Rozdział dziewiąty

176 8 9
                                    

Listopad 2023, Orlando

Cycyli Frame. No kto by się spodziewał!

Blondynka zachichotała pod nosem ciche ups i przytuliła się do Drake'a. Anderson nie zwrócił uwagi na to, że na niego dosłownie poleciałam, a zatrzymał wzrok na blondynce. Zmrużył oczy i przegryzł wargę.

Serio? On też na nią leci?

Westchnęłam i zupełnie  p r z y p a d k o w o  nadepnęłam na jego stopę. On zmarszczył brwi oraz spojrzał na mnie zdezorientowany. Ja tylko przewróciłam oczami.

- Okej, to by było tyle na dzisiaj. Przygotowałam sobie listę najlepszych tancerzy oraz tych, którzy powinni poćwiczyć w domu - rozprostowała kartkę i zaczęła czytać. Gdy wyczytała tych najlepszych, teraz przyszła pora na najgorszych. - Lili White oraz Rowan Anderson. Co do Rowana nie mam żadnych zastrzeżeń, ale ty Lilio, powinnaś popracować - wskazała na mnie palcem.

- Mnie się wydaje, że nie było tak źle... - powiedziałam cicho, ale i tak cała sala mnie słyszała. Rozległ się śmiech moich rówieśników. Nie mogłam rozpoznać czy był to prześmiewczy gest, czy jednak powiedziałam coś, co rozśmieszyło innych.

- Kwiatuszku dobrze wiesz, że było okropnie - usłyszałam głos tuż przy moich uchu, przez co wzdrygnęłam. Odepchnęłam bruneta od siebie i wyszłam z sali.

Nie mogłam uwierzyć, że byłam aż taką łamagą!

***

Bal zbiżał się wielkimi krokami, a ja przypomniałam sobie, że nie posiadam sukienki. Uroczystość miała odbyć się za niespełna dwa tygodnie! Kolejny powód, dla którego powinnam zostać w domu i zająć się czytaniem książek z motywem przygodowym. Nie miałam kasy, żeby kupić sobie idealną suknię dla mnie. Nie chciałam również prosić brata o tak wielki wydatek. Postanowiłam poszukać czegoś w mojej szafie, a następnie mamy, ale nic nie znalazłam. 

Po prostu wszechświat na każdnym kroku mi upominał, abym się nie fatygowała. 

Usłyszałam przychodzące powiadomienie na moim telefonie, więc przeczytałam wiadomość od Rowana. Nie dziwiło mnie nawet, że do mnie napisał.

Rowan: To kiedy mam wpaść, abyśmy przećwiczyli twój piękny taniec?

Lili: Nigdy. Nie idę na żaden bal.

Rzuciłam telefon na łóżko, nie chcąc już rozmawiać z nikim na żaden temat i poszłam na krótką drzemkę. Skończyło się na tym, że zapalone nagle światło zaczęło razić mnie przez powieki, więc niechętnie się podniosłam, żeby zobaczyć co się wokół mnie dzieje. Ujrzałam męską sylwetkę, patrzącą na mnie zirytowanym wzrokiem. 

- Lilianno White, moja rodzona siostro! Czemu z łaski swojej nie chcesz iść na zimowy bal?! - zapytał z wyrzutem Will. - Obiecałem rodzicom, że będziesz korzystać i cieszyć się z życia ile możesz, więc mam gdzieś twoje widzimisię i idziesz na tą pieprzoną imprezę, a jak nie to przysięgam, że zaciągnę cię tam siłą! - mówił, szybko i głośno. Jak na mój stan nie miałam pojęcia o co chodzi. Ze zmrużonymi oczami patrzyłam na niego z politowaniem, chcąc wyłapać jak najwięcej szczegółów.

- Możesz się na chwilę zamknąć? - przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Will usiadł obok mnie na łóżku i zaczął wyczekiwać mojej odpowiedzi. - Nie idę na żaden bal, bo nie mam sukienki, ani nie umiem tańczyć. Poza tym nikt mnie jeszcze nie zaprosił - nie wiedzieć czemu bałam się spojrzeć mojemu bratu w oczy, bo wiedziałam, że zaraz mogę się rozpłakać. - Z resztą skąd ty o tym wiesz?

- Szybki przekaz informacji na stacji benzynowej robi swoje - zrobił krótką przerwę, a ja już czułam to, że czeka mnie niezła przemowa. - Co do sukienki, możemy ją kupić. Nie ma z tym żadnego problemu...

Prychnęłam w odpowiedzi.

- Lili, naprawdę! To co zarabiam w pracy to nie są takie małe grosze. Na spokojnie stać mnie na opłacenie mieszkania i kupna tobie najlepszej sukienki jaką znajdziesz.

- Ale ja nie chcę, żebyś cokolwiek mi kupował, rozumiesz?

- Możesz to potraktować jako przedwczesny prezent urodzinowy.

- Urodziny mam dopiero w sylwestra... Proszę, nie chcę już rozmawiać na ten temat. Jest pierwsza w nocy - jęknęłam, gdy zobaczyłam na zegarek. Byłam wykończona, ale nie zapowiadało się na koniec tej rozmowy.

 - Okej, więc obiecuję ci, że nic nie będę ci kupował - wystawił mały paluszek w moją stronę. Przypieczętowaliśmy tę obietnicę i już nie miał prawa jej złamać. Obietnica na mały paluszek była najświętsza. Okej, więc zmierzaliśmy do punktu wyjścia. Świetnie. Gdy już miałam odetchnąć z ulgą, on nabrał powietrza, aby mówić dalej. - Tańczyć możesz się nauczyć. Pamiętasz jak tańczyłem swój pierwszy taniec? 

Zaśmiałam się w głos na to wspomnienie. Tego nie da się nie pamiętać. Will wyglądał dosłownie jak pingwin. Dwa razy pomylił kroki, a jego partnerka narzekała na podeptane buty oraz brudny dół od sukni. Tutaj mogłam przyznać, że jeśli chodzi o taniec - mimo wszystko byłam lepszą tancerką.

- Po trzecie, jestem w pełni przekonany, że  k t o ś  - mrugnął do mnie oczkiem - zaprosi cię na bal - zmarszczyłam brwi, natomiast on był  zdzwiony. - No nie mów, że nie wiesz o kogo chodzi.

Czyżby mój brat wiedział więcej o moim życiu uczuciowym, niż ja sama?

- Rowan idiotko! - uderzył mnie palcem w środek czoła. - Przecież to oczywiste.

- Ale my nie...

- Wiem, że wy nie - wyrzucił ręce w swój typowy, komiczny sposób. - Ale widzę po nim, że chce się tobą... - urwał w środku zdania.- Nieważne.

Odsunęłam się od niego i skrzywiłam twarz. Blondyn wydawał się być zestresowany, ale zamieniał to wszystko w żart. Wtedy go już jednak nie słuchałam. Czemu do jasnej cholery Will wygadywał jakieś głupoty? Co Rowan chciał zrobić? Przeszedł mnie dreszcz po całym ciele. Bardzo, bardzo nieprzyjemny dreszcz.

- Masz mi to wszystko wytłumaczyć, Williamie White - zagroziłam mu. - W tej chwili.

Wrong side of meWhere stories live. Discover now