Epilog

3.7K 397 76
                                    


- Co znaczy dla ciebie ta książka?

- Znaczy bardzo wiele. Jest to forma pamiętnika, wszystko co się tam znajduje wydarzyło się naprawdę w moim życiu. Teraz mam pewność, że za dziesięć czy trzydzieści lat żaden moment nie umknie z mojej głowy - odpowiedziałam, uśmiechając się delikatnie do dziennikarki.

- Jest to bardzo osobista książka, nie bałaś się jej wydać?

- To była spontaniczna decyzja. Pierwotnie miało to być kilka egzemplarzy, które stanowiłyby dla nas pamiątkę, ale kiedy ludzie z wydawnictwa ją dokładnie opracowywali, przez dłuższy czas upierali się, by wydać ją w większej ilości. Byłam wtedy na etapie ciągłego ryzykowania, więc zrobiłam tak też i wtedy, i teraz jestem tu gdzie jestem - zaśmiałam się, uśmiechając szeroko.

- Twoja książka od kilku miesięcy utrzymuje się na pierwszym miejscu na liście bestselerów i wspina się coraz wyżej, wielkie gratulacje! - kobieta klasnęła kilka razy w ręce, uśmiechając się do mnie miło.

- To nieprawdopodobne jak moje życie mnie zaskakuje.

- Czy jest ona skierowana do jakiejś określonej grupy wiekowej?

- Myślę, że każdy kto po nią sięgnie zdoła wyciągnąć z niej jakieś wnioski. Nie była pisana z myślą, by kogoś czegoś nauczyć, nie zawiera żadnych cennych porad jeśli ktoś jest ciekawy. Ta książka została napisana przez moje życie, nic do tego nie dodałam, nie ubarwiłam jej, by dodać jej pikanterii. Miałam osiemnaście lat, kiedy poznałam Janka i wszystko się zaczęło. Mam nadzieje, że nastoletni czytelnicy dzięki niej zrozumieją, że nie wszystko jest takie łatwe jak się wydaje, że nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, ale mimo wszystko nie warto się poddawać, bo nie wiadomo jak będzie wyglądać nasze życie za kilka miesięcy, a starsze osoby na przykład rodzice zauważą, że mając naście lat też można mieć poważne problemy, można się zakochać na całe życie i nie należy tego lekceważyć. Większość rodziców rozmawiając o problemach nastolatków mówią, że prawdziwe problemy zaczynają się dopiero, kiedy stają się dorośli, a to kompletna bzdura. Czy jest na świecie człowiek, który kiedykolwiek nie podjął głupiej decyzji? Nie zrobił czegoś po swojemu, mimo że wszyscy podpowiadali mu inaczej i się przez to poparzył? Myślę, że nie ma takiej osoby - pokręciłam przecząco głową.

- To prawda. Spodziewasz się dziecka, czy to miało jakiś wpływ na decyzję o napisaniu książki?

- W pewnym stopniu tak. Kiedy leżałam przez bity miesiąc na szpitalnym łóżku z powodu pewnych komplikacji, wychodziłam z siebie. Nie mogłam robić nic innego niż przejście po nudnym korytarzu, bo zaraz byłam zrugana za to, że nie słucham pielęgniarek, dlatego moim ostatnim ratunkiem było pisanie. Wtedy pomyślałam sobie, że kiedy z kilkanaście lat moje dzieci sięgną po tą książkę to powiedzą: "Kurde, moi rodzicie byli naprawdę szaleni" - roześmiałam się.

- Czy to oznacza, że na jednym dziecku się nie skończy? Przepraszam, ale ja też czytałam książkę i naprawdę was uwielbiam, to w jaki sposób tworzycie rodzinę - kobieta szybko się wytłumaczyła i złapała mnie za rękę, śmiejąc się głośno.

Uśmiechnęłam się pod nosem, spoglądając ukradkiem na Janka siedzącego na czerwonej pufie poza kamerami. Podpierał łokcie na kolanach i patrzył się na mnie w skupieniu. Puścił do mnie oczko, kiedy zauważył, że przeniosłam na niego swój wzrok.

- Myślę, że będzie nas więcej niż trójka - powiedziałam, nie spuszczając wzroku z chłopaka.

- Trzymam za was mocno kciuki. Dziękuję ci bardzo za ten wywiad, jesteś naprawdę ciepłą i mądrą osobą - kobieta uścisnęła moją dłoń, uśmiechając się szczerze.

***

- Nawet nie wiesz jaki jestem z ciebie dumny - Janek objął rękoma mój już sporej wielkości brzuch i ułożył głowę na moim ramieniu.

- Dziękuję, że tam ze mną pojechałeś - ułożyłam swoją rękę na jego. Rzuciłam swój płaszcz na szafkę, spoglądając w odbicie lustra, by móc widzieć twarz szatyna.

- Po Los Angeles również będę z tobą jeździł, kiedy już skończą tłumaczyć twoją książkę na angielski. Odniesiesz światowy sukces.

- To zabawne Janek, to przecież zwykła opowieść. Może trochę wykracza poza normy, bo jest oparta na faktach, ale przecież jest dziesiątki innych książek, których twórcy, żeby je napisać musieli poświęcić naprawdę dużo czasu.

- Ty musiałaś najpierw wszystko przeżyć i to jest w tym wyjątkowe - uśmiechnął się delikatnie, odgarniając kosmyk włosów za moje ucho.

- Jestem zazdrosna o te dziewczyny, które teraz wzdychają na twój widok - wyszeptałam mu do ucha.

- A są takie? - szatyn wyprostował się dumnie, rozglądając na boki.

- Sama ściągnęłam na siebie taki los - westchnęłam ostentacyjnie, przechodząc do salonu.

Podeszłam do choinki i włączyłam na niej wszystkie światełka, dzięki czemu w pomieszczeniu zapanował świąteczny klimat.

- Co powiesz na to, aby zacząć teraz tworzyć drugą część książki? - szatyn znowu stanął tuż za moimi plecami, śmiejąc się cicho. Ponownie ułożył ręce na moim brzuchu, głaskając go delikatnie.

- Już nawet wiem od czego zacznę - uśmiechnęłam się pod nosem.

Janek obrócił mnie w swoją stronę, spoglądając na mnie pytająco.

- Chciałam ci o tym powiedzieć podczas wigilii, ale nie wytrzymam tak długo - pokręciłam przecząco głową.

- Jeśli masz kochanka to lepiej od razu podaj mi jego nazwisko.

- Zaprosisz go na kolacje? - przekrzywiłam głowę na bok, spoglądając na niego rozbawiona.

Szatyn pochylił się i naparł na moje usta z taką siłą, że prawie upadłam na choinkę za mną. Janek położył ręce na moje plecy i przysunął do siebie bliżej.

- Dam mu kilka lekcji - mruknął w moje usta.

- Nie chcesz się dowiedzieć, co chciałam ci powiedzieć? - oderwałam się od jego ust, opierając swoje czoło o jego.

- Jestem kurewsko ciekawy - uśmiechnął się zadziornie.

- Zmajstrowaliśmy bliźniaki - wyszeptałam po chwili namysłu.

Kiwnęłam twierdząco głową, kiedy spojrzał na mnie zaszokowanym wzrokiem, by potwierdzić, że dobrze usłyszał, bliźniaki. Szatyn automatycznie osunął się na kolana, by jego głowa znajdowała się na wysokości mojego brzucha. Podwinął moją bluzkę do góry i przytknął swoje rozgrzane wargi do mojej skóry. Zaczął składać na niej pojedyncze pocałunki, wkładając w nie tyle miłości, że doprowadził mnie tym do fali łez. Zakryłam swoja twarz dłońmi, pozwalając sobie rozbeczeć się jak dziecko.

- Każdego dnia sprawiasz, że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie - wyszeptał, obejmując mnie ramionami. Wplótł ręce w moje włosy, opierając swoją brodę na czubku mojej głowy. Pozwolił mi przez chwilę płakać w jego koszulkę zanim ujął moje mokre policzki w dłonie. Obserwował uważnie moją twarz i ścierał kciukiem pojedyncze łzy pojawiające się na moich policzkach. Między jego brwiami pojawiła się malutka zmarszczka, kiedy spojrzał w moje oczy.

- Kocham was bardzo - jęknął gardłowo i chwilę później znowu zaatakował moje usta pocałunkiem.



________________

Jeszcze nie uciekajcie i zajrzyjcie na informacje w kolejnej notce! 

You are my strengthWhere stories live. Discover now