Rozdział ósmy

197 10 0
                                    

Listopad 2023, Orlando

Niedługo zbliżały się urodziny mojego brata, a ja nie miałam pojęcia co mogę mu kupić. Kończył dwadzieścia jeden lat. Myślałam nad małymi podarunkami, przeszperałam cały Internet, ale nic nie znalazłam na co byłoby mnie stać. W końcu się poddałam i wymyśliłam, że przygotuję kolację, po prostu spędzimy razem ten czas. Miałam tylko nadzieję, że nie miał już innych planów na spędzenie jego dnia.

Dzisiaj nadchodził kolejny dzień prób tańca, którym już byłam dogłębnie zmęczona. Nie miałam ochoty iść na ten bal, ale mój wychowawca stwierdził, że ten kto weźmie udział w tej uroczystości, dostanie ocenę wyższą z zachowania. A na tamten moment miałam naganę...

Pogoda za oknem ponownie nie rozpieszczała, więc zrobiłam sobie gorącą herbatę w termos, ubrałam grubą bluzę i wyszłam z mieszkania. Na niebie były widoczne ciemne chmury, modliłam się, aby nie zaczęło padać. Do szkoły miałam jakieś piętnaście minut drogi. Przyspieszyłam w kroku, gdy zaczęło robić się coraz zimniej.

Przede mną zobaczyłam zgrabną blondynkę, która szukała czegoś w trawie tuż obok chodnika. Od razu rozpoznałam, że to Cycyli. Zastanawiałam się czemu postanowiła poświęcić swoje białe spodnie, klęcząc na ziemi. Chciałam ją ominąć, ale usłyszałam ciche szlochanie. Stanęłam nad nią i odchrząknęłam, aby zwrócić jej uwagę. Nie miałam ochoty odzywać się jako pierwsza.

- Czego chcesz, dziwko? - mruknęła, nawet na mnie nie patrząc.

- Szczerze mówiąc jeśli chcesz, aby twoje słowa mnie zabolały, musisz bardziej się postarać - powiedziałam niemiło.

Ona otarła łzy z policzków i wstała. Podeszła tak blisko mnie, że poczułam zapach jej delikatnych, cytrusowych perfum. Nie spuszczałyśmy z siebie wzroku, a ja wcale nie czułam się niekomfortowo, kiedy stałam tak blisko niej. Emanowała ze mnie pewność siebie, której nie czułam już od dawna. Cudowne uczucie.

- Zgubiłaś coś? - zapytałam obojętnym tonem.

- Nie twoja sprawa - odpowiedziała, ale w jej oczach ponownie zobaczyłam łzy.

- Czemu udajesz?

Blondynka zmarszczyła brwi. Po chwili zdała sobie sprawę o co pytam. Cofnęła się o krok. Była przewidywalna i łatwo było z niej wyczytać jakie emocje czuje w danym momencie.

- Udajesz, że nie płakałaś mimo, że masz całe czerwone oczy i rozmazany tusz do rzęs - rzuciłam, nie ruszając się z miejsca i nie spuszczając z niej wzroku. Bardzo interesowała mnie jej reakcja. - Starasz się być odważna, jakbyś niczego się nie bała. Chcesz poniżyć mnie tylko dlatego, bo teraz, w tym momencie to ty jesteś tą zagubioną dziewczyną.

Nie odezwała się. Nie ruszyła się. Jej twarz pozostała niezmienna. Pomyślałam, że moje słowa do niej dotarły, ale ona tylko zmierzyła mnie wzrokiem i odeszła.

Wypowiedziałam ostatnie słowo. Wygrałam.

Na parkingu przed szkołą zobaczyłam...

Ja pierdolę.

Brunet stał oparty o swoje czarne porsche i palił papierosa. Popatrzył się w górę, a następnie wypuścił dym. Podeszłam do auta i stanęłam przed chłopakiem. On natychmiastowo zgasił papierosa oraz się lekko uśmiechnął. Na jego szyi ujrzałam nowe tatuaże. Potem przyjrzałam się jego oczom, a pod jednym z nich widniał znaczek małej gwiazdki.

- Miło cię znowu widzieć, White - wyszczerzył się.

- Twoje fantazje w końcu się spełniły? - rzuciłam zakładając, że zacznie się śmiać, a on tylko zrobił poważną minę. Trochę przeraziło mnie co zamierza powiedzieć.

Wrong side of meWhere stories live. Discover now