XVII

9.6K 701 39
                                    

Idąc rano do szkoły czuję  jak śnieg skrzypi mi pod butami. Odprowadzam siostrę do przedszkola Jest mi strasznie zimno w starej kurtce. Nie miałam czasu jeszcze, kupić sobie, Mii i mamie nowych, ciepłych ubrań. Jednak chłód nie przeszkadza mi dziś tak bardzo. Jest mi ciepło na sercu, jestem szczęśliwa jak nigdy. Wreszcie wszystko zaczyna się układać. Moja mama pogodziła się z faktem, iż umawiam się z Panem całego świata. Co więcej, ja się z tym wreszcie pogodziłam. Z szerokim uśmiechem na twarzy wchodzę do szkoły. 

-A ty co taka wesoła?- Kath rzuca mi się na szyję, gdy tylko zauważa mnie pod salą- jak poszło?! Opowiadaj! Mówiłaś...- ściszya  konspiracyjnie głos-Mówiłaś, że dasz się złapać, żeby wywieźli Cię do Zacka. Udało się?- tłumaczę jej wszystko ze  szczegółami, które tak ją interesują. Gdy kończę jej usta układają się w wielkie"o", a szczęka opada jej najniżej jak to chyba możliwe.

-Kath? Dobrze się czujesz? Strasznie pobladłaś...

-Taak, wszystko jest okey, po prostu to jest niemały szok, że moja przyjaciółka tak nagle znalazła się na szczycie drabiny społecznej- trochę przerażają mnie jej słowa. Przecież nigdzie nie awansowałam, przez to, że spotykam się z Zackiem. 

-Ale między nami wszystko tak samo, co nie?- pytam zaniepokojona.

-Jasne. Przyjaźnimy się! I uwierz, że z kim byś się nie zadawała, ja będę przy tobie- przytula mnie. Czuję jak kamień spada mi z serca. Czemu tak bardzo bałam się, że Katherine się ode mnie odwróci? Nie dane mi jest zastanawiać się nad tym dłużej, bo właśnie dzwoni dzwonek na lekcje.

 Szczęśliwa i uśmiechnięta wchodzę do sali od matematyki. 

-Masz usprawiedliwienie z wczoraj?- pyta cicho Kath.

-Nie, ale Zack mówił, że nie muszę się tym martwić. Chyba gadał z dyrektorem, czy coś.

-Oby. Inaczej Brown Ci nie odpuści- krzywi się przyjaciółka, gdy matematyczka wchodzi do klasy.

Faktycznie, pani od tegoż przedmiotu znana jest z surowego i wyjątkowo wrednego charakteru. Z twarzą wykrzywioną w typowy dla siebie grymas zasiada za biurkiem. Pogardliwym spojrzeniem obrzuca całą klasę, a jej wzrok zatrzymuje się na mnie.

-Olivia Collins- słysząc moje pełne imię czuję jak mój uśmiech zamienia się w poziomą kreskę.

-Obecna- mówię ostrożnie.

-Tak. Dziś tak. Lecz, wczoraj, gdy cała klasa pisała test, nie było cię. Dlaczego?- cedzi dokładnie każde słowo. Przez chwilę zastanawiam się czy nie zwalić jej z nóg mówiąc jej prawdę, ale szybko rezygnuję z tego pomysłu. Oczy całej klasy obserwują naszą wymianę zdań.

-Emm... Przepraszam- udaję skruchę, chodź wewnętrznie się gotuję- moja wczorajsza nieobecność miała zostać wyjaśniona i dyrektor...

-Ale do mnie nie dotarło takie powiadomienie- powiedziała powoli, przesączając każde słowo nienawiścią- co oznacza, iż zgodnie z niezachwianymi i wychowawczymi zasadami tej szkoły, za tą niekompetencję nie mogę Cię przepuścić do następnej klasy- słyszę jak Kath nabiera gwałtownie powietrza. Ona już wie, że matematyczka narobiła sobie poważnych problemów. Jednak Pani Brown, nieświadoma swojego błędu uśmiecha się podle, jak gdyby próbowała mi przekazać "Już nic nie możesz zrobić przeklęta małolato."

-Już ja Pani zaraz pokażę niekompetencję!- warczę wstając gwałtownie z krzesła tak, że przewróciło się ono do tyłu. 

W normalnych okolicznościach, w życiu nie kłóciłabym się z nauczycielką. Lecz teraz, gdy wiem, że mój chłopak w każdej chwili może strącić jej głowę tylko dlatego, że działa mi na nerwy, moja odwaga przybrała na sile. I właśnie w tym momencie zrozumiałam słowa Kath. Przeprowadzka, pieniądze na lepsze życie i świadomość nietykalności. Dzięki temu, że jestem dziewczyną Zacka, zmieniłam klasę społeczną! Albo jeszcze nie, ale na pewno wkrótce to się stanie. Wyobrażam sobie moment, w którym nie muszę się obawiać żadnego wampira, nawet gdy nie ma przy mnie Zacka, tylko dlatego, że on kazał im mnie szanować. Obawiam się trochę, że kiedyś nie będę mogła mówić, że jestem taka jak reszta ludzi. W mojej głowie odezwał się głos Zacka "Jesteś lepsza". Odpędzam od siebie wszystkie dalekie myśli i skupiam się na wściekłej matematyczce. Śmieszy mnie to, jak poczerwieniała na twarzy ze złości. 

Uniknąć ŚmierciWhere stories live. Discover now