Rozdział 5

5K 397 269
                                    

- Tęskniłam - jęknęłam głośno, wtulając głowę w klatkę piersiową Alana.

- Ja za tobą też - roześmiał się cicho, przytulając mnie do siebie.

- Teraz już nie będziesz wyjeżdżał? - mruknęłam, przymykając oczy.

- Wiesz, że nie mogę ci tego obiecać - westchnął, głaskając mnie po głowie.

Odkleiłam się od niego, wykrzywiając twarz w grymasie. Zdaje sobie z tego sprawę, że za kilka dni, może góra tydzień znowu zostanę sama, to już stało się rutyną.

- Głodny jesteś? - zmieniłam temat, ciągnąć go w stronę kuchni.

- Jak wilk - zdjął kurtkę, odwieszając ją na wieszak.

- Zrobiłam obiad.

- Jesteś kochana - mrugnął do mnie okiem.

Usiadłam przy stole przyglądając się jak Alan zaczyna jeść. Westchnęłam cicho, opadając na oparcie krzesełka.

- Ty nie jesz? - wymamrotał z pełną buzią.

- Nie jestem głodna - wzruszyłam ramionami.

***

Weszliśmy do klubu, przez co od razu uderzyła w nas fala ciepłego powietrza. Tak jak zawsze jest tutaj masa ludzi, tak dzisiaj zostały przekroczone wszystkie granice. Zresztą co się dziwię, jest sylwester, każdy chce się bawić, a to jest jeden z najlepszych klubów w okolicy. Ręka Alana szczelnie owinęła się wokół mojego biodra, przyciągając do siebie bliżej. Nie musiał tego robić, i tak byłam zmuszona do tego aby iść przyklejona do niego swoim ciałem.

Muzyka grała tak głośno, że nie było mowy o żadnej rozmowie chyba, że naprawdę głośno wykrzyczałabym mu coś do ucha. Ale to dobrze, chcę się dzisiaj bawić i trochę wyluzować. W końcu jesteśmy razem i powitamy nowy, mam nadzieję lepszy rok.

Wskazałam podbródkiem w stronę grupki ludzi, w których rozpoznałam naszych znajomych. Skierowaliśmy się w ich stronę, przeciskając między innymi ludźmi.

- Cześć - poruszyłam ustami na znak przywitania. Pochyliłam się nad dziewczynami, by złożyć pocałunek na ich policzkach. Uśmiechnęłam się w stronę chłopaków, łapiąc za rękę Alana.

Kątem oka spojrzałam na Janka, który zawiesił na mnie swój wzrok. Przez ostatni czas trzymamy się trochę na dystans. Rozmawiamy, czasem się spotkamy, ale robimy to tylko dlatego, aby utrzymać relacje na względnym poziomie. Jankowi to chyba pasuje, bo nie ma żadnych zastrzeżeń.

Spojrzałam na szatyna, posyłając mu delikatny uśmiech. Swoją drogą wyglądał dziś naprawdę dobrze.

- To co zawsze? - Alan pochylił się nade mną, wskazując na bar.

Kiwnęłam twierdząco głową, siadając na wysokim barowym krześle. Poczekałam chwilę, aż barman poda nam alkohol, po czym wypiłam zawartość kieliszka. Skrzywiłam się na gorzki smak w ustach, jednak szybko oblizałam wargi. Spojrzałam na barmana dając mu znak, żeby nalał jeszcze raz tego samego.

- Będziesz dzisiaj szaleć? - brwi Alana powędrowały do góry, a jego ręce owinęły się wokół mojej talii.

- Jedyna okazja, bo wiem, że jestem bezpieczna - zaśmiałam się, zarzucając ręce na jego szyję.

Chłopak pochylił się nade mną, składając krótki pocałunek na moich ustach. Kiedy chciał się odsunąć, przycisnęłam jego kark do siebie, nie pozwalając mu na ten ruch. Brunet zdjął mnie z krzesła, kierując się ze mną w stronę parkietu, nie rozdzielając naszych ust.

You are my strengthWhere stories live. Discover now