20. Zmartwiona Przyjaciółka

5.8K 271 5
                                    

Hope

—Proszę.

Z skinieniem głowy odbieram od mężczyzny swoją komórkę, która leży w jego dłoniach i ma na sobie swoją błękitną obudowę. Mimowolnie musiałam sprawdzić czy wszystko z nią w porządku, więc zaczęłam obracać ją na wszystkie strony. Sprawdziłam wyświetlacz, włączniki i aparat, stan był idealny, nienaruszony. Byłam osobą, która w większości swojego czasu dbała o swoje rzeczy, było to głównie spowodowane docenieniem, które wypływało z tego, że wcześniej nie mogłam pozwolić sobie na takie rzeczy jak teraz.

Może dlatego lubiłam swoje mieszkanie? Bo choć było ciasne, to wynajmowałam je z swoich pieniędzy, które równie sama zarabiałam.

Na ogół lubiłam być też sama, ale ostatnio przez Aspen'a mogłam poczuć się lekko osaczona. Od samego rana nie spuszczał ze mnie wzroku i piłował każdego postawionego przeze mnie kroku, nie miałam pojęcia czym było to spowodowane.

—Dziękuję.— odpowiedziałam cicho i włączyłam komórkę. Nie byłam jeszcze na tyle głupia, by dzwonić po służby sprawiedliwości, w głębi duszy czułam, że Aspen nie jest dobrą postacią i nie chciałam się bardziej narażać.— Mogę zadzwonić?

—Oczywiście, skarbie.— mruknął.— Za około godzinę wyjedziemy na lotnisko a potem polecimy do Palermo, tak jak sobie zażyczyłaś.

Z westchnieniem ulgi wykręciłam numer do najlepszej przyjaciółki, zrobiłam to jednak dopiero wtedy, gdy Aspen opuścił pomieszczenie. Czułam wewnętrzną potrzebę rozmowy z Lucy, która na pewno się o mnie zamartwiała, bo rozmawiałyśmy prawie, że codziennie.
Zawsze miałyśmy z sobą jakiś kontakt, teraz mieliśmy chwilową przerwę i gdyby to Lucy się do mnie przez tyle czasu nie odzywała, też zapewne bym się martwiła.

Szybko usłyszałam sygnał i zniecierpliwiona czekałam, aż dziewczyna odbierze słuchawkę.

—Hope!!— jej wrzask niemal wybił mi bębenki w uszach, ale mimowolnie uśmiechnęłam się.

—To ja.— zaśmiałam się nieco nerwowo, coś czułam, że Lucy nie mogła skleić zdania, więc kontynuowałam swoje wyjaśnienia.— Przepraszam, że nie dzwoniłam, ale...

—Gdzie ty jesteś, do kurwy?!

—W Katani.— zagryzłam dolną wargę, gdy usłyszałam przekleństwo po drugiej stronie słuchawki.— Wszystko ci wytłumaczę i...

Z moją przyjaciółką chyba nie można było normalnie porozmawiać, bo dziewczyna cały czas mi przerywała. Zdążyłam się już jednak przyzwyczaić do charakteru Lucy, była ona bardzo energiczna i zawsze żywo gestykulowała.

—Lepiej, żebyś miała dobrą wymówkę, bo jak nie...

—Poznałam kogoś.— wypaliłam nawet nie zastanawiając się nad swoimi słowami, musiałam wymyślić coś wiarygodnego, choć nie spodziewałam się, że do głowy przyjdzie mi taki pomysł. Poniekąd była to prawda, ale...no cóż.

—Żartujesz?!— zapiszczała.— Fajny jest?!

—Lucy...— jęknełam błagalnie, na prawdę nie lubiłam zwierzać się z takich rzeczy. Moja przyjaciółka jednak od dłuższego czasu starała się mnie z kimś umówić, kończyło się to jednak tym, że po spędzonej kolacji, uciekałam, gdzie pieprz rośnie.

—Gadaj mi tu natychmiast, jak na spowiedzi!— zachichotała i mogłam się założyć, że ułożyła się teraz na swojej kanapie.— Ile ma lat, fajny jest, czy przystojny?!

—Jest...przystojny.— to słowo nie mogło przejść przez moje usta, ale musiałam to przyznać. Aspen był piekielnie przystojny i na pewno wiele kobiet chciało by być na moim miejscu.

—Aaa!!! Ale wiesz, taki bardziej Golden retriever czy doberman?

—O czym ty..— wybałuszyłam oczy, gdy zrozumiałam co ma na myśli. Ona była nienormalna.

—To jak?

—Doberman.— jęknełam kładąc się na łóżku na plecach. Moje policzki na pewno zalały się purpurą, gdy słyszałam piski przyjaciółki, ale Aspen chyba mógł mi się podobać? Z wyglądu oczywiście.— Jest też starszy.— wyszeptałam zakrywając twarz dłońmi.

—Ale dużo?

—Jest po trzydziestce.

—Kurwa mać.— zaśmiała się głośno i chyba upiła łyk swojej ukochanej coli, od razu przewróciłam oczami na to stwierdzenie.— Pewnie musi być gorący. Kiedy stamtąd wracasz?

—Dzisiaj leci ze mną do Palermo.

—Muszę cię niedługo odwiedzić.

***

—Małe te mieszkanie.— głos Aspen'a rozniósł się po małym korytarzu. Byłam świadoma tego, że moje lokum nie było zbyt obszerne, ale nie był potrzebny mi większy metraż. Do tej pory mieszkałam sama i jedna sypialnia, salon, kuchnia, łazienka w zupełności mi wystarczały.

—Jeśli coś ci nie pasuję, to wróć do siebie.— warknęłam udając się wgłąb mieszkania, miałam teraz jedynie ochotę przebrać się w świeże ubranie i coś zjeść.  Ten dzień łącznie z lotem, totalnie mnie dobiły i już miałam dość.

—Ale wtedy ty wracasz ze mną, więc lepiej nie rzucaj słów na wiatr.— odetchnął głęboko i ruszył tuż za mną, już nawet jego kroki dodawały mi szału a jednocześnie czułam przez niego dziwne napięcie pomiędzy udami. — Pójdziemy zjeść coś na mieście?

—Możemy.

—A co byś chciała zjeść?— może lekko zaskoczył mnie tym pytaniem, bo nie oszukujemy się, mężczyzna raczej stawiał sprawę jasno a teraz pozostawiał mi wybór.— Skarbie?

—Wybiorę miejsce.

Moja Nadzieja 16+Where stories live. Discover now