Rankiem następnego dnia grupa kotów zbierała się do wyjścia. Szyszkowa Gwiazda przedstawiła innym plan działania, a razem z Brunatną Gwiazdą zdecydowała, że na rozmowę z Dzwoniącą Gwiazdą wyruszą tylko przywódcy, zastępcy oraz medycy, aby nie niepokoić klanu rzeki i nie prowokować ich do ataku. To miała być pokojowa rozmowa.
-Chodź, Ziołowa Skóro. - Czarny Nos popędziła swoją przyjaciółkę. - Musimy już iść.
-Idę, idę. - Szara medyczka dołączyła do czekającej na nią grupy. - Mam nadzieję, że uda nam się przekonać Dzwoniącą Gwiazdę.
-Na pewno się uda. - Mruknęła Zacienione Oko. - A przynajmniej mam taką nadzieję.
-Czas wyruszać. - Oznajmiła Brunatna Gwiazda. - Chodźmy.
Grupa kotów ruszyła w drogę. Nie chcieli ryzykować przechodząc przez praktycznie całą długość odebranych im leśnych terenów, dlatego też skierowali się w stronę poręby. Kiedy szli śnieg trzeszczał pod ich łapami. W końcu dostali się do okolic zasadzonych przed dwunożnych Wysokich Sosen, które w każdą porę zielonych liści były ścinane i na nowo zasadzane. Przeszli tak daleko od nich, jak się dało. Przemieszczali się szybko, aby nie dać się zauważyć. W końcu doszli do rzeki, w tym miejscu nie było widać żadnych kamieni, po których mogliby przejść na drugą stronę, za to nieopodal było zwalone drzewo.
-Ja pójdę pierwsza. - Miauknęła Szyszkowa Gwiazda.
Odwróciła się na chwilę do reszty grupy, kiedy zobaczyła, jak Długi Płomień wlepia wzrok swoim zielonych oczu w coś na drugim brzegu. Mimowolnie zrobiła to samo, jednak nic tam nie dostrzegła.
-Widzicie to samo, co ja? - Spytał płomiennorudy zastępca Brunatnej Gwiazdy.
Dopiero teraz szylkreta spostrzegła jakiś ruch między gałęziami powalonego drzewa. Po chwili zorientowała się, co tam jest.
-To kociak! - Odezwała się zmartwiona, jednocześnie nie spuszczając z malucha wzroku. Kociątko zaczęło wspinać się na drzewo, ledwo utrzymując równowagę.
-Spadnie! - Dodała Brunatna Gwiazda przerażona.
Widząc to pstrokata wojowniczka nie mogła wstać z miejscu, szybko, jednak tak ostrożnie jak mogła wskoczyła na pień powalonego drzewa i zaczęła powoli iść w stronę ciemnobrązowego, pręgowanego kociaka. Przez leżący na nim śnieg i lód drzewo było śliskie, nawet dorosłemu koty łatwo było z niego spaść, a co dopiero małemu kociakowi.
-Zostań tam, gdzie jesteś! - Krzyknęła do niego surowo.
-Klan pioruna atakuje. - Pisnął kociak, chociaż nie wykazywał strachu. - Idźcie sobie, albo was wygonię.
-Nie atakujemy. - Mówiła spokojnym głosem przywódczyni, cały czas zbliżając się do malucha. - Nic ci nie zrobimy, po prostu stój gdzie stoisz.
Szylkreta znalazła się na długość lisa od kociaka, kiedy ten wysunął swoje króciutkie pazurki, widocznie z zamiarem "ataku,, i zaczął iść niezdarnie w jej stronie.
-Stój w miejscu! - Syknęła kocica w panice.
Kociak nie poddał się, nagle jedna z jego łapek poślizgnęła się na pokrywającym pień lodzie. Ześlizgnął się z kłody wpadając do wody. Szyszkowa Gwiazda skoczyła za nim, starając się go złapać. Pamiętała sporo z lekcji pływania, których udzielała jej kiedyś Fiołkowy Płatek, co pozwoliło jej nie zacząć się topić.
-Chwyć się tego kamienia! - Zawołała do kocurka, widząc ledwo wystający znad tafli wody głaz. - Zaraz ci pomogę!
Gdy tylko nurt zaniósł przerażonego kociaka bliżej kamienia ten posłusznie chwycił go, uczepiając się swoimi krótkimi pazurkami. Ledwo się na nim trzymał. W tym czasie przywódczyni klanu pioruna płynęła w jego stronę, kiedy w końcu się do niego dostała chwyciła go z całej siły w zęby. Stawiając opór prądowi rzeki niezgrabnie dopłynęła na należący do klanu rzeki brzeg, dysząc ciężko.
YOU ARE READING
Wojownicy tom VI Rozlew Krwi
FanfictionGdy poleje się krew, wojna będzie początkiem pokoju Różana Gwiazda popełniła samobójstwo. Teraz to Szyszkowe Futro musi stanąć na czele klanu i zmierzyć się nie tylko z nadal trwającą żałobą po stracie przybranej córki, a także oskarżeniami ze stron...