Rozdział 13

147 11 17
                                    

 Po otworzeniu oczu znajdowała się w Klanie Gwiazdy. Rana na jej szyi zniknęła, a mimo to kocica nadal czuła w tamtym miejscu ból. Od razu podbiegł do niej miodoworudy kocur, tuląc ją.

-Wszystko dobrze. - Mruknął pocieszająco. - Ten idiota o lisim sercu rozciął ci gardło. - Wysyczał wściekle. Wydawało się, że gdyby nadal żył i mógł to zrobić już dawno rozszarpałby Ostrą Gwiazdę. - Straciłaś życie. 

-Muszę do nich wrócić! - Odparła szybko Szyszkowa Gwiazda. - Musimy dalej walczyć! Skoro już to zaczęliśmy to musimy.

-Poczekaj chwilę. - Odpowiedział kocur. - Twoje rany są mocne. Klan Gwiazdy może pozwolić żyć przywódcom kilkukrotnie, ale nadal potrzeba czasu, żeby twoje ciało się zregenerowało, wtedy będziesz mogła do nich wrócić.

-Dobrze... - Kocica niechętnie usiadła na ziemi, czekając. Jej partner przysiadł obok niej, ich futra ocierały się o siebie. - Jesteś z Klanu Gwiazdy...Wiesz, czy ktoś umrze podczas tej bitwy? - Spytała niepewnie. - Błagam, nie odbierajcie mi Zacienionego Oka ani Tajemniczej Przepaści...potrzebuję ich.

-Spokojnie, skarbie. - Zmarły wojownik otarł się o nią pocieszająco. - Obaj mają swoje przeznaczenie, ich czas jeszcze nie nadszedł, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Nawet, jeśli będą musieli dołączyć do Klanu Gwiazdy, będzie im tu dobrze.

-Wiem ale...

-Nie możesz się tyle martwić. - Miodowe Serce nie przestawał próbować pocieszyć partnerki. - Musisz być dzielna, dla nas. Dla klanu. Pamiętaj o tym. A teraz idź, jesteś gotowa, aby rozpocząć swoje drugie życie przywódczyni. Powodzenia...

 Szyszkowa Gwiazda chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie miała pojęcia co. W końcu obudziła się, przed oczami nadal lekko jej się mroczyło. Poczuła zapach krwi i po chwili znajomego, liściastego lasu. Nadal ledwo przytomna dopiero teraz spostrzegła, że jej futro nie ociera się o mech, czy skałę, a krótkie futro innego kota. Uniosła głowę, aby zobaczyć, kto ją niesie.

-Zatrzymajcie się. - Kiedy usłyszała zmartwiony głos Zacienionego Oka już wiedziała, o co chodzi. Poczuła ogromną ulgę wiedząc, że nic nie stało się jej najbliższej przyjaciółce. - Obudziła się.

 Ciemnoruda wojowniczka delikatnie odłożyła ją na ziemię. Reszta katów zatrzymała się. Każdy z nich był ranny, ale na na tyle, aby zranienia zagrażały życiu. Widocznie ci z najcięższymi ranami zostali poniesieni lub poszli o własnych siłach przodem, aby otrzymać pomoc jako pierwsi.

-Przegraliśmy... - Wysapała cicho przywódczyni, wstała chwiejnie na łapy, dokładniej rozglądając się po kotach.

-Nie mieliśmy szans. - Mruknął ktoś z tłumu. Szylkreta nie widziała go, ale po głosie rozpoznała Gruszkowego Ogona. - Teraz jest nas prawie tyle samo, ale oni mają zwierzyny po wąsy, a my głodujemy. Nie byliśmy dość silni, na tą walkę.

-Musieliśmy zaryzykować. - Uciszyła go Zacienione Oko, po czym zwróciła się z powrotem do pstrokatej kocicy. Podeszła do niej i otarła się o jej pysk. - Wracajmy. Dasz radę iść, Szyszkowa Gwiazdo?

-Jasne, nic mi nie jest. - Odparła cicho przywódczyni. Nie czuła się najlepiej, ale nie chciała tego po sobie pokazać. Szła szybciej niż inni, aby znaleźć się na przodzie pochodu, jak na przywódczynię przystało. Zacienione Oko cały czas szła o długość kocięcego kroku od niej, gotowa podeprzeć ją, gdyby zasłabła. Słowa Miodowego Serca nie wystarczyły Szyszkowej Gwieździe, dlatego też kiedy tylko nadarzyła się okazja praktycznie szeptem zadała niewidomej pytanie: - Nie widziałam Tajemniczej Przepaści w grupie, nic mu nie jest?

-Raczej nie. - Miauknęła pręgowana wojowniczka pokrzepiająco, jednak w jej głosie słychać było zmartwienie. - Był mocno ranny, Spalone Wspomnienie wzięła go na grzbiet i razem z kilkoma innymi kotami pobiegła przodem. Czarny Nos na pewno już przy nim jest i dopilnuje, żeby nic mu się nie stało.

Wojownicy tom VI Rozlew KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz