Rozdział 18

4.6K 235 27
                                    


Niall's POV

Wczorajszy wieczór bardzo mile wspominam. Dawno nie czułem się tak szczęśliwie i dobrze. Tak naprawdę czułem się tak ostatnim razem, kiedy byłem dzieckiem. Później następowały tylko ponure dni.
To co Kate ze mną wyprawia jest dla mnie nowe. Próbuję się zmienić. Juz się zmieniłem. Brudne sprawy gangu nie stawiam juz na pierwszym miejscu. Tak samo jak imprezy. Teraz przyjemność daje mi spędzanie czasu z Kate.
Już naprawdę gadam jak ciota.

Potrząsłem głową, kiedy zadzwonił mój telefon.
Na ekranie widniało nazwisko Malik.

- Czego chcesz? - rzuciłem.

- Nie tak niemiło. Masz do mnie przyjść jak najszybciej - jego ton wydawał się obojętny.

- Nie mam zamiaru cie widywać.

- W takim razie chcesz, żeby stało się coś twojej dziewczynie? - poczułem napływającą złość.

- Ja nie mam dziewczyny.

- W takim razie kim jest ta słodka blondyneczka?

- Nikt ważny - warknęłem - Za chwilę będę.

Bez żadnego jego słowa, rozłączyłem się. Malik to szef drugiego wrogiego nam gangu. Nauczyliśmy się rozwiązywać problemy między sobą rozmową, a nie przemocą jak to wyglądało na początku.
W tym momencie nie wiedziałem o co mu chodzi. Ale jeśli wie o Kate wolę nie ryzykować. Malik jak i jego goście są zdolni do wszystkiego.

Pospiesznie ubrałem swoje trampki i udałem się do samochodu. Jechałem z dużą prędkością. Chciałem jak najszybciej to załatwić i wrócić spowrotem.
Po dwudziestu minutach jazdy zatrzymałem  się na obrzeżach Malibu. Stanąłem przed drzwiami starej kamienicy.
Zadzwoniłem na domofon, można to nazwać siedziby Malika i jego ludzi.

- Kto? - usłyszałem głos po drugiej stronie.

- Horan - po chwili usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi.

Ujrzałem kruczoczarnego chłopaka, kiedy znalazłem się w odpowiednim pomieszczeniu. Siedział przy biurku z zarzuconymi nogami na blat.

- Horan, kupe lat! - zaśmiał się ironicznie.

- Czego chcesz? - nie miałem ochoty na pogaduszki z nim.

- Siadaj - wskazał na krzesło naprzeciwko biurka.

- Postoje.

- Jak chcesz - wzruszył ramionami - Przejdę do rzeczy.

- Słucham - założyłem ręce na piersi.

- Jeden z twoich ludzi, kolejny raz zaczął bojkę bez powodu z jednym z moich.

- W takim razie to się nie powtórzy - zapewniłem.

- Już to słyszałem. Nie będę tego lekceważył.

- W takim razie czego chesz? - zapytałem.

- Zasada jest prosta: jeden z twoich ludzi idzie do nas - zaśmiałem się sarkastycznie na jego słowa - Co Cię tak bawi?

- Nie mam zamiaru, dawać ci moich ludzi. To chory pomysł. Po co ci kolejny? - nie mogłem powstrzymać kpiny.

- Zawsze się przyda - wzruszył ramionami.

- Nie mam zamiaru dobrowolnie dawać żadnego. To nie są zabawki - nawet tak myśl nie przechodziła mi przez głowę.

- Tak myślałem - zaśmiał się - Dlatego zastosujemy wymianę.

Hard | N.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz