Rozdział 5

163 10 27
                                    

 Przywódczyni podniosła się z ziemi u usiadła. Jej oczy błyszczały z powodu ogromnej ekscytacji po ceremonii. Czarny Nos spojrzała na nią i ukłoniła się.

-Mam zaszczyć być pierwszą kotką z naszego klanu, która powita cię jako Szyszkową Gwiazdę. - Powiedziała, a jej żółte oczy błysnęły. - Jak było?

-To... - Kocica nie była pewna jak opisać jej to co zobaczyła, w końcu Czarny Nos nie widziała ceremonii, chociaż podobno już wcześniej o niej słyszała. - To było wspaniałe. Widziałam Miodowe Serce i Mleczyka, Płomyczka, Różaną Gwiazdę, Figlarną Łapę...to znaczy Figlarną Duszę, Niebieski Błysk, Lawendę. Przyszła nawet Akacjowa Gałązka i Patykowa Gwiazda.

-Wierzę, że było wspaniale. - Mruknęła medyczka. - Cieszę się, że mogłaś zobaczyć się z Miodowym Sercem, wiem, że za nim tęsknisz, a teraz wracajmy. Tygrysia Gwiazda już poszedł do swojego klanu, my mamy czas żeby zjeść mysz, którą wczoraj upolowałam i dopiero potem powoli wrócić.

-Brzmi jak plan. - Szylkreta uśmiechnęła się. - No i będę miała więcej czasu.

-No tak - Miodoworuda kocica ruszyła w stronę tunelu prowadzącego do wyjścia z Ust Matki, Szyszkowa Gwiazda podążyła za nią, słuchając co mówi. - w końcu teraz jesteś jeszcze wolna od obowiązków. Jak wejdziesz do kotliny wszystko stanie się jeszcze bardziej oficjalne.

 W końcu kocice wyszły z tunelu. Czarny Nos wyciągnęła spod krzaka janowca sporą jak na te czasy mysz i położyła na chłodnej, pełnej resztek stopniałego śniegu ziemi.

-Nareszcie się ociepla. - Miauknęła pstrokata wojowniczka, zaczynając posiłek. - Powinno być więcej zwierzyny, musimy korzystać, nie wiadomo, ile to potrwa. 

-Racja. - Medyczka przełknęła ostatni kęs swojej części zdobyczy po czym wstała, Szyszkowa Gwiazda po chwili zrobiła to samo. - A teraz powinnyśmy już wracać. Przed nami długa droga do obozu.

 Szyszkowa Gwiazda skinęła głową. Obie ruszyły w stronę terenów klanu wiatru, aby potem z nich dotrzeć na swoje terytorium, chociaż nie od razu, gdyż teraz aby wejść do lasu klanu pioruna trzeba było przekroczyć najpierw odebrany przez klan ostrza teren.

 Droga minęła im spokojnie, mimo wcześniejszego postoju do okolic obozu dotarły po wysokim słońcu. Szyszkowa Gwiazda szła z przodu, Czarny Nos o długość lisa za nią, przy okazji rozglądając się za ziołami.

-Tu raczej nic nie znajdziesz. - Mruknęła do medyczki, odwracając się od niej. - Jesteśmy chyba zbyt blisko obozu, wszystkie zioła z tej okolicy pewnie zawsze są zbierane w pierwszej kolejności.

-Zawsze warto próbować. - Miodoworuda kocica uśmiechnęła się subtelnie. - Ziołowa Skóra opowiadała mi, że ostatnio znalazła tu sporo nawłoci.

-Ziołowa Skóra wydaje się być naprawdę bystra. - Szylkreta zwolniła, aby zrównać krok z medyczką, beztroskie rozmowy pomagały jej zapomnieć o tym, że teraz musi zajmować się całym klanem.

-Tak, prawda. Jest świetną medyczką i...i nie tylko. Mamy ogromne szczęście, że klan cienia to nasi sojusznicy.

 Szyszkowa Gwiazda spojrzała na nią, pod długą, miodoworudą sierścią medyczki było widać lekkie rumieńce, które pojawiały się zwykle, kiedy ktoś wspominał o medyczce klanu cienia. Są naprawdę dobrymi przyjaciółkami. - Uświadomiła sobie z uśmiechem na pysku.
 Po zaledwie kilku chwilach były już przy wejściu do obozu. Gdy tylko weszły do kotliny medyczka ruszyła do swojego legowiska, a do przywódczyni podbiegła Zacieniona Oko.

-W końcu jesteś, Szyszkowe Fut... - Urwała nagle zmieszana. Odsunęła się krok do tyłu i kłaniając się długo przed nową przywódczynią klanu dokończyła: - To znaczy...przepraszam. Witaj w domu, Szyszkowa Gwiazdo.

 Pstrokata wojowniczka spojrzała na nią z uśmiechem, otarła się o nią mocno, unosząc lekko jej głowę.

-Mysi móżdżek z ciebie, Zacienione Oko. - Prychnęła rozbawiona. Delikatnie trzepnęła niewidomą w ucho. - Myślisz, że podczas ceremonii na przywódcę Klan Gwiazdy magicznie usuwa pamięć o przyjaciołach?

 -Chyba już uzgodniłyśmy, że to ty jesteś tu mysim móżdżkiem. - Ciemnoruda kocica rozchmurzyła się od razu. Z całych sił wtuliła się w krótkie futro przywódczyni, co było przyjemne. - Dobrze, że jesteś. 

-Też się cieszę. - Szyszkowa Gwiazda spojrzała na nią radośnie. - Spałam całą noc, a czuję się wykończona po ceremonii na przywódczynię. To było...

-Nie możesz nikomu mówić. - Przerwała jej Zacieniona Oko, po chwili jednak dodała ciszej: - Chyba, że opowiesz mi potem i nikt się nie dowie.

-Może potem ci opowiem. - Kocica ziewnęła długo. - Mam wrażenie, że mogłabym przespać cały księżyc, ale na razie nie ma na to czasu. Zjem coś, a potem mogę wybrać zastępcę.

 A wieczorem muszę mianować uczniów na wojowników! - Przypomniała sobie. - Zasłużyli na to. Pewnie zostaliby mianowani, gdyby nie problemy psychiczne Różanej Gwiazdy. Muszę wymyślić im trzy imiona. Przypomniała sobie naglę, jakie imię wybierał sobie zwykle Tajemnicza Łapa w zabawach. Chyba mam już plan. - Powiedziała sobie w duchu.

-Czyli już wybrałaś zastępcę? - Pytanie Zacienionego Oka wyrwało ją z rozmyślań. - To świetnie! Upiorne Serce na pewno będzie wspaniałym zastępcą. Bo to on nim zostanie. Prawda?

-Dowiesz się na ceremonii, a na razie jak chcesz możesz powiedzieć uczniom, że zostaną wojownikami. - Odparła krótko przywódczyni.

-Nie, będą mieli niespodziankę. A przynajmniej w jakimś stopniu. - Mruknęła niewidoma. - Pójdę porozmawiać z Krótkim Ogonem, mamy ostatnio dużo do omówienia. Podejrzewamy, że spodziewam się kociąt, dzisiaj rano Ziołowa Skóra mnie zbadała, ale stwierdziła, że jak na razie trochę trudno jej to ocenić, więc musimy poczekać. - Wyjaśniła lekko ściszonym głosem. - No a chcemy porozmawiać o tym co zrobimy jeśli naprawdę będziemy mieli kocięta i okaże się, że będą no wiesz...inne. 

-Jeśli kiedykolwiek będziesz miała kocięta to będą idealne. - Zapewniła ją Szyszkowa Gwiazda. - Nawet, jeśli będą "inne" pozostaną idealne.

-Uważaj, bo Tajemnicza Łapa cię usłyszy. - Droczyła się pręgowana wojowniczka. - No dobrze, idę. Potem pogadamy.

 Szyszkowa Gwiazda patrzyła jak jej przyjaciółka idzie w stronę siedzącego przed legowiskiem wojowników brązowego kocura. Tajemnicza Łapa raczej by się nie przejmował, nawet gdyby usłyszał. - Uświadomiła sobie z bólem. - On chyba nie uważa mnie za matkę. 
 Nie chcąc nadal nad tym rozmyślać poszła w stronę sterty zwierzyny. Wybrała sobie z niej żmiję, zdziwiła się, że na stercie jest wąż, ponieważ większość kotów nie lubi ich jeść oraz trudno je złapać, a do tego teraz Wężowe Skały należały do klanu ostrza. Pewnie Zacienione Oko ją złapała.
 Kiedy jadła słyszała rozmowę siedzącej nieopodal niej grupy kotów. Byli to Gruszkowy Ogon, Przepołowiona Łapa, Lodowa Róża, Zapiaszczona Skóra oraz Lisia Kita.

-Jak myślicie, kto zostanie zastępcą? - Szepnęła podekscytowana Przepołowiona Łapa.

-Pewnie Upiorne Serce. - Mruknął Lisia Kita. - Najmłodszy nie jest, ale to dobry wojownik, no i gdyby nie Szyszkowa Gwiazda on został by zastępcą.

-Raczej nie. - Mruknęła Lodowa Róża. - Był moim mentorem i uwierz, znam go. Raczej nie będzie chciał zostać zastępcą, nawet jeśli będzie miał taką możliwość.

-Ja myślę, że Lisia Kita ma większe szanse. - Wtrąciła Zapiaszczona Skóra. - Końcu przyjaźni się z Szyszkową Gwiazdą, podobno już odkąd byli uczniami.

-Prawda, ale wątpię, że mnie wybierze. - Mruknął rudy, pręgowany wojownik. - Już prędzej mianuje Sosnową Igłę, niż mnie.

-On to akurat byłby dobrym zastępcą. - Szyszkowa Gwiazda obserwowała, jak do grupy dołącza Łysy Grzbiet, wtrącając się w rozmowę. 

-Prawda. - Zgodziła się z nim Lodowa Róża. - Jest odważny i...

-I jest mysim móżdżkiem o lisim sercu. - Dokończył Lisia Kita, zanim błękitna wojowniczka zdążyła. - Na pewno go nie wybierze.

 Nie chcąc dłużej słuchać ich rozmowy przywódczyni wstała i ruszyła w stronę Wysokiego Głazu. Jeszcze się zdziwicie. - Powiedziała im w głowie.

Wojownicy tom VI Rozlew KrwiWhere stories live. Discover now