Rozdział 2

132 12 8
                                    

 Szyszkowe Futro zatrzymała się w okolicach Wysokich Skał, gdzie usiadła pod jednym z drzew. Nie zdążyła nawet na spokojnie przemyśleć całej sytuacji, kiedy podeszła do niej Zacienione Oko. Niewidoma otarła się o nią, po czym usiadła obok, tak blisko, jak tylko się dało. 

-Nie słuchaj ich. - Mruknęła, ocierając się o szylkretowe futro przywódczyni. - Wiesz dobrze, że i Sosnowa Igła i Łysy Grzbiet gadają głupoty.

 Szylkreta przez chwilę nie odpowiadała, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu jednak oparła swoją głowę na głowie przyjaciółki, wtulając się w nią bez słowa. Stan ten trwał kilka krótkich chwil, potem jednak pstrokata wojowniczka zwróciła spojrzenie swoich niebieskich oczu na łapy.

-Zawsze, jak nie panowałam nad emocjami, zawsze wyżywałam się na tobie. - Wymamrotała przepraszającym tonem głosu. - A mimo to, jak wszyscy się ode mnie odwrócili, to ty za mną zostałaś.

-Widocznie jestem takim samym mysim móżdżkiem jak ty. - Niewidoma uśmiechnęła się szeroko. Pacnęła szylkretę w ucho. - To jak, wracamy do nich? Jesteś teraz przywódczynią, musisz powiedzieć im, co się stało.

-Nie jestem przywódczynią. - Odparła Szyszkowe Futro. - Przecież ja nawet nie wiem, jak przewodzić klanowi. Myślałam, że będę miała czas, żeby pogodzić się ze śmiercią Figlarnej Łapy, żeby ta "rana" się zagoiła, a zamiast tego umarła też Różana Gwiazda, a ja zastanawiam się, czy mogłam coś zrobić, żeby ją uratować. Nie wiem jeszcze w jaki sposób, ale czuję, że Ostra Gwiazda miał coś wspólnego z jej śmiercią.

-Rozumiem, że myślisz, że nie jesteś na to gotowa. - Miauknęła ciepło niewidoma kocica. - Ale ja wiem, że to nie prawda. Urodziłaś się gotowa. Jeśli Różana Gwiazda zginęła mimo tego, że miała jeszcze życia, taka musiała być wola Klanu Gwiazdy, więc nie mogłaś nic zrobić. A Ostra Gwiazda? Nim się nie przejmuj, kiedy zastaniesz przywódczynią możemy spróbować go przegonić. Zrobiłaś ze mnie wojowniczkę, co wydawało się niemożliwe. Jeśli to ci się udało, dasz radę zrobić wszystko.

-To nie ja zrobiłam z ciebie wojowniczkę. - Szyszkowe Futro uśmiechnęła się na wspomnienie wspólnych treningów. Byłyśmy jeszcze małe...  - Sama się nią stałaś. 

-Ale nadal, gdyby nie ty do by się nie udało. - Ciemnoruda, pręgowana kocica wstała i przeciągnęła się przez krótką chwilę. - To co, nadal chcesz tu siedzieć, czy pójdziesz i pokażesz im ile jesteś warta?

-Mówisz, jakbym miała jakiś wybór. - Szyszkowe Futro przewróciła oczami. - Ty też tam będziesz, więc idę.

 Szylkreta wstała i razem z Zacienionym Okiem ruszyły do obozu. Szły tak blisko siebie, że ocierały się o siebie futrami, co całkiem podobało się pstrokatej wojowniczce. Obecność przyjaciółki uspokajała ją, o wiele łatwiej było jej poukładać sobie w głowie myśli ze świadomością, że ona jest tuż obok i mimo tego, że jest ślepa lepiej niż ktokolwiek inny widzi jej emocje i problemy oraz ich rozwiązania.

 Kiedy już dotarły do obozu Szyszkowe Futro od razu wskoczyła na Wysoki Głaz. Nie była nadal pewna swojej pozycji w klanie, jednak wiedziała, że jej pobratymcy zasługują na wyjaśnienia.

-Niech wszystkie koty na tyle dorosłe, aby polować zbiorą się pod Wysokim Głazem na zebranie klanów! - Zwołała wszystkich, jednak było to zbędne, gdyż wszyscy i tak już zebrali się pod ogromną skałą i wpatrywali się w nią. - Wysłuchajcie mnie proszę. Wiem, że fakt śmierci Różanej Gwiazdy jest dla was dziwny, dla mnie to też jest trudna sytuacja, ale wytłumaczę wam to, co zdążyła mi przekazać zanim... - Przez chwilę nie była w stanie wydusić z siebie następnych słów - zanim umarła.

-Ja jestem przekonany, że to ty ją zabiłaś! - Syk Łysego Grzbietu wzbił się ponad ciche szepty kotów. - Jestem ciekawy twojej wymówki!

-Łysy Grzbiecie! - Brunatna Gwiazda uciszyła wojownika dając my sygnał podniesieniem ogona. - Jakbyś nie dosłyszał, przywódczyni klanu pioruna przemawia, a przywódca klanu pioruna jest i naszym przywódcą.

 Kocur spojrzał na brązową kocicę rozdrażniony, jednak nic już nie powiedział, obserwował tylko wszystko zrezygnowanym, wrogim wzrokiem, podczas gdy kilka z zgromadzonych pod głazem kotów rzucała mu rozzłoszczone, wściekłe spojrzenia.

-Jak wiemy, Różana Gwiazda była wspaniałą przywódczynią. - Ciągnęła swoje wyjaśnienia Szyszkowe Futro, jednocześnie cały czas zdumiona, jakie to uczucie przemawiać do klanu z samego Wysokiego Głazu. Stresowało ją to, jednak w tym samym czasie czuła i fascynację. - Ona jednak uważała się na najgorszą. Podczas ostatniej podróży do Księżycowego Kamienia, poprosiła naszych wojowniczych przodków, aby w jakiś sposób odebrali jej życia i zostawili tylko to jedno. Wczorajszej nocy zdecydowała się popełnić samobójstwo. Była w pełni świadoma tego, co robi. - Kiedy doszła do momentu opowieści, w którym musiała opowiedzieć o śmierci Różanej Gwiazdy głos kocicy zaczął drżeć mimo tego, jak bardzo starała się to opanować, nie wychodziło jej to. - W nocy obudziłam się - wolała nie wspominać o wizji pobratymcom, bojąc się, że mogliby pomyśleć, że kłamie. - i zauważyłam, że nie ma jej nigdzie w obozie. Jej zapach prowadził na tereny klanu ostrza, a dokładniej na Drogę Grzmotu. Ja... chciałam ją uratować, jednak ona tego nie chciała. Wskoczyła prosto pod potwora.

 Cały klan wydawał się być zdruzgotany tą wiadomością, a w oczach niektórych kotów - w tym Brunatnej Gwiazdy - pojawiły się łzy. 
 Kocica już miała zamiar zeskoczyć ze skały, kiedy usłyszała głos Czarnego Nosa. Medyczka opuściła swoje miejsce przed wejściem do jaskini medyków i stała teraz tuż pod Wysokim Głazem.

-A co z podróżą do Księżycowego Kamienia? - Spytała Szyszkowe Futro głośno. - Jeśli chcemy zdążyć jeszcze dzisiaj powinnyśmy już iść. 

-Poczekamy z tym do jutra. Wtedy wyruszymy o świcie - Odparła pstrokata wojowniczka na tyle głośno, aby reszta klanu mogła ją usłyszeć. Chciała mieć jak najwięcej czasu, zanim oficjalnie stanie się przywódczynią, nadal nie była pewna, czy tego chce, a jednocześnie wiedziała, że nie ma wyboru. - Koniec zebrania. Niech każdy wróci do swoich codziennych obowiązków.

 Z gracją zeskoczyła w wielkiej, wysokiej skały, lądując na pokrytej śniegiem ziemi. Patrzyła jak koty rozchodzą się na wyznaczone już wczoraj patrole, lub idą trenować. Po kilku chwilach w kotlinie zostało już niewiele kotów, w tym Zacienione Oko, która bokiem otarła się o Szyszkowe Futro.

-I jak, było tak źle, jak myślałaś? - Mruknęła pytająco niewidoma z pokrzepiającym uśmiechem na pysku.

-Myślałam, że będzie gorzej. - Wyznała szylkreta. - Dziękuję.

 Tak naprawdę Szyszkowe Futro nadal nie czuła się pewnie w roli przywódczyni, której każdy musi słuchać. Chociaż spróbuję przewodzić klanem. - Obiecała sobie. - A jeśli będę musiała, rzucę wyzwanie Ostrej Gwieździe.

Wojownicy tom VI Rozlew KrwiWhere stories live. Discover now