Wszyscy mają maski

474 18 0
                                    

Maska może być narzędziem, które pomaga nam wyrazić naszą tożsamość w sposób, który jest zgodny z naszymi wartościami i przekonaniami. Najczęściej używamy jej do prezentowania się w określony sposób, aby inni mogli nas zrozumieć i zaakceptować. Ale w ten sposób możemy zrobić krzywdę sobie. Po pewnym czasie maska przestaję nią być i staję się naszą twarzą. Już nie zakładasz jej na odpowiednie okazję. Po prostu żyjesz z nią codziennie w każdym momencie swojego życia.

Przez prawie cały tydzień próbowałam jakoś sprowokować brata, aby popełnił choć jeden błąd i przyznał się do tego, że był w mieście podczas jego niby wyjazdu. Niestety bezskutecznie.

Dni mijały szybko, aż za szybko. Za nim się obejrzałam był prawie koniec kwietnia. Zbliżały się końcowe egzaminy, które każdy musiał napisać, aby zdać klasę. 

Zamiast się do nich uczuć spędzałam czas z Lilian albo razem z nią spędzaliśmy czas ze znajomymi Nicka. Czasem bywało też tak, że po prostu sama z Nickiem wychodziłam. Czy byliśmy parą? Nie nazwałabym tego tak. Spędzaliśmy razem czas, całowaliśmy się i dzień za dniem co raz bardziej się do siebie zbliżaliśmy. 

W nocy zamiast spać i odpoczywać zazwyczaj siedziałam na łóżku patrząc się w pusty punkt zastanawiając się jak do tego doszło. Myślałam też dużo o Kai'u. Do tego dochodził stres przed egzaminami i tak o to z godziny spędzonej na rozmyślaniu zmieniały się w całe noce. Opuściłam się też z nauką. Nie, żebym przedtem uczyła się doskonale, ale na pewno lepiej niż teraz.

Zżerały mnie nerwy kiedy tylko myślałam o balu. Dzień ten zbliżał się wielkimi krokami, a co za tym szło również ostatnia konkurencja. Czy byłam na nią gotowa? Nie. Czy wmawiałam wszystkim, że wszystko jest w porządku? Tak.

Powoli się podawałam. Z jednej strony kiedy spędzałam czas z Nickiem w końcu czułam, że żyje, ale powoli mnie to przerastało. Uczułam się jak w jakieś klatce, gdzie nie mogę nic zrobić poza oddychaniem i czekaniem co los przyniesie. 

***

Wstałam o dziewiątej rano, był weekend, więc nie musiałam się niczym przejmować prócz tym co zjem dzisiaj. Zrobiłam swoją poranna rutynę jak codziennie i założyłam na siebie szare dresy, czarny top a na to jakąś grafitową bluzę z jakimś logiem, po czym zeszłam na dół. Skierowałam się w stronę kuchni, aby zrobić sobie coś do jedzenia, ale widok, który nastałam totalnie mnie zszokował. Stół był cały zajęty przez liczne jedzenie i picie. Przez chwile zastanawiałam sie czy to moja kuchnia bo mogłabym przysiądź, że nigdy nie widziałam tyle jedzenia co teraz. A w mojej lodówce mam go całkiem sporo.

- O wstałaś już, śpiochu - Usłyszałam głos brata, a po chwili poczułam jak daje mi całusa w czoło - Siadaj zaraz jemy - powiedział dumnie mój brat.

- Ty to zrobiłeś? - spytałam, na co chłopak dumnie kiwnął głową - Po co, aż tyle? 

- Wpadną do nas moi znajomi.

- Gabriel i Chase? - spytałam.

- Nie do końca - powiedział, krojąc jakieś warzywa - Chcę, abyś oficjalnie poznała moją dziewczynę Issę - zdziwiłam się. Widziałam ją może raptem dwa razy i niebyt dużo rozmawiałyśmy. Myślałam, że już nie są razem - I jeszcze wpadnie Adrien.

- Serce zaczęło szybciej bić. Adrien. Od razu przypomniała mi się rozmowa z moim bratem i jakimś chłopakiem, którego nazwał Adrien. 

- A kto to jest ten Adrien? - spytałam. Chciałam wyciągnąć jakieś informację o nim - I czemu o nim wcześniej nie słyszałam?

- A to jakieś przesłuchanie? - zaśmiał się - Adriena poznałem nie dawno, dlatego o nim nie słyszałaś. Właściwie to Issa mi go przedstawiła.

- Kiedy będą? - miałam nadzieję, że uda mi się przez ten czas uda mi się wykombinować jakiś plan. Usłyszałam dzwonek drzwi i wtedy moja nadzieja umarła jak na zawołanie.

Mój wybórWhere stories live. Discover now