XX

8.8K 617 19
                                    

Z uśmiechem patrzę jak czarne sportowe auto zatrzymuje się przy mnie. Ludzie na chodniku nieznacznie przyśpieszają omijając jak najbardziej samochód. Wiedzą, że człowiek nie może jeździć takim samochodem, więc wolą trzymać się z daleka. Tylko na mnie zatrzymuje się kilka spojrzeń gdy podchodzi do mnie Zack. Bez słów wtulam się w niego, a on okrywa moje plecy połami swojej kurtki.

- Tęskniłaś?- na dźwięk jego głosu wypełniam się pozytywnymi emocjami. Podnoszę głowę i napotykam przepełnione miłością spojrzenie stalowoszarych oczu. Przytulam się jeszcze mocniej. Nie obchodzi mnie teraz, że jesteśmy na środku chodnika, a ludzie omijają nas szerokim łukiem obawiając się wampira.

Naglę czuję jak moje stopy przestają dotykać ziemi. Zack bierze mnie na ręce i zanosi do samochodu. Delikatnie sadza na miejscu pasażera, a sam siada za kierownicą.

- Pojedziemy teraz do ciebie, żebyś mogła się spakować, a potem...- nie dokańcza, bo mój telefon zaczyna dzwonić. Wyjmuję komórkę z kieszeni kurtki i odblokowuję.

- Hej Kath, co tam?

- Jejku Liv, jak dobrze, że odebrałaś! Uciekłam z domu. Pokłóciłam się z babcią. Przygarniesz mnie na nockę, czy dwie, co nie? Tak? No to super! Zaraz u ciebie będę!- rozłącza się, nim zdążam cokolwiek powiedzieć. Ale w sumie co miałabym jej powiedzieć? Że nie może do mnie przyjść bo wyjeżdżam z Zackiem na weekend? To by było podłe, nie pomóc tak przyjaciółce. Z drugiej strony, nie mogłabym też wystawić mojego chłopaka. Speszona poprawiam się na siedzeniu.

- Słyszałeś?- pytam retorycznie, wiedząc, że wampir nie miał problemu z usłyszeniem osoby po drugiej stronie. Kiwa potwierdzająco głową- i co ja mam teraz zrobić?

- Weźmiemy ją ze sobą- odpowiada z uśmiechem, nie odrywając wzroku od drogi.

- Ty tak na poważnie?

- Jak najbardziej. Jeśli Katherine nie będzie miała nic przeciwko, przenocujemy ją u mnie. Jestem pewien, że Amon na pewno się nią chętnie zajmie- uśmiecham się.

- Dziękuję.

***

Kath nie była przekonana, czy aby na pewno chce jechać do fortecy pełnej wampirów. Ale w końcu stwierdziła, że woli to, niż wracać do babci z podkulonym ogonem. Nie jest przecież tchórzem! Pod moim blokiem stała już spakowana. Nie wiem na ile wyprowadziła się z domu, ale rzeczy to wzięła na co najmniej tydzień.

We trójkę podróż mija nam szybko i w miłej atmosferze. Kath w końcu się rozluźnia i możemy normalnie pogadać. Na miejsce zajeżdżamy późnym wieczorem. Uśmiecham się widząc wyraz twarzy mojej przyjaciółki, gdy wjeżdżamy na dziedziniec. Z szeroko otwartymi ustami przygląda się ogromnemu zamkowi, ogrodowi. Na oświetlonej drodze do wejścia, co jakiś czas migają nam sylwetki strażników. Ale mam wrażenie, że w ciemnościach nocy, w nieoświetlonych miejscach, jest ich dużo więcej. Widzę, że szeroki uśmiech Kath znika jak wysiadamy z samochodu. Jeszcze nigdy nie była otoczona tyloma wampirami. Ja też nie czuję się zbyt komfortowo, ale wiem, że Zack nie pozwoli by coś mi się stało.

- Boisz się- stwierdza Zack ze śmiechem, patrząc na dziewczynę.

- No co ty nie powiesz?- burczy poirytowana.

- Nie bój się, jesteś bezpieczna- obejmuje mnie ramieniem idziemy do drzwi.

Kath wzrusza ramionami i podąża za nami. Gdy wchodzimy do środka, czuję jak przyjaciółka łapie mnie za rękę. Uśmiecham się do niej pokrzepiająco i przytulam się bardziej do Zacka. Idziemy na trzecie piętro. Zack prowadzi nas do pokoju, w którym ma spać Kath. Pokój jest śliczny, taki delikatny. W kremowych kolorach są ściany, w przeciwieństwie do czarnych mebli. Gdy tylko przekraczamy próg, Kath rzuca się z rozbiegu na wielkie, miękkie łóżko.

- Jejku, po trzech godzinach w aucie, nie marzę o niczym innym niż o ciepłej kąpieli i ciepłej pościeli.

- Po lewej masz drzwi do łazienki. Za jakiś czas ktoś powinien ci przynieść kolacje. Skoro jesteś zmęczona, to my z Livie już cię zostawimy. Jakbyś coś chciała, to na korytarzu spytaj się kogoś, na pewno cię do nas zaprowadzi. Dobranoc.

- Pa- macham jej gdy wychodzimy z pokoju.

- Dobranoc. I... Dzięki- uśmiecha się wtulając w krwistoczerwoną pościel.

Podobnie jak Katherine, po przyjściu do komnaty Zacka, od razu padam zmęczona na łóżko.

- Jesteś głodna?

- W sumie... Trochę.

- W takim razie chodź. Coś sobie wybierzesz- wychodzimy na korytarz i z powrotem schodzimy schodami. Idziemy do kuchni, przechodzimy przez jadalnie.

Mam przed sobą mnóstwo najróżniejszych dań. Od pieczeni- po sernik. Zastanawiam się długo. Kurcze, nagle robię się strasznie głodna patrząc na tyle dobrego jedzenia. Ostatecznie wybieram ciasto wiśniowe. Po posiłku, który swoją drogą był znakomity, wracamy do pokoju. Zostawiam Zacka i idę pod prysznic. Na początku nalega, by iść ze mną, ale stwierdzam, że jestem zbyt zmęczona, a na prysznicu na pewno by się nie skończyło.

Ciepła woda spływająca po moim ciele lekko mnie orzeźwia. Okrywam się miękkim ręcznikiem i wychodzę z łazienki. Zack leży na łóżku z głową opartą na ręce. Wzrok ma utkwiony we mnie. Gdy przechodzę przez cały pokój nie spuszcza ze mnie wzroku. Niespodziewanie, nagle pojawia się przede mną. Zaskoczona odskakuję w tył upuszczając ręcznik i piszcząc krótko.

- Nigdy. Więcej. Mi. Tego. Nie. Rób- cedzę schylając się szybko po ręcznik. Powstrzymuje mnie łapiąc za ramiona. Próbuję więc zasłonić się rękoma, ale nie wychodzi mi to najlepiej- Puszczaj!

- Wstydzisz się?- pyta rozbawiony, z szelmowskim uśmiechem na twarzy.

- Tak- warczę szarpiąc się z nim by wreszcie sięgnąć po ręcznik- Zostaw! Jestem zmęczona!- zaczynam irytować się coraz bardziej, nie dlatego, że Zack się ze mną droczy, tylko dlatego, że zaczynam coraz bardziej mu ulegać. Jak mogę go odpychać, gdy wygląda tak seksownie? Ten jego uśmiech sprawia, że cała się roztapiam.

- Trzeba cię będzie oduczyć tej wstydliwości!- energicznym ruchem zdejmuje swoją koszulkę.

Na widok jego nagiego torsu zapiera mi dech w piersiach. Zaczynam się ślinić? Chwyta mnie w pasie i bez najmniejszego wysiłku bierze na ręce i przerzuca sobie przez ramię. Uderzam pięściami w jego plecy. Jedną ręką unieruchamia moje nogi a drugą daje mi lekkiego klapsa w pośladek. Moje policzki oblewa krwisty rumieniec.

- Postaw mnie- jęczę.

Dotyk jego nagiej skóry na mojej nagiej skórze sprawia, że jest mi coraz goręcej. Nie odpowiada mi. Składa krótkie pocałunki na moim pośladku i nie wiem czy to właśnie dlatego jest mi tak gorąco, czy może dlatego, że cała krew spłynęła mi do głowy. Podchodzi do łóżka i rzuca mnie na nie. Nim zdążę się podnieść, albo w ogóle ogarnąć co się dzieje, Zack pojawia się nade mną. Ręce unieruchamia mi nad głową. Przyciska mnie do łóżka swoim ciałem i zaczyna namiętnie całować. Jego usta zachłannie pieszczą moje. W końcu się poddaję, uświadamiając sobie, że wcale już nie jestem zmęczona. Wręcz przeciwnie. Gdyby teraz przestał, sama bym się na niego rzuciła, by kontynuował rozpalanie mnie do czerwoności. Gdy puszcza moje ręce, zarzucam mu je na kark i przyciskam mocniej do siebie. Czuję na ustach jego uśmiech.

- Podoba się?

- Mhm- mruczę nie przerywając kontaktu z jego ustami.

- Nie jesteś już zmęczona?

- Nie.

- To dobrze- mówi powoli, głosem tak zmysłowym, że cała się spinam czekając na jego kolejne słowa- bo dziś w nocy nie pośpisz zbyt długo...



Uniknąć ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz