Rozdział 19

4.5K 240 20
                                    

Szybkim krokiem wyszliśmy z samochodu. Podczas jazdy ustaliliśmy szczegółowo mój plan. Nie jestem do końca do niego przekonany. Jednak jest to najlepsze rozwiązanie jakie nam zostaje.

Nie wiedziałem, czy Malik mi naprawdę uwierzył. Przecież to pewne, że nie dam mu jednego z moich ludzi. Nawet jeśli to na pewno nie będzie działać zgodnie z jego poleceniami. Czy Malik był na tyle głupi? Często jego 'plany' nie wychodziły właśnie przez głupotę i małe doświadczenie.
A co jeśli to podstęp?

Alex otworzył drzwi, specjalnymi narzędziami. Chcieliśmy zostać niezauważeni. Po cichu weszliśmy do środka. Jak zawsze - ponure ściany i chłód panujący w tym budynku.
Nie było słuchać ani jednego dźwięku, kompletna cisza. No właśnie - za cicho.

- Louis, ty wchodzisz do biura Malika. My czekamy tutaj - szepnęłem do chłopaka. Louis skinął głową i bez słowa wszedł do pomieszczenia.

Staliśmy na czatach przed drzwiami. Czekaliśmy na jakiś sygnał ze strony chłopaka.
Po chwili drzwi się otworzyły, a za nich wyszedł Louis.

- Chłopaki mamy problem, tak nikogo nie ma - kiedy Louis to powiedział wszyscy na siebie spojrzeli, szukając rozwiązania.

- To jest podstęp... - powiedziałem, chodź nie byłem całkiem pewny.

- Ale... jak?

- Alex możesz namierzyć telefon Malika? - zapytałem.

- Spróbuję. Nie mam komputera i jest to trudniejsze na telefonie - chłopak wyjął swoją komórkę i zaczął coś na niej wystukiwać.

- Louis i Harry - idziecie na górę, a ja na dół sprawdzić czy jest pusto - rozkazałem.

Szedłem korytarzem szukając schodów. Zatrzymałem się, kiedy usłyszałem głos Alexa:

- Czekajcie! Mam go - spowrotem zawróciłem tak samo jak chłopaki -Według tego Malik jest... tutaj - wskazał zorientowany na drzwi na końcu korytarza.

Wszyscy na znak otworzyliśmy drzwi. Z hukiem obiły się o ścianę.

- Wreszcie się zjawiliście - zaśmiał się Malik, który stał na środku pustego pomieszczenia. Jednak nie był sam. Dookoła stali jego ludzie, którzy byli przygotowani na walkę.

- To jakaś piepszona gra dla przeczkolaków?! Chowany czy co? - przejąłem inicjatywę.

- Nazywaj sobie to jak chcesz - wzruszył ramionami. Ja razem z chłopakami staliśmy wściekli - No to jak, który wędruje do mnie?

- Żaden - powiedziałem stanowczo.

- Przecież wiem - kolejny raz się zaśmiał, co było irytujące.

Spuściłem zdezorientowany na niego wzrok.
W tym momencie jeden z mężczyzn chwycił Harrego szarpiąc do sobie. Młodszy próbował się uwolnić. Na pomoc ruszyli Alex i Louis.

- Co ty wyprawiasz?! - wściekły podszedłem bliżej Malika.

- To pewne, że jeden z twoich ludzi nie będzie działać na moje rozkazy - wytłumaczył.

- W takim razie o co chodzi! Bawisz się z nami w jakieś zgadywanki - Alex wściekł się jeszcze bardziej.

Jeden z ludzi Malika w dalszym ciągu trzymał żelaźnie Harrego.

- Mogę sprawić, że wy będziecie robić to co ja chce - zakpił - Dalej nie rozumiecie? Zatrzymam jednego z waszych, a wy będziecie latać na moje rozkazy. Chyba, że chcecie, żeby wasz kolega był martwy?

- Nie możesz tego zrobić! - Louis szarpnął go za kurtkę.

- Właśnie mogę! - wskazał palcem na mężczyznę, który trzymał Harrego - Zabierz go do piwnicy.

Hard | N.H. ✔Where stories live. Discover now