XXVI

7.3K 548 24
                                    

-Kim jesteś?- pytam postać stojącą do mnie tyłem. Dookoła czuć piękny zapach polnych kwiatów, a trawy kołyszą się lekko, muskane przez wiatr. 

Widzę plecy jakiejś dziewczyny. Nigdy przedtem jej nie widziałam. Ma porwane ubrania i chyba trzęsie się z zimna.

-Potrzebujesz pomocy?- pytam znowu. Widzę jak dziewczyna zaczyna się powoli do mnie odwracać. Podnoszę wzrok na zachodzące słońce, gdy z powrotem patrzę na odwróconą już do mnie przodem dziewczynę, zaczynam krztusić się własną śliną. To ja. 

-Zmieniłaś się- dźwięk wydobywający się z jej, a raczej z moich ust, jest dziwnie zniekształcony.

Twarz ma w jakiejś czarnej sadzy, a włosy poczochrane i równie brudne. Zapadnięte policzki i podkrążone oczy sprawiają, że ledwo rozpoznałam się w tej postaci.

-Kim ty jesteś?- zadaję z pozoru głupie pytanie. Na usta mojej rozmówczyni wkrada się podły, okrutny uśmiech wykrzywiający jej twarz. 

-Nie domyślasz się jeszcze?- jasne, że się domyślam kretynko!- ten wampir faktycznie cię spaczył. Jestem tobą. 

-W takim razie nieźle się zapuściłam- mówię wrednie. 

-To ty do tego doprowadziłaś- odpowiada z wyrzutem- zrobiłaś się dumna, wyrachowana i pławisz się w luksusach, podczas gdy jeszcze pół roku temu gardziłaś pijawkami. Zmieniłaś się. Zdradziłaś rasę ludzką- ostatnie kilka słów wypowiada coraz głośniej.

-Skoro jesteś mną, to pewnie wiadomo ci, że wierzę w przeznaczenie. Wierzę, że Zack jest moim przeznaczeniem. Nie mogę z tym walczyć, bo jak ostatnio próbowałam, to skończyło się na nieudanej próbie samobójczej. Z resztą, mi z nim dobrze i co ci do tego?!- irytuję się.

-Straciłaś sumienie?- pyta ze smutkiem- jak możesz korzystać z wygodnego życia u boku największego potwora na ziemi, podczas gdy ludzie tacy jak ty umierają masowo z głodu, wyziębienia, albo w bestialski sposób mordowani przez krwiopijców?

Otwieram usta by jej coś odwarknąć, ale po chwili zamykam je nie wydając z siebie ni dźwięku. Ona ma po części rację. Jeszcze niedawno bałam się o każdy nachodzący dzień, czy aby na pewno nie zabije mnie jakiś wampir gdy będę wracać ze szkoły. Przez całe dotychczasowe życie nienawidziłam jednej osoby odpowiedzialnej za cierpienie milionów ludzi, bez której teraz nie mogę żyć. 

-Może i masz trochę racji- zaczęłam powoli- ale to moje życie i chcę być szczęśliwa.

-Szczęśliwa kosztem innych? Już jesteś taka jak oni. Przemiana fizyczna dopiero to dopełni. Zmieniłaś się Liv- nagle słyszę wiele głosów- Zmieniłaś się- coraz więcej- Zmieniłaś się!- wrzeszczy na mnie cały tłum, a "ja" stojąca przede mną nagle rzuca się na mnie z pięściami. 

Budzę się z krzykiem przerażenia na ustach. To tylko sen. To był tylko zły sen...
Siadam roztrzęsiona na łóżku i zauważam nad sobą twarz Zacka. Nie pytając o nic, szybkim ruchem bierze mnie w ramiona. Otula mnie jego cudowny zapach, który tak kocham. Czuję się tak błogo i bezpiecznie w jego uścisku, że niech Bóg mi świadkiem za nic nie chcę przerywać tego kontaktu. Przypominam sobie jednak pretensjonalne słowa innej "ja". Delikatnie odpycham od siebie wampira i bez słowa wstaję z łóżka. 

-Miałaś jakiś koszmar?- pyta zmartwiony. Serce mnie boli, że sumienie nie pozwala mi teraz wrócić do łóżka, ale nie mogę teraz przebywać w towarzystwie Zacka, nie po tym co mi przypomniano.

-Można tak powiedzieć, tak- zakładam szlafrok i kieruję się do drzwi.

-Gdzie idziesz?- nie zdążam zrobić nawet dwóch kroków, a on już pojawia się przede mną. Na widok jego nagiego torsu przygryzam wargę.

-Muszę pomyśleć- wymijam go i podchodzę do drzwi. 

-Liv- mówi łapiąc mnie za ramię, skutecznie mnie tym zatrzymując- co się stało? Zostań ze mną- widząc prośbę w jego oczach, walczę ze sobą, by się nie zawrócić i nie oddać namiętności. Jednak poczucie winy wygrywa.

-Czy nie mogę raz przejść się sama?!- warczę wyrywając się mu i nie patrząc już na zaskoczenie odmalowane na jego twarzy, wychodzę i trzaskam drzwiami.

 Idę przez korytarz szybkim krokiem, w obawie, że nie wytrzymam i się wrócę. Nie mogę patrzeć na strażników mijających mnie z nieskrywanym zaciekawieniem. Jestem na siebie zła. Tak potwornie wściekła, że dopiero teraz do mnie to dotarło. Zmieniłam się. Nie jestem już zwykłą dziewczyną, ciężko doświadczoną przez los, tak jak inni. Jestem szczęśliwa, podczas gdy inni umierają. Cieszę się, podczas gdy tysiące płaczą. Kocham się z największym koszmarem tych ludzi, choć jeszcze pół roku temu przysięgałam, że gardzę wampirami tak jak wszyscy. 

Zmieniłam się. On mnie zmienił.

~*~ 

Witam witam, jak sądzicie? Co zrobi Liv? To wszystko już w następnym odcinku! XDDD Nie podoba mi się jakoś ten rozdział ;_; taki jakiś nudnyi wgl do dupy. Wybaczcie, postaram się poprawić ;-;





Uniknąć ŚmierciWhere stories live. Discover now