Rozdział 6

75 5 0
                                    


Sky

Tydzień minął jak z bicza strzelił. A ja już oficjalnie byłam menadżerem zespołu. Przede mną czekało pierwsze wyzwanie. Pierwsza trasa koncertowa, a przed tym wywiad w telewizji i sesja zdjęciowa. Znów byłam w swoim żywiole.

Dostałam wstępnie zaplanowaną trasę chłopaków i po ostatnich uzgodnieniach z Deanem zabrałam się za dopinanie wszystkiego na ostatni guzik. Była to trasa po całych Stanach. Zorganizowałam przejazdy, podpisałam umowy z kierowcą autokaru, którym mieliśmy się poruszać, kupiłam bilety na samolot i zrobiłam rezerwacje hoteli w poszczególnych miastach. Na koniec przeprowadziłam kilkadziesiąt rozmów z organizatorami koncertów, żeby mieć pewność, że wszystko będzie idealnie. Sprawiało mi to ogromną radość. Już dawno tak dobrze nie bawiłam się siedząc od samego rana przy komputerze, z notesem w ręku.

W tle leciała jedna z ulubionych składanek, którą potrafiłam wręcz katować. Zawsze lepiej pracowało mi się przy muzyce aniżeli w ciszy.

***

Umówiłam się z chłopakami w studiu nagraniowym, żeby przekazać im cały harmonogram. Za dwa tygodnie mieli zagrać pierwszy koncert. Rozpoczynaliśmy w Miami i też tutaj mieliśmy kończyć trasę. Na samą myśl ogarniała mnie ekscytacja, choć nie dawałam tego po sobie poznać. Ale który fan muzyki nie cieszył by się na kilka miesięcy w podróży wraz z zespołem? Chyba żaden.

Sama rozmowa nie zajęła nam dużo czasu. Po za tym byliśmy nieco ograniczeni przez zbliżający się wywiad. Pokrótce omówiłam, to co chciałam już teraz im przekazać. A po wszystkim wspólnie z Deanem pojechaliśmy do studia telewizyjnego. Miało to być moje pierwsze oficjalne wyjście z zespołem, więc przepełniała mnie ekscytacja.

Na miejscu upewniłam się, że wszystko zostało przygotowane jak należy. Zamieniłam kilka słów z dziennikarką, która miała przeprowadzić rozmowę z chłopakami oraz rozejrzałam się czy wszystko było w porządku. Chłopcy siedzieli w garderobie, gdzie stylistka szykowała ich stroje, a panowie techniczni podpinali cały sprzęt.

Po wywiadzie miało odbyć się spotkanie z fanami, więc i oni zaczęli się gromadzić. Ochrona jednak pilnowała, by nikt nie przedostał się po za wyznaczone miejsce.

***

Spojrzałam na zegarek. Zostało pięć minut do rozpoczęcia. Spokojnych krokiem podeszłam do Jasona, który akurat wyszedł z pomieszczenia, służącego im aktualnie za garderobę.

- Zawołaj chłopaków, bo moment i zaczynamy.

- Zaraz przyjdą. - zaśmiał się. - Czas rozpocząć zabawę. Chcę mieć to już z głowy.

- Denerwujesz się?

- Nie, ale choć może tego nie widać, to nie do końca lubię wystąpienia publiczne, jakieś przemówienia i te sprawy. Stresuje mnie to.

- To zrozumiałe. Nikt by w końcu nie chciał palnąć jakiejś gafy, gdy setki oczu się na ciebie gapią jak w obrazek. Kiedyś bałam się przemawiać przed ludźmi, ale z czasem mi to przeszło i nawet to polubiłam. Zrozumiałam, że muszę przezwyciężać swoje lęki, zanim przez nie stracę możliwość na dalszy rozwój.

- Grunt, że ci się udało. Ja nigdy nie miałem z tym problemu. Po prostu tego nie lubię. Robię to, bo to jeden z moich obowiązków. Staram się być profesjonalny, ale jak tylko gaśnie kamera, to muszę wziąć kilka głębokich oddechów. Co innego na scenie, gdy śpiewam i gram. Wtedy, choć obserwuje mnie jeszcze więcej osób, liczy się tylko muzyka. Dla niej jestem w stanie wiele poświęcić.

Jeszcze kilka tygodni temu nie przypuszczałam, że będę mogła porozmawiać z człowiekiem, którego muzyka towarzyszy mi od lat. A o pracy z nim to nawet nie wspomnę. Teraz jednak, po wspólnym tygodniu mogłam powiedzieć, że Jason jest zupełnie inny, gdy się z nim rozmawia niż to jaki pokazuje się fanom. Był sympatyczny, liczył się z moim zdaniem i nie podważał moich kompetencji. Imponował mi. Minął dopiero tydzień, a on już kilka razy mnie zaskoczył. Pozory myliły i pod łatką dupka, krył się naprawdę inteligentny i wspaniały facet. Szkoda tylko, że nie dla mnie. Podobał mi się, to zrozumiałe, ale moje potrzeby były teraz najmniej ważne. Byłam jego menadżerem, a nie kochanką i wolałam tego nie zmieniać.

- Robisz to co kochasz i wychodzi ci to naprawdę świetnie. A teraz już chodźmy. Nie pozwólmy ludziom czekać.

Brunet rzucił hasłem, a obok nas od razu pojawiła się reszta ekipy. Uśmiechnięci, z wyjątkiem Jimmiego, który jak mnie zobaczył zrobił nadąsaną minę. Liczyłam, że już ochłonął i przyswoił zmiany, ale się myliłam. Był dla mnie niemiły, ciągle próbował mi dogadywać i robił pod górkę. Nie przejmowałam się jednak tym zbytnio, bo wiedziałam, że prędzej czy później będzie musiał się ogarnąć. Po za tym chłopcy sprowadzali go do parteru jak zaczynał za bardzo przesadzać. W szczególności Jason. Jakby chciał mnie chronić, przed swoim złośliwym kolegą.

Zajęliśmy wyznaczone miejsca, na kanapach naprzeciwko prowadzącej całe to wydarzenie. Po krótkim wprowadzeniu zaczęła się cała fala pytań. Było ich mnóstwo. Przeróżne, od pytań o nowe piosenki, po pomysły na spędzanie czasu po koncertach podczas trasy. O samą trasę również było wiele zapytań. Chłopcy ze stoickim spokojem i uśmiechem na twarzy opowiadali o najbliższych planach. Uprzejmie odpowiadali na każde zadane pytanie. Siedziałam i słuchałam tego co mają do powiedzenia, aż przyszedł czas na to, aby i mnie przedstawić światu. Niektórzy mnie znali, jeszcze z czasów prowadzenia innego zespołu, a dla reszty byłam nieznajomą, która siedziała wraz z Young Wolves na jednej kanapie.

- Z tego co udało nam się dowiedzieć. Choć myślę, że nie jest to tajemnicą. To ty Deanie na jakiś czas zawieszasz swoją rolę menadżera.

- Tak, to prawda. Już niedługo razem z żoną powitam na świecie swoje pierwsze dziecko, córeczkę, więc czas, aby poświęcić rodzinie jak najwięcej czasu. Wiesz jak to jest przy noworodkach. Wymagają one dużo pracy, a nie chcę być tylko weekendowym ojcem. Postanowiłem znaleźć kogoś na swoje zastępstwo. Kogoś, kto także zna ten świat i sprawdzi się jako menadżer. Nie podjąłem decyzji pochopnie. Przyjrzałem się wielu osobom, ale tylko jedna zasłużyła na tę robotę. Siedzi tutaj z nami. Przed państwem Skyler Rollins. - wskazał na mnie dłonią.

- Witam państwa.

- Cieszę się, że mogę cię poznać, Skyler.

- Ja również, bardzo się cieszę.

- Opowiesz nam coś o sobie?

- Z miłą chęcią. - upiłam łyk wody i zaczęłam mówić. - Tak jak już państwo słyszeli, nazywam się Skyler Rollins. Muzyka tak naprawdę towarzyszy mi już od dziecka. Słucham jej namiętnie, przy każdej możliwej czynność. Od jazdy samochodem po branie prysznica czy sprzątanie. Ukończyłam studia na kierunku kompozytorstwo oraz zarządzanie. Kilka lat współpracowałam z innych, nieco mniej popularnym zespołem, stąd może niektórzy mogą mnie kojarzyć. Jednak ta przygoda się zakończyła, bo chłopcy postanowili rozpocząć solowe kariery. Wtedy pojawił się Dean z propozycją, wobec której nie mogłam przejść obojętnie. Mam nadzieję, że moja współpraca z chłopakami będzie układać się tak samo dobrze jak ta, którą mieli z Deanem. Liczę, że wy jako fani również wspomożecie mnie w tym wszystkim. Dziękuje.

- My również dziękujemy i trzymamy za ciebie kciuki. Przed tobą teraz nie lada wyzwanie, bo zbliża się trasa. Masz już jakiś wstępny plan?

- Oczywiście. Jestem do tego przygotowana. Zresztą nie jest to moja pierwsza i z pewnością też nie ostatnia trasa. Jestem w swoim żywiole i cieszę się, że już niedługo znów spotkamy się na koncertach zespołu, promując nową płytę, którą swoją drogą można już od jakiegoś czasu kupować.

Po tym wszystkim dziennikarka jeszcze zapytała jak chłopcy zapatrują się na zmiany. Zgodnie stwierdzili, że są ciekawi jak to wszystko się potoczy. O dziwo Jimmy nie wyskoczył ze swoimi humorkami. Zachował się profesjonalnie.

Melodia uczućWhere stories live. Discover now