Rozdział 3

150 10 21
                                    

 Szyszkowe Futro obserwowała cały klan ze swojej pozycji przed legowiskiem wojownika. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a niedawno skończył się pogrzeb Różanej Gwiazdy. Mimo tego, że nie było jeszcze specjalnie późno kocica wstała z miejsca i ruszyła do legowiska wojowników, chcąc odpocząć. Jutro nie będę mogła zjeść ziół podróżnych, ani nic innego puki nie podzielę języków z Klanem Gwiazdy. - Przypomniała sobie. - Muszę się porządnie wyspać, przed tak długą drogą.
 Ułożyła się na swoim posłaniu, zwrócona pyskiem do wyjścia. Dopiero po kilku chwilach zorientowała się, że leżąca niedaleko jej Zapiaszczona Skóra spogląda w jej stronę. Szylkreta odwróciła pysk w jej stronę. Jasnoruda wojowniczka cicho mruknęła w jej stronę:

-Nie powinnaś spać w legowisku przywódcy? 

-Oficjalnie jeszcze nie jestem przywódczynią. - Odparła szybko szylkreta. Wizja spania w zimnym legowisku w samotności nigdy jej się nie podobała. - Na razie wolę jeszcze spać tutaj.

 Zapiaszczona Skóra skinęła w odpowiedzi głową, a Szyszkowe Futro znów ułożyła się na posłaniu. Zanim zasnęła co chwilę zerkała na wyjście z legowiska, wiedziała, że jej relacja z przybranym synem jest bardzo skomplikowana, ale miała nadzieję, że może Tajemnicza Łapa przyjdzie do niej, tak jak kiedyś jego siostra, to jednak się nie stało, a przyszła przywódczyni w końcu zasnęła.

 Następnego dnia kocica obudziła się na kilka chwil przed świtem. Wyszła z legowiska wojowników i przysiadła przed jego wejściem, układając swoje lśniące, puchate futro. Po niedługim czasie zobaczyła, jak z jaskini, w której spali medycy żwawym krokiem wychodzi Czarny Nos, kierując się w jej stronę. 

-Gotowa na podróż? - Spytała miodoworuda kocica spokojnym głosem, jak gdyby nic złego się nigdy nie stało. - Kiedy nas nie będzie Brunatna Gwiazda zajmie się obozem.

-Możemy poczekać do jutra? - Poprosiła nalegająco szylkreta, nie chciała musieć opiekować się klanem, skoro najpierw chciała zadbać o swoją i tak już nadniszczoną psychikę. - Proszę.

 Czarny Nos spojrzała na nią zmieszana. Przez chwilę patrzyła w ciszy na swoje łapy, po chwili jednak odpowiedziała:

-Rozumiem, że się martwisz. - Medyczka spojrzała prosto w jej oczy. - Dasz radę, no a klan potrzebuje przywódcy. Wiem, jak wygląda ta ceremonia, chociaż nigdy nie byłam z przyszłym przywódcą przy Księżycowym Kamieniu i uwierz, nie ma się czego bać. - Jej żółte oczy błysnęły tajemniczo. - Może nawet spotkasz Różaną Gwiazdę.

 Szyszkowe Futro skinęła powoli głową, po czym wstała z miejsca.

-Chodźmy. - Mruknęła krótko.

 Pstrokata wojowniczka wstała z miejsca i z medyczką u boku skierowała się w stronę wyjścia z obozu. Większość klanu jeszcze spała, dlatego też nikt ich nie pożegnał, kiedy opuszczały kotlinę.
 Kiedy szły przez ośnieżony las ich łapy były całe mokre z powodu topniejącego powoli śniegu. Widocznie mimo tego, że nadal był to zaledwie początek pory nagich drzew nadeszło kilka dni ocieplenia. Idąc tak Szyszkowe Futro zaczęła rozmyślać nad tym, co będzie, kiedy wróci do obozu, już z nowym imieniem, rangą i przywilejami, a także wieloma obowiązkami i dodatkowymi zmartwieniami. Muszę wybrać zastępcę. - Uświadomiła sobie. - Upiorne Serce chyba by nim został, gdyby Różana Gwiazda nie wybrała mnie, chociaż on jest już stary, ale nadal jest dobrym wojownikiem. W klanie jest tyle dobrych wojowników... - W pewnej chwili uśmiechnęła się sama do siebie, już wiedziała, co zrobi. - Może jednak wybór nie będzie aż taki trudny.

 Słońce było już ledwo widoczne nad oddalonymi terenami klanów, podczas gdy Szyszkowe Futro razem z Czarnym Nosem czekały na odpowiedni moment, aby wejść to ciemnych tuneli, gdzie szylkreta miała stać się oficjalną przywódczynią. Ciekawe, jak będzie to wyglądać. - Rozmyślała. - Może podobnie jak ceremonia na wojownika, albo na zastępcę.

-Zanim nadejdzie czas, żeby iść do jaskini Księżycowego Kamienia zdążę chyba upolować mysz czy dwie. - Odezwała się medyczka. - Co prawda ty nie możesz jeść przed dzieleniem snów z przodkami, ale ukryję je gdzieś w okolicy i zjemy je rano, bo wtedy nie będzie już czasu na polowanie.

-Mam iść z tobą? - Zaproponowała wojowniczka.

-Nie, ty tu zostań. - Czarny Nos uśmiechnęła się łagodnie. - Dawno nie miałam okazji zapolować, szkoda tylko, że nie ma tu Ziołowej Skóry. - Na wspomnienie o swojej przyjaciółce z klanu cienia miodoworuda kocica zarumieniła się lekko.

-Jasne, to miłego polowania.

 Szyszkowe Futro odwróciła się w stronę Drogi Grzmotu, którą wcześniej przekroczyły, aby znaleźć się przy Wysokich Skałach. Wtedy zorientowała się, że po drugiej stronie są dwa koty, chociaż w promieniach oślepiającego, zachodzącego słońca trudno było jej dostrzec ich umaszczenia. Mimo to do nozdrzy kocicy dotarł ich niesiony z wiatrem zapach, jej futro momentalnie zjeżyło się. Tygrysia Gwiazda szedł w jej stronę.
 Kocur musiał rozpoznać ją dopiero, kiedy podszedł bliżej. Idąc w jej stronę położył lekko uszy po sobie, a krocząca obok niego ciemnobrązowa kotka o sporych, brązowych oczach i białej plamie na prawie całej tylnej lewej łapie patrzyła na Szyszkowe Futro niepewnie.

-Witaj, Szyszkowe Futro. - Tygrysia Gwiazda skłonił przed nią głowę. - Co tu robisz.

-No pomyśl. - Syknęła wojowniczka, miała ochotę rozszarpać go za to, co zrobił jej córeczce. - Przyszłam odebrać dziewięć żywotów.

-To znaczy, że Różana Gwiazda... - Odezwał się krótko kocur. - Przykro mi.

-Przykro? - Prychnęła szylkreta wściekle. - Zabiłeś dwa nasze koty! Zamordowałeś ich z zimną krwią bez żadnego powodu, a teraz jest ci przykro?!

-Ty nic nie rozumiesz. - Tygrysia Gwiazda zwrócił wzrok na swoje łapy. - Ja...musiałem.

-Tak, jasne, musiałeś! - Błękitne oczy kocicy błyszczały gniewem, a od jej wysuniętych pazurów odbijał się lekko blask słońca. - Klan Gwiazdy przyszedł do ciebie i kazał ich zabić!? Uważaj, bo ci uwierzę!

-Ale, Tygrysia Gwiazda mówi prawdę. - Pierwszy raz odkąd rozpoczęła się rozmowa odezwała się uczennica. - Musieliśmy to zrobić. 

-Słuchaj, Szyszkowe Futro. - Zaczął tłumaczyć ciemnobrązowy kocur, przez cały czas nie spojrzał kocicy w oczy nawet raz. - Musiałem to zrobić. On...to znaczy Ostra Gwiazda groził nam. I tak zaczął polować na naszych terenach, my głodujemy tak samo jak wy, ale raz przyszedł i powiedział mi, że mamy zapolować na waszych terenach, albo nas wybije. To, co widzicie na zgromadzeniach to tylko część ich klanu, ich jest pełno! Potem musieliśmy go słuchać, jakimś cudem wiedział, że zaatakujecie kazał mi udawać, że to co stanie się potem jest zemstą. Kazał nam zabić konkretnie Borsuczą Pręgę, a w przypadku tej uczennicy on po prostu powiedział mi gdzie mam czekać i kazał zabić pierwszego kota, jakiego zobaczę i...padło na nią. Kilka dni temu my nie chcieliśmy już dłużej współpracować, on wtedy się wkurzył...zabił Rzeczną Smugę!

 Futro szylkretowej kocicy momentalnie przestało się jeżyć, schowała pazury. Teraz rozumiała, dlaczego Tygrysia Gwiazda robił te złe rzeczy, ale nadal była zła za to, co zrobił Figlarnej Łapie. Nie wiedząc co powiedzieć spojrzała na swoje łapy.

-Kim ona była? - Spytał przywódca klanu wiatru drążącym głosem.

-Nazywała się Figlarna Łapa, ale była już w wieku wojowniczki. - Wyjaśniła smętnie pstrokata wojowniczka, kiedy o tym mówiła z jej oczu pociekło kilka łez. - Była moją przybraną córką.

-Przykro mi, że zginęła i przepraszam. - Mruknął kocur pod nosem. - Ale...musiałem dbać o dobro mojego klanu, ale mam dosyć tego, co muszę robić. Przyszedłem prosić Klan Gwiazdy o radę.

 Szyszkowe Futro już otwierała pysk, jednak nie zdążyła odpowiedzieć. Do grupy kotów podbiegła Czarny Nos, spojrzała na Tygrysią Gwiazdę z odrazą, jednak nic nie powiedziała, zwróciła się tylko do wojowniczki klanu pioruna:

-Musimy już iść. - Oznajmiła. - Klan Gwiazdy czeka.

-Pójdę z wami. - Stwierdził kocur, po czym zwrócił się do uczennicy. - Ty pilnuj wejścia, Skacząca Łapo.

 Koty ruszyły w stronę Ust Matki, Szyszkowe Futro poczuła ogromną ekscytację, a jednocześnie lęk, nie mogła doczekać się tego, co ma się stać.

Wojownicy tom VI Rozlew KrwiWhere stories live. Discover now