Kiedy szylkreta obudziła się nad ranem nadal miała wątpliwości odnośnie walki. Zanim ogłosi, klanom na co się zdecydowała chciała jeszcze poczekać. Usiadła przy wejściu do legowiska i zaczęła układać futro. Widziała, jak starszyzna, a razem z nią niewielka grupa kotów właśnie wraca do obozu. Chyba pochowali Wilczą Przepaść. - Uświadomiła sobie smętnie. - Zapewne jest już w Klanie Gwiazdy, oby było jej tam dobrze.Kilka chwil później do przywódczyni podeszła jej przyjaciółka, przysiadła obok. Nie wyglądała, jakby była w żałobie, chociaż po dokładnym przyjrzeniu się było widać lekkie zaczerwienione na jej oczach, zapewne wywołane łzami. Naprawdę dobrze znosi śmierć Wilczej Przepaści. - Pomyślała przywódczyni.
-I jak, przemyślałaś, to o czym ci mówiłam, Szyszkowa Gwiazdo? - Zapytała niewidoma. - To bardzo ważne, wiesz o tym.
-Tak, wiem. - Odparła Szyszkowa Gwiazda, opierając pysk na głowie Zacienionego Oka. Wiedziała, że kiedy jej o tym powie wszystko praktycznie stanie się oficjalne, przez chwilę czuła, jakby głos utykał jej w gardle. - Zaatakujemy jutro o świcie. Idą oba klany, oprócz tych najstarszych, najmłodszych i rannych. Nie damy rady zabić Ostrej Gwiazdy, ale go przegonimy.
-I to jest mądry plan! Wiedziałam, że podejmiesz właściwą decyzję. - Mruknęła entuzjastycznie niewidoma. - To jak, ogłosisz to na zebraniu klanu, czy mam wszystkim przekazać?
-Ogłoszę to, więc już możesz szykować się na zebranie. - Powiedziała spokojnie przywódczyni, wstając z siadu. - Mam nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji.
-To duże ryzyko, a dla ciebie spora odpowiedzialność, opiekować się całym klanem. - Miauknęła ze współczuciem ciemnoruda, pręgowana kocica, w jej zielonych, ślepych oczach przez uderzenie serca mrugnęło poczucie winy. - Wiem, że ze wszystkim sobie poradzisz i ty też to wiesz. A jakbyś kiedykolwiek miała wątpliwości, to pamiętaj, że ja tu jestem. Zawsze będę. Nawet, jak ja już umrę, a ty nadal będziesz żyć, to nie odstąpię cię na krok. Będę w każdym twoim śnie razem z tobą.
-Nie, nie będziesz. - Odpowiedziała prędko szylkreta. Nie chciała nawet dopuszczać do siebie możliwości śmierci kota tak ważnego dla niej, jak Zacienione Oko. - Będziesz żyła i nie umrzesz zbyt szybko. Nie możesz umrzeć.
-Ale jeśli...
-Nie. Nie pozwoliłabym ci.
-Ja tobie też nigdy nie pozwolę umrzeć. Gdyby nie ty nadal siedziałabym w żłobku.
-Przestań to w kółko powtarzać. - Szylkreta trzepnęła przyjaciółkę w ucho. Przez kilka chwil mogła znów poczuć się jak uczennica. To były wspaniałe czasy. - Nie jesteś mi nic winna i nigdy nie będziesz. Zrobiłaś dla mnie już tak wiele...nie mogłabym wymarzyć sobie lepszej przyjaciółki.
-Ja też nie. - Niewidoma otarła się czule o jej pysk. - Jesteś najlepszym, co mogło mnie spotkać.
Stały tak przez kilka chwil, aż w końcu Szyszkowa Gwiazda zrobiła krok w tył.
-Powinnam już zwołać zebranie. - Mruknęła.
Kocica z gracją wskoczyła na Wysoki Głaz. Koty, które były na polanie momentalnie zwróciły się w jej stronę, oczywiste było, że zaraz zawoła ich aby podeszli bliżej, dlatego też zanim jeszcze się odezwała wszyscy ruszyli w jej stronę.
-Niech wszystkie koty na tyle dorosłe aby polować, zbiorą się pod Wysokim Głazem na zebranie klanu! - Zawołała donośnie, przywołując tych, którzy nie zdążyli jeszcze opuścić legowisk. Czekając, aż jej pobratymcy zbiorą się pod skałą wzięła głęboki oddech, bała się już tak szybko nadchodzącej walki. - Koty obu klanów! - Miauknęła głośno, gdy wszyscy już się zebrali. - Nadszedł czas, aby zakończyć rządy Ostrej Gwiazdy! Jutro o świcie wyruszymy razem i zaatakujemy! Przegonimy go i ten jego pseudo klan z lasu na zawsze!
![](https://img.wattpad.com/cover/351343465-288-k910080.jpg)
ŞİMDİ OKUDUĞUN
Wojownicy tom VI Rozlew Krwi
Hayran KurguGdy poleje się krew, wojna będzie początkiem pokoju Różana Gwiazda popełniła samobójstwo. Teraz to Szyszkowe Futro musi stanąć na czele klanu i zmierzyć się nie tylko z nadal trwającą żałobą po stracie przybranej córki, a także oskarżeniami ze stron...