Rozdział 3

5.3K 403 367
                                    

- Alan proszę cię, pomóż mi w końcu, oni zaraz przyjdą - jęknęłam, widząc jak chłopak siedzi i ogląda telewizję, kiedy ja od samego rana sterczę w kuchni, przygotowując potrawy na stół wigilijny.

- Nie umiem gotować - wzruszył ramionami.

- Ale nakryć do stołu już umiesz - westchnęłam, opierając się zmęczona o ścianę.

Chłopak niechętnie podniósł się z kanapy, wyłączając telewizor. Podszedł do mnie bliżej, uśmiechając się delikatnie.

- Jestem uzdolniony tylko w tańcu - spojrzał na mnie znacząco.

- Zaprzeczyłabym, ale w takich momentach zaczynam sobie uświadamiać, ze to jednak prawda - wywróciłam oczami.

- O której przyjedzie ten twój kuzyn? - zmienił temat, kierując się za mną, kiedy przeszłam do kuchni.

Wypuściłam powietrze z ust, spoglądając na zegarek.

- Za jakieś dwadzieścia minut powinien być, dlatego proszę Cię, weź te pieprzone talerze i poukładaj je na stole - wcisnęłam w jego ręce zestaw świeżo wyjętych z suszarki naczyń.

- Jeśli muszę - westchnął.

Złapałam za łyżkę, mieszając nią energicznie barszcz. To chyba najbardziej stresująca wigilia w moim życiu. Oczywiście nie przyjeżdża na nią żaden z moich kuzynów. Swoją drogą nawet nie wiem czy jakichś mam. Przyjdzie Janek, ale ja po prostu spanikowałam, i wcisnęłam Alanowi kit o kuzynie. No bo jak inaczej mogłoby to wyglądać? Powiedziałabym mu : Hej Alan! Co ty na to żeby zaprosić do nas na wigilię mojego byłego, który dwa tygodnie temu wyszedł z więzienia?

Może jeszcze dodałabym jakąś anegdotkę o zabójstwie i wszyscy byliby wniebowzięci...

Fakt, prosiłam Janka, by przyszedł jak głupia przez trzy ostatnie dni, nie dając mu za wygraną. Z jednej strony rozumiem go, że głupio jest mu przychodzić do kogoś na wigilię, a z drugiej strony ja nie wyobrażam sobie, by mógł ten dzień spędzić sam w pustym domu. Oprócz niego mają być jeszcze dwie siostry cioteczne Alana ze swoimi mężami, więc nie powinien czuć się jakoś specjalnie nieswojo.

Wyłączyłam każdy palnik, kiedy wszystkie potrawy były już gotowe. Przekalkulowałam w głowie ile czasu pozostało do przyjścia gości, biegnąc na górę. Włożyłam na siebie, wcześniej przygotowaną, białą sukienkę. Usiadłam przy toaletce, rozpuszczając swoje włosy, które do tej pory miałam spięte w koka na czubku głowy. Rozczesałam je, zostawiając naturalnie proste. Kończyłam swój makijaż, kiedy w domu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi. Jęknęłam na samą myśl, przebiegu całej dzisiejszej kolacji.

- Alan otwórz! - krzyknęłam, szybko odkładając kosmetyki na bok i biegnąc po swoje buty na obcasie. Nabrałam więcej powietrza do płuc, przybierając szczęśliwy choć nie ukrywam, sztuczny wyraz twarzy.

Kiedy ponownie w domu rozbrzmiała melodyjka, wyszłam na korytarz napotykając rozgorączkowanego Alana wbiegającego do góry.

- Ty otwórz, ja się muszę przebrać.

Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć brunet wleciał do pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Pokręciłam poirytowana głową, schodząc powoli po schodach. Ostatni raz pogładziłam swoją sukienkę ręką, naciskając na klamkę.

- Cześć, a właściwie dobry wieczór - moim oczom ukazał się Janek.

Przycisnęłam się mocniej bokiem do drzwi, patrząc na niego chwilę.

- Cześć - kiwnęłam głową, obserwując jak płatki śniegu spadają na jego włosy - Wejdź - ocknęłam się, otwierając szerzej drzwi.

Jak tak dalej pójdzie to zrobię z siebie idiotkę w ciągu pierwszych dziesięciu minut.

You are my strengthWhere stories live. Discover now