15. Szczotka do włosów

6.1K 295 17
                                    

23.02.2014

Bez mamy jest ciężko. Teraz nikt już w ogóle nie robi zakupów i nie sprząta, ostatnio koło domu kręcił się pan policjant. Porozmawiałam z nim chwileczkę, ale nic się nie wydarzyło, mam nadzieję, że ktoś kiedyś mnie zauważy i mi pomoże. Pewnie cudownie jest być zauważoną.

Hope

Długa czarna sukienka do kostek, ładnie opinała moje biodra i talię. Na codzień raczej bym jej nie założyła, bo delikatnie wychodziła z mojej strefy komfortu.
Aspen oznajmił mi, że kolację zjemy w towarzystwie jego rodziny, zmroziło mnie. Czułam jednak, że muszę się jakoś ładnie ubrać, mimo tego, że nie szczególnie mnie oni interesowali, to lubiłam zdobywać akceptację.

Na siebie włożyłam wcześniej wspomnianą sukienkę, którą dopełniłam ciemnymi sandałkami na niskim obcasie. Brązowe włosy spiełam w niski kok a przednie pasma puściłam luźno, opadały one ładnie na mój obojczyk.

Wyglądałam...ładnie.

Zazwyczaj trudno było mi to przyznać, było to spowodowane głównie moją akceptacją samej siebie. Nie byłam głupia i wiedziałam, że mężczyźni oglądają się za mną na ulicy, nie było to jednak dla mnie satysfakcjonujące. Gdy teraz ktoś mi mówił, że ładnie wyglądam, robiło mi się po prostu miło. Takie słowa wolałabym usłyszeć w wczesnym dzieciństwie, byłam zdania, że dzieci powinno się komplementować od najmłodszych lat.

Podczas swoich "przygotowań" cieszyłam się tym, że mogę robić to sama w łazience. Aspen niemal od razu mi to zaproponował mówiąc, że w tym czasie, on w sypialni popracuje.

Czy ja zawsze musiałam wpadać na dzieci?

Złota klamka zatrzęsła się pod ruchem dłoni a już chwilę potem, weszła przez nie wcześniej widziana przeze mnie dziewczynka o ciemnych włosach.

Uśmiechnęłam się lekko.

—Przepraszam— wyszeptała, gdy tylko się na mnie natknęła.— Chciałam się uczesać a nie wiedziałam, że tutaj jesteś.

Dziewczynka już wychodziła, ale zatrzymałam ją swoimi słowami.

—Ja się tylko maluje, możesz zostać.

Jeśli dobrze usłyszałam, to Clarissa. Podeszła niepewnie do umywalki i z szuflady wyciągnęła szczotkę, lakier do włosów i małe gumeczki. Wyglądała na prawdę uroczo i mimo naszej wcześniejszej...sytuacji, nie byłam do niej uprzedzona, dlatego, gdy włączyła filmik z fryzurą na YouTube i coś jej nie wychodziło, odezwałam się.

—Może ci pomogę?

Na twarz dziewczynki wpłynął rumieniec a ja posłałam jej pokrzepiający uśmiech, dopiero chwilę później, bez słów podała mi szczotkę.
Stanęłam za jej plecami i przyjrzałam się jak owa fryzura powinna wyglądać. O dziwo, był to podobny kok do tego, który miałam na sobie.

Na początku, zaczełam rozczesywać jej długie ciemne włosy. Były dość gęste, co odrobinę utrudniało mi zadanie.

—A ile masz lat, Hope?— jej pytanie wyrwało mnie z zamyślenia i uśmiechnęłam się do niej w lustrze.

—Dwadzieścia dwa.

—To Aspen jest od ciebie starszy.

—A dużo?— zapytałam szczersze ciekawa życia mojego porywacza, skoro on wiedział wszystko, to też chciałam się czegoś dowiedzieć.

—Dziesięć lat, on jest już stary.— zaśmiała się a ja przełknęła gule w gardle. Było to dla mnie dość paraliżujące, bo nigdy nie spotykałam się z starszym mężczyzną. Ba! Ja nigdy nie spotykałam się z facetem!— Mój brat to czasami idiota, wiesz?

Mimowolnie parsknełam, dodatkowo dowiedziałam się, że Clarissa, to siostra porywacza. Do mojego mózgu wkradła się ciekawość, jak na prawdę wyglądać musi jego rodzina.

—Chyba wiem.— szepnęłam i zaczełam związywać włosy w kucyk, zostawiając dwa pasma z przodu luźno.

—Jesteś trochę inna niż Luna.— uśmiechnęła się szeroko a ja zmarszczyłam brwi.

—Kto?

—Luna to była dziewczyna Aspena, ale on jej chyba nigdy nie kochał.— uśmiechnęła się odrobinę smutno.— Nie łapał ją za rękę i nie całował przy ludziach, poza tym, jak można kochać tak złą osobę?

Westchnęłam po czym, odkaszlnęłam lekko.

—Wiesz, Clarissa...— zaczełam delikatnie.— Czasami kochamy ludzi tak po prostu, Nawet, gdy nie są oni za dobrzy, tak już jest.

—Cla-la!— niemal podskoczyłam słysząc pisk małego dziecka, które pojawiło się nagle w łazience.

Chłopiec stanął na środku i się w nas wpatrywał, miał równie ciemne włosy co Clarissa, i identyczne oczy. Ubrany był w ciemne spodnie i granatową koszulkę z jakimś wzorem, na stopach miał tylko antypoślizgowe skarpetki. Ile on ma rodzeństwa, do kurwy?!

—To mój siostrzeniec.— wyjaśniła dziewczynka odchylając głowę w tył, powoli nie potrafiłam się w tym wszystkim połapać.— Ale on się tak ślini!—Jęknęła zwracając uwagę na małego chłopca, który złapał za moją sukienkę.
Wyglądał równie uroczo co dziewczynka, może rzeczywiście trochę nadmiernie się ślinił, ale to jednak małe dziecko.

Schyliłam się delikatnie i włożyłam dłonie pod jego paszki, by móc podnieś go do góry. Chłopiec ochoczo usiadł na moim biodrze i wtulił się w moje ramię, zrobiło mi się miło, i dało chwilowe szczęście. Sama nigdy nie zastanawiałam się nad posiadaniem dzieci, z czasem stał się to dla mnie zły temat, o którym nie lubiłam rozmawiać. Od rodzicielstwa oddalał mnie głównie strach, że sobie nie poradzę i będę taka, jak moi rodzice, którzy również się pogubili.

A ja byłam zbyt miękka, by żyć z świadomością, że zniszczyłam życie niewinnej istocie.

Moja Nadzieja 16+Where stories live. Discover now