Rozdział 18

120 8 17
                                    

 Grupa kotów po długiej drodze przez zaśnieżone tereny klanu rzeki dotarła do teraźniejszej siedziby zjednoczonych klanów. Kiedy tylko zebrane w zaułku siedliska dwunożnych koty ich zobaczyły, kilka z nich pośpiesznie do nich podbiegło.

-I jak, udało wam się coś uzgodnić? - Zapytał z nadzieją w głosie Gruszkowy Ogon.

-Pójdziemy walczyć?

-Co ten rybi pysk tu robi?! - Nad pytania wszystkich uniósł się syk Sosnowej Igły. Pręgowany kocur strzepnął wściekle ogonem w stronę dopiero co wygnanej z klanu rzeki kocicy. - To zakładniczka?

-Nie, nie żadna zakładniczka. - Ruchem ogona Szyszkowa Gwiazda zachęciła nowo przybyłą, aby podeszła do przodu. - Koty obu klanów! Oto Fiołkowy Płatek. - Przedstawiła ją. - Wizyta w klanie rzeki poszła nie po naszej myśli, ona stanęła po naszej stronie, za co przypłaciła wygnaniem ze swojego klanu. Doceniamy to, co dla nas zrobiła, dlatego wszystkich proszę o traktowanie jej z szacunkiem, jest teraz jedną z nas. Członkinią klanu pioruna.

-Jak na razie możecie się rozejść. - Dodała Brunatna Gwiazda. - Musimy złapać jak najwięcej zwierzyny, aby nie umrzeć z głodu. Do czasu, aż nie wymyślimy innego planu na pokonanie klanu ostrza zostaniemy tutaj.

 Koty rozeszły się niechętnie. Sosnowa Igła jednak pozostał na miejscu.

-Nikt jej tu nie chce! - Syknął. - Niech wraca do swojego klanu rybich pysków!

-Czego nie rozumiesz?! - Poirytowana Zacienione Oko już odchodziła, jednak słysząc syk ojca zawróciła, gotowa na kłótnię. - Rzuciła wyzwanie Dzwoniącej Gwieździe w naszej obronie, ale on ją wygnał. Czego nie rozumiesz mysi móżdżku?

-Nie odzywaj się tak do mnie! - Prychnął natychmiastowo kocur. - Trochę więcej szacunku! Gdyby nie ja, nie byłoby cię na świecie! Wiesz co, nie obchodzi mnie, gdzie ta śmierdząca sterta pcheł pójdzie, ale ty możesz iść z nią.

-Z kolei ty możesz możesz zamknąć ten swój wielki, brzydki psi pysk z tego świata, albo chociaż trzymać się z daleka ode mnie i Fiołkowego Płatku. - Ciemnoruda kocica obnażyła kły. - Jeśli ktoś jest tu stertą pcheł, to tylko i wyłącznie te, Sosnowa Igło.

 Szyszkowa Gwiazda była zadowolona, że Zacienione Oko przeciwstawia się wojownikowi, jednak sytuacja była już tak napięta, że obawiała się, że dojdzie do walki. Musiała przerwać kłótnie, dlatego też ruszyła do przodu, stając między wojownikami.

-Sosnowa Igło spokojniej. - Mruknęła. - Ty też, Zacienione Oko. - Formalnie upomniała przyjaciółkę, jednak skrycie posłała jej pełen satysfakcji uśmiech, który niewidoma wydawała się odwzajemniać. - Idźcie polować, byle osobno. 

-Idziesz ze mną, Szyszkowa Gwiazdo? - Zaproponowała ciemnoruda kocica od razu. - Weźmiemy też ze sobą Krótkiego Ogona i może Lisią Kitę.

-Idźcie sami, ja potem do was dołączę. - Odparła szylkreta patrząc, jak biały, pręgowany wojownik oddala się. - Chcę upewnić się, że Fiołkowy Płatek poczuje się tu na tyle dobrze, na ile to tylko możliwe. - Dodała ciszej, aby stojąca nieopodal ciemnobrązowa wojowniczka jej nie usłyszała. Po tej krótkiej wymianie zdań podeszła do niej.

-Jeśli nie chcecie, żebym została, to naprawdę, nie jestem zła, po prostu pójdę. - Miauknęła przybyła z klanu rzeki kocica.

-Nie gadał głupot. Chcemy, żebyś z nami została. - Uspokoiła ją Szyszkowa Gwiazda. - Wiesz, Sosnowa Igła jest...no jest jaki jest, ale go już chyba nic nie zmieni. Wiem, że to trudne, ale staraj się nie przejmować jego wyzwiskami.

 Fiołkowy Płatek kiwnęła głową na znak, że zrozumiała.

-Powoli robi się ciemno. - Zauważyła pręgowana kocica. - Muszę wrócić jeszcze na chwilę do klanu rzeki, chodź ze mną. Potrzebuję twojej pomocy ten jeden raz.

-Chodzi o twoje kocięta, prawda? - Odgadła od razu przywódczyni. - Na twoim miejscu też nie chciałabym, aby moje kocięta były w klanie, z którego mnie wygnano beze mnie, ale nie sądzisz, że to ryzykowne? Nawet, jeśli naprawdę uda się nam je odbić z obozu klanu rzeki, nie chcę dawać ci fałszywej nadziei. Możliwe, że umrą z głodu.

-Nie umrą, zadbam o to. - Uparła się Fiołkowy Płatek. - Muszą być przy mnie. Proszę, potrzebuję twojej pomocy. Mam już nawet plan, znam dobrze patrole klanu rzeki i wiem, jak je ominąć. Wyruszymy, kiedy księżyc będzie w najwyższym punkcie, i zakradniemy się od tyłu, prosto do żłobka. Moje kocięta są pewnie pod opieką Rozbrzmiewającego Śmiechu, bo to ona jest jedyną karmicielką. To moja przyjaciółka, będzie po mojej stronie i bez problemu odda mi kocięta. Potem wrócimy tutaj razem z nimi.

-Dobrze, pomogę ci. Jestem ci to z resztą winna. - Zgodziła się w końcu pstrokata wojowniczka. - Pójdę odpocząć, skoro mamy wybrać się na nocą eskapadę. Dobranoc.

-Dobranoc. Obudzę cię, kiedy nadejdzie czas.



Wojownicy tom VI Rozlew KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz