Rozdział 28

134 10 37
                                    

  Wojowniczki przed powrotem do obozu postanowiły zapolować. Szyszkowa Gwiazda na długość lisa przed sobą zauważyła drozda. Od razu przyczaiła się w śniegu. W końcu jakaś zdobycz, którą można złapać bez biegania po całym wrzosowisku. - Pomyślała. 
 Szybko i sprawnie wyskoczyła wprost na ptaka, którego zabiła jednym, precyzyjnym ugryzieniem.

-Lisia Kita chyba jest gdzieś w okolicy. - Mruknęła Zacienione Oko. - Czuję jego zapach. Pewnie poluje dla Zapiaszczonej Skóry i kociąt.

-Chcesz iść zapolować z nim? - Spytała przywódczyni, podchodząc do przyjaciółki. - Jeśli tak, to możemy, tylko zakopię tego drozda. Potem go zabierzemy.

-Możemy. - Odparła ciemnoruda wojowniczka. - Będę mogła powiedzieć mu o tym, o czym powiedziałam tobie.

-Ale czekaj, mówiłaś, że raczej nie odchodzisz. - Przypomniała Szyszkowa Gwiazda. - Więc po co chcesz mu mówić?

-Sama nie wiem, po prostu chyba lepiej, jeśli mu o tym chociaż wspomnę. - Wyjaśniła niewidoma spokojnie. - To mój brat. A teraz, kiedy nie żyje Borsucza Pręga i Wilcza Przepaść, to nie licząc siebie nawzajem mamy tylko Sosnową Igłę. Czy raczej on ma, bo dla mnie nigdy nie był wsparciem. Nawet, jeśli odejdę, chcę, żeby on o tym wiedział i o tym, jak ja się z tym wszystkim czuję.

-Dobrze. Chodźmy.

 Zakopawszy drozda, Szyszkowa Gwiazda razem z Zacienionym okiem ruszyły śladem wojownika. Nie szły długo, nie przeszły nawet połowy długości drzewa, a już natrafiły na polującego wojownika. Przyczajał się na zająca. Nie chcąc mu przeszkadzać, kocice usiadły kawałek dalej i patrzyły, jak z trudem łapie zdobycz. Kocur był co prawda szybszy od większości kotów z klanu pioruna - jedynym kotem, z którym nigdy nie udało mu się wygrać, była jego siostra - nadal brakowały mu charakterystycznej dla kotów klanu wiatru wychudzonej budowy działa, wydłużonego ogona i umięśnionych, silnych, długich łap.

-Hej, Lisia Kito! - Zawołała go pręgowana kocica.

-Zacienione Oko, Szyszkowa Gwiazdo! - Wojownik ruszył w ich stronę, w pysku trzymając zdobycz. - Dobrze was widzieć.

-Ciebie także, Lisia Kito. - Miauknęła sympatycznie przywódczyni.

-Macie ochotę na wspólne polowanie? - Zaproponował rudy kocur. - Tylko nie na żadne króliki i zające. Biegłem już za trzema, jestem wykończony. Jak koty klanu wiatru dają radę cały czas biegać. Nawet gdybym chciał się przyczaić, tutaj nawet nie ma gdzie! Same wrzosy. - Przewrócił oczami.

-Nie jest tak źle. - Odezwała się zastępczyni Szyszkowej Gwiazdy. - Wystarczy biec.

-Łatwo ci mówić. - Sapnął kocur, zaczynając droczyć się z siostrą. - Nogi masz długie jak jakieś patyki.

 Niewidoma zaśmiała się krótką chwilę, ale nie trwało to długo. Jej ślepe oczy błysnęły nerwowo. Widać było, że stresowało ją wyznanie bratu tego, co czuje odnośnie klanów. Lisia Kita od razu to wyłapał.

-Coś nie tak? - Spytał. - Właściwie po co ja w ogóle cię pytam. Widać, że tak. Nie umiesz ukrywać emocji.

-Wszystko dobrze. - Kocica zdobyła się na uśmiech. - Pogadamy?

-Może ja lepiej zostawię was samych.

-Możesz zostać. - Powiedziała do niej Zacienione Oko, a rudy wojownik rzucił siostrze pytające spojrzenie. - Tylko...to zabrzmi nie miło, ale nie wtrącaj się. To sprawa między mną, a Lisią Kitą. Nie chcę... żebyś też na tym ucierpiała, jasne?

 Szylkreta i tak odeszła kawałek dalej, zostawiając ich samych. Była ciekawa jak przebiegnie rozmowa, ale nie chciała im przeszkadzać. Po prostu siedziała i czekała. Była na tyle blisko, że słyszała, że coś mówią, jednak na tyle daleko, że nie rozumiała ich słów. Gdyby tylko trochę wytężyła słuch mogłaby wszystko podsłuchać, jednak nie chciała tego robić. To była ich rozmowa.

-Co?! Nie możesz tego zrobić! - Usłyszała sfrustrowany krzyk wojownika. Miała się nie wtrącać, ale chcąc uspokoić całą sytuację podeszła bliżej. 

-Lisia Kito, spokojnie. - Mruknęła.

-Nic nie mów. - Odparł Lisia Kita. - Przepraszam, Szyszkowa Gwiazdo, ale Zacienione Oko wspomniała ci już, żebyś się nie wtrącała!

-Ale ona ma rację. - Odezwała się niewidoma. - Tak, to sprawa między nami, ale powinieneś się uspokoić, daj mi dokoń...

-Ale jak ja mam się niby uspokoić?! - Prychnął kocur. - Po tym, co mi powiedziałaś to niemożliwe. Jak możesz w ogóle chcieć zostawić klan pioruna i zostać z tymi lisimi sercami!? Mam ci przypomnieć, że Tygrysia Gwiazda zabił Borsuczą Pręgę?!

-Ale powiedział, że mu przykro, i że Ostry Ząb mu groził! - Przypomniała ciemnoruda wojowniczka. - Z resztą nawet nie dałeś mi dokończyć! Nie jestem pewna, czy odejdę! A nawet, gdybym była, ty może pomyślałbyś o mnie!? W klanie wiatru mogłoby być mi lepiej, gdyby nie...

-Pomyśleć o tobie!? - Syknął Lisia Kita. - Chcesz nas zostawić! A co ze mną? Z Krótkim Ogonem?! Z Czarnym Nosem?! Z Szyszkową Gwiazdą?! Naprawdę już ci na nas nie zależy!? Nie zależy ci na całym klanie pioruna! - Powiedział pełny wściekłości. 

-Czy ty widzisz coś poza własnymi wąsami?! - Prychnęła w końcu poirytowana Zacienione Oko.

-O to samo mógłbym spytać ciebie! - Zripostował wojownik. - Nie masz w sobie nawet odrobinę lojalności! Co powiedziałaby o tobie Wilcza Przepaść, gdyby to widziała?! Znienawidziłaby cię. Może i Sosnowa Igła nigdy nie miał racji, mówiąc, że jesteś gorsza przez swoją ślepotę, ale jeśli kiedykolwiek powie, że nie jesteś lojalna, będę mógł przyznać mu rację!

-Więc oboje będziecie się mylić! Jestem lojalna!

-To dlaczego nas zostawiasz?!

-Której części "nie jestem pewna, czy odejdę do klanu wiatru" nie rozumiesz? - Zapytała w odpowiedzi kocica.

-Tej samej, której ty w słowie "lojalność" lub "oddanie" - Odparł Lisia Kita. - Zradzasz nie tylko swój klan, ale i mnie! Tak samo Borsuczą Pręgę! Obiecaliśmy być sobie nawzajem lojalni, jak rodzeństwo!

-Lisia Kito, koniec tego. - Szyszkowa Gwiazda nie mogła wytrzymać siedzenia w ciszy, kiedy dwójka bliskich jej kotów, dodatkowo będąca zawsze nierozłącznym rodzeństwem oczernia się nawzajem.

-Pamiętasz, co mówiliśmy?! "Kto ją złamie, nie jest już jednym z nas". - Kocur zignorował ją. - Złamałaś obietnicę! Nie jesteś już moją siostrą. - Jak mogłaś?! Jesteś nielojalna! Wężowy język... - prychnął.

 Wojownik odwrócił się napięcie i powoli odszedł.

-Lisia Kito! - Zawołała za nim Zacienione Oko, z jej oczu powoli pociekły łzy. Masa łez. - Nie zostawiaj mnie samej! Jesteś jedyną prawdziwą rodziną, która mi została!

 Rudy kocur zignorował ją, szedł dalej, nawet się nie odwracając. Szyszkowa Gwiazda od razu podeszła do przyjaciółki i stanęła obok niej. Jej futra ocierały się o siebie.

-Będzie dobrze. - Mruknęła, chcąc ją uspokoić. Położyła swoją głowę na jej głowie, przytulając ją. - Daj mu ochłonąć, przejdzie mu.

-Nie przejdzie. - Odparła niewidoma. - Znam go przecież. On rzadko kiedy jest aż tak wkurzony, a kiedy już jest, to się nie zmienia.

-Może tym razem się jednak zmieni. Wracajmy lepiej do obozu. Przyda ci się odpoczynek.

-To nic nie da. 

-Da tyle, że będziesz mogła się z tym przespać. - Przekonywała ją przywódczyni.

-Nie, to nie pomoże. - Niewidoma skierowała pysk ku niebu, na którym błyszczały gwiazdy Srebrnej Skóry. Potem rzuciła spojrzenie Szyszkowej Gwieździe. - Przepraszam. - Szepnęła.

-Nie przepraszaj za to, jak się czujesz. Nie jestem zła. - Pocieszała ją szylkreta. - Fakt, chciałabym, gdybyś została, jesteś dla mnie bardzo ważna, ale nie będę zatrzymywać się w klanie pioruna na siłę. Chcę, żebyś ty też była szczęśliwa.

-Dziękuję, że mnie w tym wspierasz. - Zastępczyni mocniej wtuliła się w krótkie futro swojej przywódczyni. Z jej oczu nadal ciekły łzy, ale wydawała się być spokojniejsza. - Zostaniemy tu jeszcze chwilę? Chcę pobyć sama z tobą.

-Jasne.

Wojownicy tom VI Rozlew KrwiWhere stories live. Discover now