XXXVIII

6.1K 498 34
                                    

Wtulam się mocniej w wampira. Siedzimy na śniegu, po środku parku. Jest już bardzo późno i ciemno, na ścieżkach nie ma już prawie wcale ludzi. 

- Chodźmy, bo się przeziębisz- podnosi się  się i podaje mi rękę na której się wspieram i również wstaję. Obejmuje mnie ramieniem i powoli idziemy w stronę mojej kamienicy. 

Przystajemy przy starym budynku. W oknach naszego małego mieszkania jest już ciemno, co znaczy że Mia i mama dawno już śpią. 

- Mówiłeś...- zaczynam nieśmiało-mówiłeś, że spaliśmy ze sobą. To prawda?

- Nie dziw się tak- odparł pogodnie, biorąc moją twarz w dłonie- spaliśmy ze sobą nie raz i wierz lub nie, ale nie narzekałaś. Livie- widząc moją speszoną minę dodał pospiesznie- wiem o wszystkim. Wiem o tym, co zrobił ci ten bydlak dwa lata temu- patrzy mi prosto w oczy, w których zaczęły się już zbierać łzy na wspomnienie tamtego wieczoru- nie bój się, już go schwytaliśmy. Zemszczę się na nim i będzie cierpiał tak, jak ty cierpiałaś- w jego oczach dostrzegłam błysk gniewu. Poczułam się dobrze, poczułam, że ktoś wreszcie się o mnie troszczy. Uśmiechnęłam się lekko. 

- Tak jak ja?- spytałam ze śmiechem- zgwałcisz go?

- Nie ja- odparł rozbawiony- mam od tego innych. 

- Każesz komuś skatować tamtego wampira?- pytam z niedowierzaniem. 

-Dokładnie tak. Za to tamtego chłopaka, co śmiał cię pobić ostatnio w szkole tak, że straciłaś wspomnienia, zabiję własnoręcznie- wzdrygam się. Czemu nie przeraża mnie fakt, że Zack zamierza dla mnie zabić? Może dlatego, że pragnę ich śmierci. Nie będę czuła żalu po ich śmierci. 

-Przerażają mnie twoje mordercze zapędy- mówię wtulając się w Zacka. Stoimy przytuleni na środku chodnika. 

-Jestem wampirem, maleńka. Mordercze zapędy mam we krwi- z uśmiechem przyciska mnie mocniej do siebie- zmarzłaś. Uciekaj do domu- pochyla się nade mną, a ja muszę stanąć na palcach by nasze usta się spotkały- jesteś taka drobniutka- chichocze.

-To ty jesteś strasznie wysoki- mówię z uśmiechem po czym ostatni raz przygryzam jego dolną wargę i wchodzę do budynku. 

W mieszkaniu jest cicho. Da się słyszeć tylko ciche oddechy mojej siostry i mamy. 

Przez długi czas nie mogę usnąć, to chyba z dzisiejszych wrażeń i ze szczęścia.

***

Zack

Pomimo iż w lochach paliło się światło i było stosunkowo jasno, w tej jednej wyjątkowej celi, mieszczącej się na końcu korytarza było ciemno. Podszedłem do ciężkich stalowych drzwi i bez wahania pchnąłem je wchodząc do środka. Na mój rozkaz pomieszczenie rozświetlił blask płomienia trzech pochodni znajdujących się na ścianach. Okrutny uśmiech wpłynął na moją twarz na widok ciała leżącego pod jedną z nich. Tak jak prosiłem, Amon nie zabił go. Chłopak był w krytycznym stanie, ale jego serce wciąż biło, a klatka piersiowa unosiła się chwila. Na szyi miał sporą ranę szarpaną, zadaną najpewniej przez mojego brata. 

- Jak leci?- kucnąłem obok. Podniósł głowę i przez chwilę błądził wzrokiem po celi, aż w końcu spojrzał na mnie, a jego twarz wykrzywiła się w przerażeniu. Jego serce gwałtownie przyspieszyło. 

- P-proszę...- wycharczał łapiąc ciężko oddech.  Wstałem i z założonymi do tyłu rękoma zacząłem chodzić po pomieszczeniu. 

- Widzisz, mam pewien problem- nie spuszczał ze mnie wzroku, a jego spojrzenie było błagające, co jeszcze bardziej mnie złościło- nie mogę się zdecydować w jaki sposób pozbawić cię życia. Jest tyle możliwości, że aż nie wiem, z której skorzystać. 

- Skończ... To...- próbował się podnieść, ale jednym kopniakiem posłałem go z powrotem na ziemię.

- Pewnie nie wiesz, ale przez ciebie moja ukochana straciła pamięć. 

- Nazwała mnie frajerem- jego głos drżał. 

- Miała rację. Spójrz tylko jak żałośnie teraz wyglądasz. Umrzesz bez honoru i godności, tak kończą frajerzy- złapałem go za szmaty, które miał na sobie i pociągnąłem do pionu. Cuchnął okropnie, leżał tu już od dwóch tygodni, pora wreszcie zwolnić celę. 

-Jakieś ostatnie życzenie?- patrzyłem na niego z pogardę. 

- Idź do diabła- warknął dławiąc się własną śliną. 

- Da się zrobić- brutalnie chwytam to ścierwo za krótkie włosy i odchylam głowę w bok, robiąc sobie prosty dostęp do odsłoniętej szyi.  Skrzywiłem się na samą myśl o piciu krwi tego człowieka. 

Z wściekłym rykiem wbiłem swoje kły w pulsującą pod skórą tętnicę. W moich ustach rozlała się ciepła, gorzka krew, smak ten spowodowany był pewnie lekami którymi go wcześniej nafaszerowaliśmy. Czułem jak czerwony płyn spływał mi po brodzie.  

Gdy chłopak zaczął odpływać, słabnąć, zatapiam głębiej zęby i wykańczam go rozrywając mu gardło. 

Ciało z hałasem upadło na ziemie a z poszarpanych ran ciekły resztki krwi. Ostatni raz spojrzałem na niego pogardliwie i opuściłem celę. 

- Wynieś zwłoki i każ komuś tam posprzątać- mruknąłem do strażnika stojącego przy drzwiach. 

- Tak, panie- wampir zniknął w pomieszczeniu z którego właśnie wyszedłem. 

~*~

Hejeczka! 

Wow, pierwszy raz rozdział z perspektywy Zacka i pisany w czasie przeszłym, co sądzicie? 

Odpowiedzi na pytania do bohaterów pojawią się w kolejnej części, póki co wciąż możecie je zadawać. 

Zapraszam też do zostawiania po sobie komentarzy :3 

Wasza princessa67577

xoxo



Uniknąć ŚmierciOù les histoires vivent. Découvrez maintenant