XXI

8.2K 598 37
                                    

    Katherine 

Leżę w tym niesamowitym pokoju, w tym niesamowitym zamku. Od godziny już próbuję zasnąć, ale nic z tego. Jestem tak potwornie zmęczona, ale za Chiny Ludowe nie mogłam usnąć. Jakiś czas temu, wampirzyca przyniosła mi kolację. Była naprawdę dobra. Ale teraz leżę, nudzę się i strasznie chce mi się pić. Zwlekam się z wygodnego posłania i podchodzę do stolika na którym stoi taca z jedzeniem. Biorę szklankę i upijam łyk wody. Postanawiam przejść się. Nie jest to zbyt mądre, po pewnie się zgubię, ani bezpieczne, bo wciąż przerażają mnie wampiry. Jednak nuda dokucza mi zbytnio, bym mogła siedzieć bezczynnie. Otwieram drzwi i wychodzę z pokoju. Rozglądam się po korytarzu. Pusto. Decyduję się pójść w lewo. Livie mówiła, że gdzieś tutaj jest biblioteka. Gdybym kogoś spotkała, mogłabym poprosić o zaprowadzenie mnie do niej. O ile nikt mnie nie zaatakuje. Idę powoli korytarzem, zapamiętując każdy zakręt i każde schody które mijam po drodze.

 W pewnym momencie orientuję się, że nie mam pojęcia jak wrócić z powrotem. Staję na środku i nie wiem w którą stronę iść. Nawet nie wiem, jak wytłumaczyć komuś, do jakiego pokoju chcę wrócić. Nie pamiętam numeru. Wściekła na własną głupotę ruszam w pierwszą lepszą stronę szybkim krokiem, ze spuszczoną głową, ze wstydem obserwując własne stopy. Nagle wpadam na coś twardego, tracę równowagę i wywracam się do tyłu lądując twardo na tyłku. Patrzę w górę i zauważam, że nie wpadłam na coś, tylko na kogoś. Swoją drogą, bardzo przystojnego mężczyznę. Patrzy na mnie z góry i uśmiecha się uroczo. 

-Witaj- patrzę na jego rękę wyciągniętą w moją stronę. Wspieram się na niej i niezbyt zgrabnie wstaję z ziemi. 

-Hej. Sorki, że na ciebie wpadłam. Zgubiłam się i nie wiem jak wrócić do pokoju...

-Mogę ci pomóc- po chwili orientuję się, że mam na sobie tylko różowe dresy i szarą koszulkę, pod którą nie mam nic. Mój rozmówca też to zauważa, bo z jego ust znika uśmiech, a w oczach odbija się niebezpieczny błysk. 

W ułamek sekundy zostaję przyciśnięta do ściany. Napiera na mnie swoją wysoką posturą.Z tak bliska wydaje się jeszcze większy i wyższy. Pochyla głowę w zagłębienie mojej szyi. 

-C-co ty robisz?- głos mi drży. Próbuję się wyszarpnąć, ale nie mam najmniejszych szans wyrwać się z tego uścisku.

-Pachniesz tak zachęcająco- mówi po czym zakłada kosmyk moich włosów za ucho. Dotyk jego dłoni na moim policzku sprawia, że cała się rozpływam- co tutaj robisz, piękna?

-Jestem tu, bo uciekłam z domu, a moja przyjaciółka z Zackiem wzięli mnie ze sobą na weekend- szepczę, gdyż brakuje mi tchu. 

-Jesteś przyjaciółką Liv?- jego głos jest zachrypnięty. Przełykam głośno ślinę i kiwam potwierdzająco głową- zaprowadzę cię do pokoju...- mówi po chwili ciszy- ale nie koniecznie do twojego.

W jednej chwili łapie mnie za pośladki i podnosi do góry. Tracąc równowagę oplatam go w pasie nogami, na co na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech. W dłoniach ściskam materiał  jego koszulki gdy niesie mnie przez korytarz. W pewnym momencie zatrzymuje się przed dużymi drzwiami i wchodzi do środka. W komnacie jest ciemno, a on nie zapala światła. Niesie mnie przez salon, chyba do sypialni. Po chwili ląduję na łóżku, a on wchodzi na nie zaraz za mną. Mentalnie walczę sama ze sobą. Co ja wyprawiam?! Nawet nie wiem jak ten koleś się nazywa. Nie protestuję, gdy jego usta opadają na moje. Pierwszy raz ktoś całuje mnie tak, że nie mam ochoty zwymiotować, a patrząc na chłopców z mojej szkoły z którymi się całowałam, to dość często to się zdarzało. Odwzajemniam pocałunek i wsuwam dłonie w jego długie, czarne włosy. Jęk aprobaty wyrywa się z jego ust. 

-Jak masz na imię skarbie?- zjeżdża ustami niżej. Wyginam się odsłaniając przed nim całą szyję.

-Katherine...- jęczę przyciskając jego głowę mocniej do siebie.

-Katie- nienawidzę tego zdrobnienia, ale w jego ustach brzmi tak seksownie- moja, mała Katie...

~*~

Liv

Budzę się szczelnie otulona ramionami Zacka. Poprawiam się, bo mi ręka zdrętwiała i przytulam się mocniej do ukochanego. Wdycham cudowny zapach wampira zmieszany z zapachem jego szamponu. 

-Dobrze spałaś?- zauważam, że on też nie śpi. 

-Krótko- mówię udając pretensję- ale z tobą zawsze śpię znakomicie- uśmiecham się szczęśliwa. Tu jest moje miejsce. W ramionach tego wampira. 

-Co cię tak cieszy?- pyta rozbawiony- wstawaj. Musisz iść do przyjaciółki. Pewnie się strasznie nudzi sama w pokoju, podczas gdy ty śpisz do czternastej.

-Która jest?!

-Piętnaście po drugiej. Niedługo powinniśmy iść na obiad- śmieje się. Mi nie jest do śmiechu. Zrywam się z łóżka jak oparzona i zaczynam w pośpiechu zakładać bieliznę. Oczywiście spałam naga, bo jakże by inaczej. Uśmiecham się pod nosem. 

-A ty co tak leżysz? Ubieraj się, sama nie trafię do jej pokoju. Idziesz ze mną. 

Pukam kilka razy w drzwi. Zero odpowiedzi.  Naciskam klamkę i wchodzę do środka. Pusto. Nigdzie jej nie ma. Patrzę skołowana na Zacka. 

-Kath, jesteś w łazience?- krzyczę jak głupia, ale nie doczekuję się odpowiedzi. Wchodzę głębiej  do pokoju.

-Nie ma jej tu.

-No to gdzie w takim razie może...- nie dokańczam bo słyszę pisk z korytarza. Bez zastanowienia ruszam do wyjścia z pokoju. Na korytarzu jestem świadkiem dziwnej scenki. Moja przyjaciółka, niesiona przez Amona na rękach, z ramionami zarzuconymi za jego szyję, chichocze w najlepsze. 

-I wtedy ja do niej...

-Kath?!

-Amon?- za mną staje równie zdziwiony Zack.

-Liv!- wesoła dziewczyna zeskakuje z ramion wampira i podbiega do mnie przytulając się mocno- gdzie ty byłaś przez pół dnia?!

-Mogłabym się ciebie spytać o to samo- mówię powoli.

~*~

WITAM WAS KOCHANI

Troszkę tak bardzo krótki rozdział, ale jest :D

A więc mamy nową parę w opowiadaniu! Co sądzicie? Wyraźcie swoją opinię w komentarzu! 



Uniknąć ŚmierciWhere stories live. Discover now