Rozdział jedenasty

140 5 0
                                    

Grudzień 2023, Orlando

- WSTAWAAAJ! - wbiegłam do pokoju Willa, krzycząc w niebogłosy oraz budząc go. Chłopak zaczął przeklinać cicho pod nosem i przykrył się pościelą aż po sam czubek głowy. Wskoczyłam na jego łóżko. - Po pierwsze - zaczęłam, bo wiedziałam, że mnie słyszy - czemu nie było cię wczoraj cały dzień? Po drugie, czemu jest prawie szesnasta, a ty dalej śpisz? Co ty do cholery robiłeś?

Blondyn wygramolił się spod kołdry i przetarł twarz dłońmi.

Dzisiaj były jego urodziny, więc naszykowałam nam obiad. Moje umiejętności gotowania nie są na wysokim poziomie, dlatego to było dla mnie nie lada wyzwanie, aby cokolwiek zrobić. Ale chyba jakoś mi się udało...

- Byłem w pracy, wziąłem sobie dwie zmiany - jęknął kilka razy, a następnie w końcu wstał. - Ale od dziś zaczynam urlop i mogą mnie pocałować w dupę - zaśmiałam się na jego słowa.

- Chodź do kuchni, mam dla ciebie niespodziankę - złapałam go za nadgarstek i zaczęłam prowadzić do właściwego pomieszczenia.

- Kupiłaś mi żyrafę?

- Obawiam się, że niestety by się tu nie zmieściła - dałam mu pstryczka w czoło.

Usiedliśmy przy stole, a ja pobiegłam do kuchni, aby z piekarnika wyjąć lazanię. Wyglądała o dziwo zbyt dobrze.

- Ty próbujesz pierwszy, żebym wiedziała, że się nie zatruję - zaśmiałam się, stawiając potrawę na środku stołu.

Minęła godzina, a całe naczynie było już puste. Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy. Pytałam się o jego studia, czy wszystko w porządku. Odpowiedział, że tak, chociaż w jego minie widziałam coś, czego nie mogłam zidentyfikować. Potem pojechaliśmy na cmentarz, kiedy zaczęło się już ściemniać. Tym razem nikt nie płakał, tylko śmialiśmy się, pijąc najtańsze wino z supermarketu. A potem zaczęło padać, więc biegliśmy szybko do domu.

***

Byłam trochę wstawiona, bo zazwyczaj nie piłam, więc nie wiedziałam kiedy przestać. Więc straciłam umiar. Słyszałam, że zaczęłam trochę bełkotać, ale dalej wiedziałam co dzieje się wokół mnie. Will kupił nam jeszcze po butelce wina, jednak on swojej nie wypił, czego nie mogłam powiedzieć o sobie.

Kolejnym błędem było to, że pijana zadzwoniłam do Drake'a z prośbą o przyjechanie. Zaprosiłam go do pokoju i podkradłam Willowi jego alkohol.

Tylko pożyczam...

- Lili, wszystko gra? Rzadko pijesz i...

Położyłam palec na ustach bruneta i uśmiechnęłam się flirciarsko. Włączyłam muzykę, zaczęłam skakać, tańczyć i pić. Nie był to dobry pomysł, bo reszty zupełnie nie pamiętam. Nie wiem co się działo, a następnego dnia, kiedy się obudziłam, byłam przerażona.

Leżałam bez koszulki i bielizny. Wstałam szybko z łóżka, nie zwracając uwagi na ból głowy. Przeklinałam w myślach na siebie i na alkohol. I na Drake'a, bo nigdzie go nie było. Ubrałam pierwszą lepszą koszulkę z podłogi i zbiegłam na dół. Nie miałam telefonu. Gdzie ja go zostawiłam?

- Tego szukasz? - kiedy się odwróciłam zobaczyłam, na całe szczęście, mojego brata. Mimo, że bardzo chciałam wiedzieć, co zaszło w nocy i dowiedzieć się szczegółów od Maxa, to jednak na początku wolałam porozmawiać z kimś komu ufam.

Odetchnęłam z ulgą i chciałam odebrać swoją własność, ale ten szybko zabrał rękę.

- Ładnie to tak pić bez opamiętania, siostrzyczko? I kraść? - zapytał. - Nie myśl, że teraz dostaniesz telefon za darmo - zwrócił się w kierunku do wyspy kuchennej, złapał za pierwsze lepsze jabłko i się w nie wgryzł.

Wrong side of meWhere stories live. Discover now