Rozdział 8

148 10 27
                                    

 Następnego ranka kiedy Szyszkowa Gwiazda wstała Zacienionego Oka nie było już w legowisku, a przed jej pyskiem leżała długa, cienka żmija, której czarne łuski błyszczały. Kocica zjadła ją w kilku kęsach, po czym wolnym krokiem wyszła z legowiska. Nie widziała nowo mianowanych wojowników, dlatego uznała, że zapewne ktoś zwolnił ich już z patrolu. 
 Wolnym krokiem skierowała się w stronę legowiska wojowników, żeby zobaczyć, czy odpoczywają. Dzisiaj powinni nie mieć żadnych obowiązków. - Mruknęła do siebie w duszy. - Muszą porządnie odpocząć po czuwaniu. Kiedy weszła do legowiska zastała całą trójkę nowo mianowanych. Siedzieli na legowiskach.

-Witajcie. - Powitała ich lekkim skinieniem głowy. - Jak po czuwaniu?

-Dobrze. - Burknął chłodnym głosem Tajemnicza Przepaść, nawet nie patrząc na przywódczynię. - A co cię to?

 Mknący Wiatr trzepnęła przyjaciela w ucho, wydając z siebie rozbawiony syk.

-Dobrze. - Miauknęła odpowiadając na wcześniejsze pytanie szylkrety. - Ale było zimno! Mamy szczęście, że śnieg zdążył stopnieć.

-Mam nadzieję, że nie masz nic przecinko temu, że zająłem twoje stare legowisko. - Odezwał się Jerzykowa Łapa, wydawał się być wykończony, a jego krótkie, brązowe futro było potargane. - Nie ma już innych miejsc.  Teraz jest nas sporo, skoro są tu też koty z klanu cienia.

-Jasne, nie ma problemu. - Mruknęła od razu Szyszkowa Gwiazda, spoglądając na ucznia. - Lepiej, żeby ktoś je zajął, niż żeby się kurzyło. A teraz lećcie do spania, zasłużyliście, po całej nocy czuwania. No dobrze, już wam nie przeszkadzam. Jak już się porządnie wyśpicie możecie zapolować.

 Wczoraj mianowani wojownicy skinęli głowami  prawie w tym samym czasie, a przywódczyni skierowała się do wyjścia z legowiska. Gdy tylko wyszła na polanę na grzbiecie poczuła przyjemne ciepło słońca. Spojrzała w niebo, prawie nie było na nim chmur i chociaż nadal było dosyć chłodno słońce świeciło, topiąc ostatnie resztki śniegu. Oby zostało tak ciepło. - Prosiła w myślach Klan Gwiazdy. - Będzie więcej zwierzyny, a im więcej jedzenia, tym mniej śmierci.
 Ruszyła w stronę wyjścia z obozu, chciała udać się na polowanie w okolicach Wysokich Sosen. Teraz, kiedy nie było tam dwunożnych, bo ścinali i zasadzali tamtejsze drzewa tylko w porze zielonych liści lub porze nowych liści było tam sporo zwierzyny, którą koty mogły spokojnie łapać.
 Kiedy wyszła już z obozu dogoniła ją Zacienione Oko. Niewidoma zrównała z nią krok.

-Co powiesz na wspólne polowanie? Krótki Ogon obiecał Gruszkowemu Ogonowi pomóc wyjaśnić Przepołowionej Łapie najlepsze miejsca do polowania, więc nie mogę iść z nim. - Wyjaśniła.

-Chętnie. - Odparła Szyszkowa Gwiazda. - Przy okazji znowu mamy chwilę na rozmowę. Są jakieś nowe wieści odnośnie waszych kociąt? Któryś z medyków już to potwierdził? W ogóle rozmawiałaś z Czarnym Nosem, Ziołową Skórą, albo Gradowym Wzgórzem?

-Rozmawiałam. - Miauknęła ciemnoruda kocica. Zwolniła trochę kroku, a nie chcąc iść szybciej niż ona Szyszkowa Gwiazda zrobiła to samo. - Na szczęście to tylko fałszywy alarm. Nie będzie kociąt i bardzo dobrze.

-Myślałam, że chcesz mieć kocięta. - Zdziwiła się przywódczyni.

-Tak, ale chcę, żeby moje kocięta dożyły mianowania na wojowników, czy medyka. - Zaczęła objaśniać spokojnie. - A my głodujemy. Może teraz jest cieplej, ale to tylko chwilowe. Zapiaszczona Skóra już prawie umarła, oba klany są wychudzone. Gdybym teraz miała kocięta, nie wiem, ile by ich było. Z jednym dałabym radę, ale przy takim deficycie zwierzyny, a do tego zagrażającej nam bitwie to zbyt duże ryzyko. Jeśli te lisie serca z klanu ostrza lub klanu wiatru nie zabiją ich podczas ataku, prędzej czy później zapewne umarłyby, bo nie miałabym dosyć mleka. Za to muszę przyznać, że noc spędzona z Krótkim Ogonem w...wiesz jaki sposób była przyjemna.

-Wierzę. - Szyszkowa Gwiazda zachichotała lekko, rozumiała, dlaczego Zacienione Oko cieszyła się, że nie będzie miała kociąt, jednak trochę żałowała, że jeszcze ich nie będzie. - Wiesz, chyba nie każdy podziela twoje przekonania o ryzyku posiadania kociąt. Widziałaś, że brzuch Zapiaszczonej Skóry ostatnio się zaokrąglił? Tylko delikatnie, ale nie jest już chuda, a to może oznaczać kocięta, chociaż pewnie trochę na nie poczekamy, zanim się pojawią klan cienia może wróci już na swoje tereny. Ciekawa jestem, kto jest ich ojcem.

-To oczywiste, że Lisia Kita, ty mysi móżdżku. - Niewidoma zaśmiała się ciepło. - Na początku myślałam, że sobie ciebie nie odpuści, ale Zapiaszczona Skóra zmieniła jego postrzeganie ideału. Obaj moi bracia będą mieli kocięta, a do tego będą w podobnym wieku, ciekawie. 

-Szkoda tylko, że Borsucza Pręga nie pozna swoich. - Mruknęła szylkreta smętnie, przypominała sobie widok zakrwawionego, porozdzieranego na strzępy i zupełnie zbezczeszczonego ciała kocura. - Byłby dobrym ojcem.

-Jestem pewna, że Wężowa Łuska zrobi wszystko, żeby maluchy były świadome, kim był jej ojciec. - Zacienione Oko nagle zatrzymała się, uważnie nasłuchując, szybko jednak znowu ruszyła. - A ja jej w tym pomogę.

 Szyszkowa Gwiazda otworzyła pysk, aby odpowiedzieć, kiedy  nagle usłyszała w krzakach szelest. Były kawałek od Wysokich Sosen, dlatego mógł się tu zabłąkać jakiś pieszczoch. Instynktownie wysunęła pazury, jednak starała się nie jeżyć futra, skierowała się w stronę krzaku, z którego dobiegł szelest.

-Wyjdź, wiemy, że tam jesteś.

 Zza krzaków wyszedł przerażony, kremowy kocur. Jego oczy były matowe, a w jaskrawozieloną obrożę, z której zwisała błyszcząca plakietka w kształcie listka były wkręcone ciernie.

-Wy! - Syknął kocur, wlepiając wzrok w Szyszkową Gwiazdę. - Znowu was spotykam wy...wy pchlarze! Zabiłyście króliki moim domownikom, wy dzikusy!

-Spokojnie, potrzebowałyśmy jedzenia, nasz klan umierał z głodu. - Próbowała wyjaśnić Zacienione Oko, zanim Szyszkowa Gwiazda zdążyła się odezwać. - Dziwie się, że ty nie chciałeś ich złapać, w końcu to normalne.

-Normalne? Normalne!? - Oczy kocura błysnęły furią, a jego krótkie stępione pazury były wysunięte. - Moi domownicy pomyśleli, że to ja je zabiłem i wyrzucili mnie z domy!

-Przykro mi. - Szylkreta wyszła naprzód, stając bliżej kocura, było jej go żal, w końcu stracił dom z ich winy, ale z drugiej strony potrzebowali jedzenia, w końcu im nikt go nie daje i sami muszą je łapać. - Bardzo potrzebowaliśmy tamtych królików, w naszym klanie są też koty, które nie mogą dla siebie polować, ktoś musi o nie zadbać. Wiesz, rozumiem, że trudno ci po tym, jak dwunożni wyrzucili cię z domu, ale zawsze możesz zamieszkać z nami, pokazalibyśmy ci nasze życie, może zmieniłbyś co do nas zdanie.

-Dołączyć do was?! Nigdy! - Syknął kocur. - Nie stanę się takimi brutalnymi dzikusami jak wy! Myślicie, że nie słyszałem opowieści innych kotów?! Słyszałem, że na kościach ostrzycie sobie zęby i pazury! Dzikusy!

 Kocur odbiegł w krzaki, wojowniczki wymieniły między sobą spojrzenia. Szyszkowa Gwiazda poczuła się winna jego sytuacji, jednak starała się mówić sobie, że musieli to zrobić. Po kilku chwilach przyjaciółki ruszyły w dalszą drogę do Wysokich Sosen, aby po chwili zacząć polowanie.

Wojownicy tom VI Rozlew KrwiWo Geschichten leben. Entdecke jetzt