cię jeszcze raz przeprosić. Nie mogłeś wiedzieć, że tak zareaguje, a ja też za ostro ruszyłam. Może kiedyś ci wyjaśnię, ale po prostu temat mojej matki to ostatnia rzecz o jakiej chcę słyszeć. Mówiąc krótko, nie mamy dobrych stosunków.

– Rozumiem. Czy jest coś jeszcze czego przy tobie nie robić lub nie mówić, żeby cię nie zdenerwować? Choć jak patrzę na Jimmiego to jemu byle czym się to udaje.

– Jimmy jest cholernym marudą i pieprzonym dupkiem. Jego zachowanie mi wisi, ale pewnego dnia naprawdę nie wytrzymam i mu przyłożę.

– Masz moje błogosławieństwo. Jimmy to mój kumpel, ale zaczyna odstawiać jakieś niestworzone rzeczy i drażnić nas wszystkich. Ale nie gadajmy o nim, bo coś czuję, że zaraz się tu pojawi i znów zacznie ciskać w każdego gromami. – wzruszył ramionami. – Jak nastrój? Widzę, że kawa już wleciała.

– Bez niej bym pozabijała każdego kto by do mnie podszedł.

– Zapamiętać. Przed kawą się nie zbliżać. Wolałbym jeszcze pożyć. W gruncie rzeczy jestem jeszcze młody, całe życie przede mną. Taki przystojniak jak ja nie może tak wcześnie umrzeć.

– Mówił ci ktoś, że masz duże ego?

– O tym, że mam dużego już gdzieś słyszałem. – pacnęłam do w ramię. – No przecież żartuję. A może i nie. Nieważne, zapomnij. A o ego słyszałem. Ale czym by był świat, jakby każdy był skromny?

Uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Na co mój towarzysz również zaszczycił mnie uśmiechem. Szczerym. Takim, że w policzkach pokazały się seksowne dołeczki. Chyba muszę wrócić do pracy. Tak koniecznie musiałam się czymś zająć. Pójście i sprawdzenie nagłośnienia po raz kolejny było doskonałym pomysłem. Czemu on musiał na mnie tak działać?

Szybko oddaliłam się i znowu wpadłam w wir pracy. Sprawdziłam cały zaplanowany harmonogram. Wszystko się zgadzało, ale to dlatego, że od początku przywiązywałam ogromną uwagę do planowania. Nie mogłam sobie pozwolić, by coś poszło nie po mojej myśli. Ludzie na mnie liczyli, wytwórnia także patrzyła mi na ręce. Póki co nikt nie miał żadnych zarzutów do mojej pracy i wolałam, aby się to nie zmieniło. 

Melodia uczućWhere stories live. Discover now