5. Piccolina

7.4K 286 53
                                    

Hope

—Wypuść mnie!— szlochałam w stronę mężczyzny z kwiaciarni, gdy blondyn posadził mnie na łóżko i stanął obok drzwi.

—Ale po co Hope?— zapytał z drwiną, jak się domyśliłam Aspen.— Tutaj będziesz bezpieczna.

—Porwałeś mnie!— wykrzyknełam podsuwając kolana pod brodę, czułam się tak o wiele bezpieczniej. Lubiłam zamykać się w własnej przestrzeni a te mnie otaczająca, przeszkadzała mi i przygnębiała. Na codzień otoczona byłam masą kwiatów i kolorów, tutaj było chłodno a jedyną rośliną, była duża palma na korytarzu.

—Nie ja a moi ludzie.— wszedł głębiej w stronę pomieszczenia i przysiadł na skraju łóżka, niemal od razu odsunęłam się pod sam zagłówek.— Zostaniesz tutaj ze mną, Hope.

—Nie, nie zgadzam się! Łamiesz teraz wszystkie moje prawa i w tym momencie masz zawieść mnie do domu!

Niemal pisnełam, gdy twarz mężczyzny lekko poczerwieniała a jego dłoń złapała za moją kostkę u nogi i pociągnął mnie w swoją stronę. Nawet nie zdążyłam nią szarpnąć, gdy mężczyzna pochylił się nade mną.

—Nie mów tak, piccolina.— warknął a jego ciężka dłoń zbliżyła się do mojej twarzy, zadrżałam, gdy opuszki jego palców przejechały po moim policzku. Chwilę później odsunął dłoń i mnie puścił, co skomentowałam westchnieniem ulgi.— Za jakiś czas przyjdzie do ciebie pokojówka.

Aspen wstał i obrzucił mnie tajemniczym spojrzeniem, przełknełam ślinę i próbowałam uspokoić swoje łzy. Kamień spadł mi z serca, gdy wszyscy mężczyźni opuścili pokój.

Wiedziałam jednak, że jestem pilnowana, bo blondyn stał przed drzwiami.

***

Minuty a nawet godziny mijały a ja dalej leżałam w tym przeklętym łóżku. Nie miałam żadnego zajęcia, więc mogłam polegać jedynie na swojej wyobraźni.

Niepewnie weszłam pod pościel i zwinęłam się w kłębek, była to pozycja dająca mi poczucie ulgi. Zaczynałam się denerwować, gdy włosy zaczęły przyklejać mi się do twarzy, bo dalej była mokra od łez. W tym pokoju były jeszcze jedne drzwi, to zapewne łazienka, ale nie chciałam się przekonywać.

Byłam teraz na tym etapie, że nie chciałam nawet dotykać podłogi tego domu, łóżko stawało się jedynym miejscem, z którego korzystałam. Z czasem oczy zaczęły mi opadać, nie miałam nawet odsłoniętej rolety i nie wiedziałam, która jest godzina. Oczywiście mogłam ją odsłonić, ale nie chciałam dotykać tego, co należało do niego.

—Jak się trzymasz?— drzwi zaskrzypiały i przeszła przez nie kobieta w wieku około trzydziestu lat, miała ładne długie blond włosy i zielone oczy. Ubrana była w typowy strój dla pokojówki.

Podniosłam się lekko, żeby obrzucić ją niepewnym spojrzeniem, wydawała się miła, ale zawsze mogłam się mylić. Kobieta ciągnęła za sobą walizkę a w ręku trzymała jeszcze kosz z prawdopodobnie wyprasowanymi ubraniami.

—Nazywam się Ellie.— powiedziała z uśmiechem, odłożyła kosz i zostawiła go pod drzwiami po czym, podjechała walizką pod dużą szafę.— Mam tutaj twoje rzeczy i jest już dość późno, więc przydałoby się, żebyś się... przebrała?— zaśmiała się nerwowo.

W końcu się podniosłam już na dobre, ale dalej nie chciałam wyjść spod ciepłej pierzyny. Jednak pod ciężarem uśmiechu tej kobiety, zmotywował się i wstałam, nie lubiłam sprawiać komuś przykrości.

Podrapałam się nerwowo po karku.

—To...gdzie są te rzeczy?— zapytałam cicho.

—Proszę.— Chwilę później podała mi moją piżamę złożoną w kostkę, kiedy oni byli w moim mieszkaniu?— Za drzwiami jest łazienka, możesz wziąć prysznic.

Posłałam jej smutny uśmiech i ruszyłam w wskazaną stronę, po otwarciu drzwi, moim oczom ukazała się średnich wielkości łazienka. Był tutaj i prysznic, i wanna wszystko oczywiście w ciemnych kolorach, były dwie toalety, i dwie umywalki, wszystko po dwa.

Na drżących nogach podeszłam w stronę umywalki, na której ułożyłam ubranie, dopiero po chwili, zobaczyłam siebie w lustrze. Wyglądałam strasznie, tusz rozmazał mi się pod oczami a włosy były pokołtunione.

Jeden z wiszących ręczników położyłam pod wyjściem z prysznica, bo nie chciałam chlapać wodą.

Weszłam pod ciepły strumień i w końcu poczułam chwilę spokoju, moje mięśnie rozluźniły się a głowa choć trochę starała się odpocząć. Ku mojemu zdziwieniu, pod prysznicem odnalazłam butelki z damskimi szamponami i żelami. Niepewnie skorzystałam z jednego o zapachu kokosa.

Chwiejnym krokiem wyszłam spod strumienia a moje stopy spotkały się z miękkością ręcznika, którym chwilę później wytarłam się a na siebie włożyłam piżamę.

Składała się ona z żółtej satyny, z spodenek i koszuli.

Gdy znów znalazłam się w swoim więzieniu, Ellie już nie było, nie został po niej ślad.

W poszukiwaniu jakiejkolwiek nadzieji, zaczełam przeglądać swoją walizkę, miałam wiarę w to, że znajdę coś, co mi pomoże. Jak się kurwa myliłam.

Wystraszona i zdezorientowana, postanowiłam zanurzyć się pod ciemną kołdrą, i zasnąć, by to wszystko okazało się głupim koszmarem.

Aspen

—Chciał mnie pan widzieć.— blondynka przekroczyła próg mojego gabinetu i splotła ręce za plecami.

—Jak się ona czuje?— zapytałem i poprawiłem się w fotelu, wbrew pozorom, interesowało mnie samopoczucie Hope. Nie chciałem, żeby było jej tutaj źle, ale początki są trudne.

—Jest... zdezorientowana.— zaczeła kobieta, po czym wbiła spojrzenie w moje biurko, na którym leżały papiery. Niemal od razu je schowałem, nie lubiłem wścibskich pracowników.— Może niech pan dzisiaj, nie dzieli z nią łóżka? Proszę mnie nie zrozumieć źle, ale to jest młoda wystraszona dziewczyna, która nie ma bladego pojęcia, gdzie jest i nie ma żadnego kontaktu z najbliższymi. Proszę zrozum..

Przerwałem jej uniesieniem dłoni, to był wystarczający gest, by zamilkła.

—Nie mów. Mi. Co. Mam. Robić.— wycedziłem przez zęby i gwałtownie wstałem z fotela, ruszyłem w stronę drzwi, zostawiając pokojówkę całkiem samą.

***

Jej ciemne włosy były rozrzucone na poduszce a kołdrą zakryta była pod samą brodę, wyglądała niewinnie i bezbronnie, bo taka też była.

Ubrana w piżamę, leżącą w moim łóżku, w moim domu, pilnowana przez moich ochroniarzy, otulająca się moją pościelą.

Ona cała, była moja.

Pewnym krokiem podeszłem w prawą stronę łóżka, bo w tamtą stronę miała odwróconą głowę.

Serdecznym palcem, na którym miałem swój sygnet, który symbolizował przynależność do rodziny, dotknąłem jej policzka. Przejechałem palcem po jej idealnej cerze, przerwałem, gdy dziewczyna odwróciła się na drugi bok.

Postanowiłem dać jej spać, sam udałem się do pokoju dla gości.

Moja Nadzieja 16+Onde as histórias ganham vida. Descobre agora