Witaj w Hollywood, dziewczynko

494 18 2
                                    


Stoję właśnie przed lotniskiem z dużą beżową walizką czekając na resztę moich znajomych. Przez dwa dni z rzędu namawiałam Kai'a, aby zgodził się na ten wyjazd. Po długim i sensownych argumentach w końcu się zgodził pod warunkiem, że będę codziennie do niego dzwonić rano i wieczorem. Mało zachwycał mnie ten fakt, ale i tak byłam szczęśliwa, że się zgodził.

Trochę stresowałam się samym lotem bo jakbym miała być szczera nigdy nie latałam samolotem. Trochę obciach, ale po prostu nigdy nie miałam takiej potrzeby. A jak już miałam to zawsze jechałam samochodem lub jakimś busem. 

- Madi! - usłyszałam z tyłu jak ktoś mnie woła, ale zanim zdążyłam się odwrócić czyjeś ciało już mnie przytuliło z tyłu. Dobrze wiedziałam kto to był. Olivia. Zawsze radosna ciemno skóra dziewczyna. Nie dało jej się nie lubić. Za nią zauważyłam jak idzie również Isabella, z którą też się przytuliłam. Za dziewczynami dostrzegłam dwa samochody, z których Thomas, Mateo i Tony wyciągali bagaże swoje i widząc różowe i fioletowe walizki z naklejkami mogłam też się domyślić, że wyjmują też dziewczynom. Ale nigdzie nie mogłam zobaczyć pewnego bruneta.

- A gdzie Lilian? - spytała Isabella widząc, że stoję tu całkiem sama. Odwróciłam na nią wzrok co było dość komiczne bo przewyższała mnie prawie o głowę i musiałam przechylić głowę do góry, aby w ogóle ją zobaczyć.

- Poszła zobaczyć za ile jest oprawa - odpowiedziałam.

- Dobra chodźcie do niej - powiedziała najniższa dziewczyna zakładając mi rękę na ramiona - To będzie najlepszy wyjazd na świecie! Czuję to - zaśmiałam się. To może zabrzmieć niedorzecznie, ale po raz pierwszy od długiego czasu czułam, że w końcu wszystko się układa. Czułam, że idę dobrą drogą.

Szkoda tylko, że moja intuicja prawie zawsze się myli.

Weszłam razem z dziewczynami do środka szukając dość wysokiej blondynki, która znając życie kłóci się z kimś. Lilian była niczym tornado. Pojawiała zazwyczaj w najmniej oczekiwanych momentach, ale kiedy już się pojawia to potrafi zniszczyć wszystkich i wszystko na swojej drodze.

Jak powiedziałam tak się stało. Zobaczyłyśmy Lilian przed jakimś małym stoiskiem gdzie kłóciła się z jakąś kobietą. Boże ale wstyd, ludzie patrzyli na nią jak na jakiegoś demona. A ja dosłownie widziałam jak z nad jej głowy leci para. Była ostro wkurzona, ale co się dziwić. Była godzina szósta trzydzieści, a biedulka jest na nogach od czwartej.

Podeszłyśmy do niej. Isabella razem z Olivią wyrywały ją od tej kobiety. Jeszcze chwila, a by się na nią rzuciła. Nasza kochana przyjaciółka wyrywała się i szarpała aby tylko jeszcze raz móc dorwać tę kobietę.

- To jeszcze nie koniec! - krzyknęła cała oburzona. Ja stałam przed tą kobietą wyszczerzając zęby jak debil. Byłam zażenowana całą tą sytuacją i widząc jej minę ona również.

- Bardzo przepraszam, ale moja przyjaciółka... - zatrzymałam się nie widząc co powiedzieć. Przecież nie powiem jej, że to było jak na nią całkiem normalne. Czułam jak pot leci z mojego czoła, byłam cała zestresowana. Bo co jeśli wezwie jakiegoś ochroniarza i z naszego wyjazdu wyjdzie gówno przez to, że pewien demon nie mógł się opamiętać?

- Jest nienormalna? - spytała kobieta. Wyczułam w jej słowach nutę ironii. Nie dziwie się, że moja przyjaciółka chciała ją rozszarpać. Sam jej ton mówił sam za siebie.

- Cierpi na rzadką chorobę Sin celebro - nie wiedziałam co mnie bardziej zdziwiło. To kto właśnie stał za mną i pomagał mi wyciągnąć tą całą sytuację na prostą czy to jak idealnie powiedział ostatnie dwa słowa. Miał piękny akcent - Niestety jest niewyleczalna - poczułam jak chłopak kładzie swoją rękę na moje biodro przez to czułam motylki w brzuchu. 

Mój wybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz