Rozdział 11

74 6 0
                                    


Jason

Jimmy z każdą chwilą działał mi na nerwy jeszcze mocniej. Zresztą nie tylko mi. Po tym jak potraktował Sky, wszyscy razem wzięci mieliśmy ochotę go zdzielić w ten głupi łeb. Jeszcze po wyjściu naszej menadżer atmosfera była cholernie gęsta. Wrzało między nami, bo próbowaliśmy przetłumaczyć temu cymbałowi, że Sky gra z nami do jednej bramki, a nie działa przeciwko nam. Jednak do niego nasze słowa jakby nie docierały.

Wróciliśmy do studia, by zacząć pracę nad muzyką do nowej piosenki. Gdy tak wchodziliśmy, wszystkie kłótnie zostawały za drzwiami, a my skupialiśmy się na swojej robocie. W końcu nie chcieliśmy zawieść fanów. Mimo, że niedawno wydaliśmy kolejną płytę, to już zaczęliśmy pracę nad następnymi singlami.

Z tyłu głowy miałem cały czas Sky. Była silną babką, ale wiedziałem, że i ją zabolało, co ten kretyn wygadywał. Tak bardzo chciałem ją wtedy przytulić, ale wyszła zanim zdążyłem dobrze zareagować. Nic straconego, bo i tak zamierzałem złożyć jej wizytę.

***

Adres znałem doskonale. Nie żebym był stalkerem czy jakimś tam prześladowcą. Emily była na tyle uprzejma, że mi go podała, zaznaczając dobitnie, że jeśli kiedykolwiek, w jakikolwiek sposób zranię jej przyjaciółkę, to mi nogi z dupy powyrywa. A po za tym uprzedziła, że Skyler zbliżają się te dni. Tak dobrze słyszycie. Na dniach mogła dostać okres, więc miałem uważać, bo kąsała. Dosłownie, takich słów użyła.

Miałem siostrę, więc wiedziałem na czym to wszystko polega. I czego mogłem się spodziewać. Raz radość, raz smutek.

Wszedłem do budynku, korzystając z otwartych drzwi, które zostawił wychodzący mężczyzna. Miałem na sobie czapkę z daszkiem oraz ciemne okulary przeciwsłoneczne, żeby tak od razu nie rzucać się nikomu w oczy. Wjechałem windą na właściwe piętro i już po chwili stałem przed jej drzwiami. Zestresowany jak nigdy. Zapukałem delikatnie i czekałem. Czekałem, aż mi otworzyła. Wtedy to już szczęka opadła mi na ziemię. Stała przede mną w krótkich dresowych spodenkach i białym topie, pod którym nie miała stanika. Włosy związała w koka. I choć była już bez makijażu to wyglądała jak milion dolarów.

– Jason, co ty tutaj robisz? Nie mów, że dzwoniłeś, a nie odebrałam. Stało się coś?

– Chciałem pogadać. Nie przez telefon, tylko osobiście.

– Wejdź. W ogóle z góry przepraszam za bałagan, ale postanowiłam zrobić porządki w szafie i wszędzie walają się ciuchy.

Faktycznie cała kanapa, była zarzucona jej sukienkami, a na podłodze leżały równo poukładane stosiki ciuchów.

– Ja tylko na chwilę, nie przeszkadzaj sobie. Przyjechałem zobaczyć, jak się czujesz po tym wszystkim co ci powiedział Jimmy. Nie zdążyłem cię nawet o to zapytać, po całej tej sytuacji.

– Nic mi nie jest, jeśli o to ci chodzi. Jimmy ma swoje humorki, a ja nie zamierzam się nimi zadręczać. Owszem, było mi troszkę smutno, ale to nic takiego. Jestem dużą dziewczynką i sobie poradzę. Wejdę jutro do studia i puszczę w niepamięć, to co powiedział. Nie chcę się z nim kłócić, bo to nie o to chodzi. Powinnam podejść i strzelić go w pysk, ale niepotrzebnie będę marnować swoje siły.

– Jesteś najsilniejszą babką jaką znam. Ale pamiętaj. Choć znamy się krótko, to jak coś to służę pomocą. Wiem, że od zwierzeń masz przyjaciółki, ale jakbyś chciała pogadać, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Znasz lepiej mój rozkład dnia niż ja sam.

– Miło z twojej strony. – uśmiech wpłynął na jej twarz, a mi zmiękły nogi. Już nawet nie goniłem się za to w myślach. Chyba po raz pierwszy się zakochiwałem i to w kobiecie, u której moje szanse były minimalne, o ile nie zerowe. – Jason, słyszysz mnie?

Melodia uczućWhere stories live. Discover now