Rozdział 22

137 11 24
                                    

 Szyszkowa Gwiazda weszła niepewnie do zaułku, w którym zjednoczone klany miały swój obóz. Amarantowa Gwiazda szedł zaraz za nią, każdy krok stawiał ostrożnie, jednocześnie rozglądając się, czy na pewno nikt nie ma zamiaru go zaatakować. Było po wysokim słońcu, większość kotów odpoczywało w obozie między wyjściami na polowania czy treningu, dzieląc przy tym języki, dzięki czemu na miejscu było sporo kotów. Wszyscy momentalnie zwrócili wzrok na przywódczynię i przybysza, kilkoro już zaczęło zbierać się wkoło, jednak szylkreta odgoniła ich szybkim, poddenerwowany ruchem ogona. Wskoczyła na spore, zielone coś, wytworzone przez dwunożnych, którzy wrzucali tam swoje śmierdzące odpady. Była to chyba jakaś dziwna odmiana błyszczącego głazu wraz ze srebrnym dyskiem, na którym przywódczyni stanęła.

-Niech koty obu zjednoczonych klanów zbiorą się przy błyszczącym głazie na zebranie klanu. - Przywódczyni zwołała wszystkich. Zaciekawione koty, w tym wpatrująca się w nią pytająco Brunatna Gwiazda podeszły bliżej. Widocznie czując zapach pieszczocha nawet karmicielki wraz z kociętami wychyliły się za kartonów, pełniących funkcję żłobka. Kiedy wszyscy już się zebrali szylkreta mówiła dalej. - Koty obu klanów! - Zaczęła. - Od wielu księżyców jesteśmy w trudnej sytuacji. Głodujemy, a po wygnaniu z lasu jest jeszcze gorzej. Mimo pokojowej prośby Dzwoniąca Gwiazda nie zgodził się nam pomóc.

-Lisie serce z niego! - Pisnęła Wilcza głośno, jednak jej matka szybko uciszyła ją karcącym spojrzeniem.

-Mamy jednak nową nadzieję. - Kontynuowała Szyszkowa Gwiazda, kiedy ruda koteczka już się uciszyła. - Przedstawiam wam Amarantową Gwiazdę, większość z was pamięta go z czasów, gdy był jeszcze przywódcą klanu wiatru, teraz jak wiecie jest on pieszczochem. Dzięki jego namowie postanowiłam, że pójdziemy zapytać o pomoc także klan wiatru, Tygrysia Gwiazda...

-Nie idziemy do nich. - Wyjątkowo to nie wiecznie niezadowolony i zrzędliwy Sosnowa Igła, a Zacienione Oko przerwała wypowiedź przywódczyni. Jej głos chociaż lekko poirytowany pozostawał w miarę spokojny i kulturalny. - Tygrysia Gwiazda zabił mojego brata. Do tego Figlarną Łapę też. Nie daliśmy mu powodu, żeby to zrobił, po prostu jest taki sam, jak Ostra Gwiazda i jego klan. Jesteś mądrą przywódczynią, Szyszkowa Gwiazdo, ale ten raz muszę ci się sprzeciw stawić. Przepraszam, ale nie pozwolę, żebyśmy tam poszli i wywołali kolejną walkę.  Ktoś znowu zginie.

-Tygrysia Gwiazda nikogo już nie zabije. - Arnold odezwał się w końcu. - Zacienione Oko, szlachetna z ciebie wojowniczka, wszyscy rozumieją twoje obawy, ale są one niesłuszne. Szyszkowa Gwiazdo, proszę, powiedz im.

 Przywódczyni wzięła głęboki wdech, wiedziała, że pomoc od klanu wiatru może ich uratować i to, co powie raczej nie powinno wywołać specjalnie złych reakcji,  jednak gdzieś w głębi czuła dziwny strach, przeczuwała, że nie najlepiej się to skończy. W końcu jednak opowiedziała zebranym o tym, co przekazał jej Tygrysia Gwiazda, dlaczego zrobił to, co zrobił. O jego motywach i strachu. Oby w to uwierzyli i poszli ze mną. - Prosiła w duchu. - Tylko jak, skoro ja sama chyba nie do końca w to wierzę.
 Kiedy skończyła opowiadać jeden kocur z tłumu wyszedł do przodu.

-I przez tyle czasu nic o tym nie mówiłaś! - Syknął wściekle Sosnowa Igła. - Jak ty w ogóle możesz nazywać się przywódczynią!

-Sosnowa Igła ma racje! Tyle kotów by przeżyło, gdybyś wcześniej o tym powiedziała. - Wieczorna Łapa wyrwał się do przodu, stając obok ojca. Jednocześnie jego brat, nadal siedzący w tłumie wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię z powodu jego słów. - Gdyby nie to, że byłaś na tyle samolubna, żeby zachować to dla siebie wszyscy by żyli! Figlarna Łapa nadal by żyła!

Czarny, pręgowany kocur posłał zachęcające spojrzenie swoich złocistych oczu Tajemniczej Przepaści, ten jednak wydał z siebie tylko poirytowane mruknięcie w stronę przywódczyni, nie mówiąc nic więcej.

Wojownicy tom VI Rozlew KrwiOù les histoires vivent. Découvrez maintenant