-Boże, Kath, co ja mam teraz zrobić?- siedzę na klapie od toalety i chowam twarz w dłoniach. Moja przyjaciółka pochyla się nade mną i uspokajająco głaszcze po ramieniu- Przecież mam tylko siedemnaście lat...
-Po pierwsze, za niecały miesiąc kończysz osiemnaście. Po drugie- mówi surowym matczynym głosem- powinnaś się cieszyć. Nosisz pod sercem mały cud. Takie rzeczy się nie zdarzają, a tutaj, niespodziewanie, ty i Zack macie możliwe, że jedyną szansę zostać rodzicami.
Ona ma racje. Wampiry nigdy nie miały dzieci, może to jest cud, jedyna okazja żeby w przyszłości założyć rodzinę.
-A co jak Zack się wścieknie? Jak mnie zostawi?- podnoszę wzrok i spojrzałam na Katherine.
-Właśnie dostał pierwszą i może ostatnią szansę, żeby być ojcem. Na pewno się ucieszy. To- dotyka delikatnie dłonią mojego jeszcze nie wypukłego brzucha- będzie wasz mały cud.
Uśmiecham się.
-Od kiedy ty potrafisz rozmawiać na poważne tematy?
- Jak możesz wątpić w moją powagę?- pyta pseudo obrażonym tonem i zakłada ręce na piersiach.
-Jejku, co ja bym bez ciebie zrobiła- wstaję i mocno ściskam dziewczynę.
-Weź się ogarnij bo zaraz się rozkleję- mówi nienaturalnie wysokim głosem i już wiem, że się wzruszyła.
-Teraz tylko muszę o wszystkim powiadomić Zacka. To nie będzie łatwa rozmowa...
***
Niepewnie, acz szybko stawiam kroki po ośnieżonym chodniku. Z Zackiem umówiłam się u niego w apartamencie w mieście. Chciał po mnie przyjechać, ale nie zgodziłam się. Wolałam się przejść i na spokojnie odetchnąć świeżym powietrzem, nim powiem mu wszystko.
Mimo zapewnień Kath wciąż mam pietra. Stresuję się strasznie, potwierdzeniem tego są ręce, które okropnie się trzęsą gdy wybieram numer piętra w wielkim budynku. Gdy winda dojeżdża na samą górę, mam ochotę uciekać stamtąd jak najszybciej, ale teraz nie mogę się już wycofać. W drzwiach wita mnie mój chłopak i od razu wciąga do środka. Przyciska mnie do siebie a ja wtulam się w niego z ufnością.
-Strasznie blada jesteś, zmarzłaś?- pyta gdy odsuwamy się od siebie.
-N-nie...- odpowiadam strapiona. Idziemy przez hol do salonu.
-Coś się stało?- przystaje i patrzy na mnie zmartwiony. Biorę głęboki wdech.
-Lepiej usiądź- mówię z nikłym uśmiechem, żeby rozładować lekko atmosferę, ale przynosi to odwrotny skutek i on poważnieje.
-Nie zasłabnę- mówi z przekąsem- o co chodzi?
-Zack ja...- patrzę na niego błagalnie, może się domyśli? Może nie muszę tego mówić? Czemu to takie trudne?!- jestem w ciąży...
Patrzę na niego, żeby odczytać emocje i jego reakcję. Po moich słowach jego źrenice zwężały się nienaturalnie, a tęczówki pociemniały. Rysy jego twarzy się wyostrzyły.
-Nie cieszysz się?- pytam niepewnie na co z jego ust wyrywa się ciche warknięcie.
Momentalnie przypiera mnie do ściany i z jedną ręką zaciśniętą na mojej szyi. Tracę oddech i ziemię pod stopami. Wiszę w górze, trzymana jedynie za szyję.
-Z czego mam się cieszyć?!- wypluwa te słowa ze wściekłością- Moja dziewczyna okazała się dziwką! Komu dałaś dupy?!- w moich oczach wzbierają łzy. Jego oskarżenia ranią mnie gorzej niż jego dłoń boleśnie ściskająca moją szyję.
-Nigdy nie spałam z nikim innym- charczę póki jeszcze mam resztki powietrza w płucach- przysięgam- strumienie łez płyną niepohamowanie po moich policzkach. W tym momencie się go boję. Naprawdę się go boję.
-To skąd ta ciąża?! Niepokalane poczęcie?- jego głos brzmi jakby nie należał już do mojego chłopaka, tylko do samego diabła.
-Zack, to twoje dziecko!- piszczę ostatkiem sił- krzywdzisz mnie!- tracę czucie we wszystkich czterech kończynach.
-Nie kłam!- odchyla się by uderzyć mnie otwartą dłonią w policzek, a ja mrużę oczy z przerażenia. Jednak po chwili otwieram je bo nie czuję ciosu. Jego dłoń zatrzymuje się dokładnie przed moją twarzą. Zaczynam się dusić, a obraz przed oczami zaczyna się rozmazywać.
-Uwierz mi... Proszę...- mój głos jest już tak zachrypnięty i cichy, że praktycznie niezrozumiały.
Niespodziewanie silny uścisk na mojej szyi znika i upadam twardo na podłogę. Przez chwilę nie mogę się ruszyć i czekam aż wróci mi czucie w rękach i nogach.
-Spieprzaj stąd- patrzy na mnie z pogardą, a ja mam ochotę wymiotować ze strachu pod tym spojrzeniem- zanim się rozmyślę.
Nieporadnie, przytrzymując się ściany, wstaję na nogi i chwiejnym krokiem ruszam ku drzwiom. Tak desperacko pragnę, by mnie teraz zatrzymał, żeby powiedział, że mi wierzy. Ale docieram do windy i nie mam odwagi się odwrócić. Gdy drzwi windy zasuwają się za mną i zaczynam sunąć w dół, z mojego gardła wyrywa się niekontrolowany szloch. Opieram się o ścianę aby nie upaść i płaczę głośno. Strasznie chce mi się wymiotować i mam wrażenie, że to nie wina ciąży, tylko stresu, strachu i smutku.
Na zewnątrz jest już dawno ciemno, to dobrze, bo przechodnie nie widzą mojej zapłakanej i opuchniętej twarzy. Słyszą tylko moje zawodzenie. Nie daję rady przejść więcej niż dwóch przecznic, gdy po prostu siadam na schodach przed wejściem do jakiegoś sklepu i zaczynam ryczeć jeszcze głośniej.
Nie mogę w to uwierzyć. Zack mnie nienawidzi, jest przekonany, że go zdradziłam. A ja jestem z nim w ciąży. Wiem, że to jego dziecko, jestem pewna, nie licząc już nawet tego, że nigdy nie uprawiałam seksu z nikim prócz niego. Nie mogę nawet myśleć o nim, bo czuję, że zaraz wyrwę sobie serce. Po prostu siedzę i ryczę, starając się nie zastanawiać czemu. Tak mniej boli.
Nie wiem jak długo już rozpaczam. Po bliżej nieokreślonym czasie wyciągam telefon i dzwonię do Kath. Przyjaciółka odbiera, chyba ją obudziłam
-Liv? Czemu dzwonisz tak późno?- mówi zaspanym głosem.
-Błagam- chlipię- przyjdź po mnie. Nie wrócę sama do domu.
-Jezu, Livie, czemu płaczesz? Gdzie jesteś kochana?
-Nie wiem- jęczę przeciągle i kolejna fala łez zalewa moje policzki.
-To sprawdź, albo się kogoś spytaj. Zaraz będę.
Tej nocy Kath przyszła po mnie, zaprowadziła mnie do domu i została ze mną do rana. Potrzebowałam jej, chociaż to i tak niewiele dało. Chyba się odwodniłam. W czasie tych kilku godzin raz pomyślałam o samobójstwie. Raz i więcej się to nie powtórzyło. To już nie chodzi tylko o mnie, gdyby tak było, w tamtym momencie zabiłabym się bez wahania, ale byłam odpowiedzialna za dwa życia. Musiałam przetrwać, dla dziecka.
~*~
OMG zaraz sama się popłaczę :___:
PRZEPRASZAM, musiałam tak rozegrać akcję :-: mam nadzieję, że mi wybaczycie i nie znienawidzicie Zacka z ten mały atak wściekłości XD
Specjalnie się zebrałam do pisania dzisiaj i dodaję rozdział, bo pod ostatnim była naprawdę ogromna aktywność! DZIĘKUJĘ <3 Żeby tak było zawsze :') W dobę wbiliście razem 124 gwiazdki i 35 komentarzy. Dlatego właśnie teraz się spięłam i nie poszłam na dzikie party które rozgrywa się na dole, żeby napisać dla was rozdział :")
Jejku jak ja kocham moich czytelników :")
Wasza princessa67577 <3
PS. MAMY 40 ROZDZIAŁ :O POBIJECIE REKORD Z TEJ OKAZJI? TRZYMAM KCIUKI <3
YOU ARE READING
Uniknąć Śmierci
Vampire4 lata po Wielkim Ujawnieniu, zwanym Zagładą. Dopiero po Dniach Zagłady, ludzie zdali sobie sprawę, że nie są już na szczycie łańcucha pokarmowego. Ziemię opanowały wampiry. Dzień, w którym na wszystkich odbiornikach wiadomość istnienia tych stworz...