Rozdział dziesiąty

195 8 0
                                    

Listopad 2023, Orlando

Dowiedziałam się, iż Rowan Anderson rzekomo pojechał do Willa, ponieważ nie odbierałam od niego telefonu i martwił się co mi przyszło do mojego durnego łba. Jako że nie wiedział gdzie mieszkamy, nie mógł pojawić się bezpośrednio tutaj. Wiedział jednak gdzie pracuje mój brat, ponieważ przecież go tam odwoził. To mogłoby się zgadzać, bo gdy zobaczyłam dwa nieodebrane połączenia od Rowana, zdziwiłam się. Na niego to było naprawdę dużo. Dla mnie z resztą również. 

- Czy on myślał, że chciałam się zabić czy co? - zapytałam z niedowierzaniem i maksymalnym zirytowaniem. Wcale nie cieszyło mnie to, że się martwił, a tym bardziej co sobie o mnie pomyślał. 

- Nie wiem, co mu wpadło do głowy - odpowiedział blondyn. - Ale chyba się o ciebie b...

Natychmiastowo rzuciłam się na niego, aby zatkać mu usta. Gdyby moje spojrzenie potrafiło zabijać, Will byłby już dawno martwy. Nie mogłam usłyszeć tych słów od kogokolwiek.

- Nie. Mów. Tego. Nawet - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. On podniósł ręce w geście kapitulacji. - Koniec rozmowy na dzisiaj. Dobranoc - zakryłam się aż po samą głowę pościelą.

- Dobranoc, niedźwiadku - wywróciłam oczami. Nawet nie miałam siły się zapytać, czemu mnie tak nazwał. 

Przez dobrą godzinę nie mogłam zasnąć. Myślałam o głupim Rowanie, którego w tym momencie bardzo znienawidziłam. Czemu on mnie obchodził? To że wtargnął się nieproszony do mojego życia, nie oznacza wcale, że musi w nim pozostać.

Przez ostatni tydzień powoli zaczynałam się do niego przekonywać - musiałam to niechętnie przyznać. Dzięki niemu poprawiłam oceny w szkole, przez co na pewno zdam ostatnią klasę, a nauczyciele przestali się martwić moimi stopniami.

Dodatkowo mój brat nagle zaczął rozmawiać z Andersonem za moimi plecami. Nie miałam pewności, czy Will powiedział mi wszystko o czym wiedział. Ostatnio niczego nie byłam pewna.

Więc złapałam za komórkę, ignorując wszystkie powiadomienia od chłopaka, których nie było - na całe szczęście - dużo i nie myśląc o konsekwencjach, napisałam do Drake'a. W tamtym momencie chciałam tylko jak za dawnych czasów zapomnieć o rzeczywistości, która mnie otaczała. 

***

Kiedy szłam korytarzem szkolnym ktoś mocno chwycił mnie za rękę i wciągnął do ciemnego, ciasnego pomieszczenia. Nastała światłość, a ja o mało nie wywróciłam się o zmiotkę, która upadła z hukiem na podłogę. Zobaczyłam Drake'a. Odetchnęłam z ulgą, że to on a nie nikt inny. Nie miałam ochoty widzieć się z  i n n y m i.

Wczorajszej nocy przepisaliśmy razem ze sobą całą noc. Powspominaliśmy, co było ponad rok temu. Jak wtedy się czuliśmy i co przez nasz związek zyskaliśmy. Max postanowił, że nie chce do tego wracać dopóki jest jeszcze z Cycyli, ponieważ byłaby to zdrada, a ja mimo tego, że niekoniecznie przepadam za blondynką - poparłam jego zdanie. Nienawidziłam zdrady, chociaż nigdy mnie to nie doświadczyło.

Nie wiedziałam zbytnio do czego zmierzał, zaciągając mnie tutaj. Przysięgam, że nawet nie miałam pojęcia, że miał takie zamiary! Nie umawialiśmy się na żadne potajemne spotkania.

- Cześć - uśmiechnął się do mnie. Staliśmy chyba zbyt blisko siebie, niż pozwalałoby na to jakiekolwiek prawo i przyzwoitość. - Nie zadawaj mi żadnych pytań - poczułam delikatnie smyrgnięcie jego ręki po mojej. Odsunęłam się natychmiastowo. 

- Miałeś tego nie robić - popatrzyłam na niego, ukrywając strach, który wywołał u mnie jego dotyk. - Umówiliśmy się na coś, Drake. Jasne? Dopóki jesteś z Cycyli, nic nie możemy zrobić.

Wrong side of meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz