Rozdział 13

5.1K 405 80
                                    


Cisza - to jedyne co mogę usłyszeć od jakichś dziesięciu minut, kiedy stoję przed drzwiami domu Janka i pukam w nie jak zwykła wariatka. Nie odbiera ode mnie telefonu i nie daje żadnego znaku życia od dwóch dni. Ciągle przez głowę przechodzą mi czarne scenariusze, przez które z chwili na chwilę jestem bardziej poddenerwowana. Najbardziej obawiam się tego, że przemyślał sobie wszystko dokładnie od A do Z i zadecydował, że to koniec. A on jest nieugięty w swoich postanowieniach.

Zeszłam ze schodów dzwoniąc kolejny raz do chłopaka, jednak nie przykładałam już telefonu do ucha, tylko wpatrywałam się w jego ekran z nadzieją, że pojawi się na nim licznik długości trwania połączenia. Ten głuchy dźwięk sygnału zaczął mnie przerażać.

Zaniepokojona uniosłam głowę do góry, kiedy na podjazd wjechała wielka policyjna furgonetka, stając prawie przy garażu. Schowałam szybko telefon do kieszeni, marszcząc brwi. Drzwi się otworzyły, a z środka samochodu wyszło kolejno dwóch policjantów i to czego obawiałam się najbardziej - Janek. Wyglądał na znudzonego, ale w momencie, kiedy zauważył mnie przed sobą wyprostował plecy i zacisnął szczękę.

- Co ty tu robisz? - mruknął półgłosem, tak jakby z żalem, że zastałam go akurat w takiej sytuacji.

- Janek co się dzieje? - zrobiłam dwa kroki do przodu, ale zaraz przede mną pojawił się wysoki policjant z mało zadowoloną miną.

- A pani czegoś tutaj szuka? - spytał niemiłym tonem, odwracając się w stronę szatyna, by sprawdzić czy nie zamierza nigdzie uciec.

Jeśli mam być szczera to byłam przerażona. Janek i policja to nie jest odpowiednie połączenie i nie wróży niczego dobrego.

- Ja... - zawahałam się. Po co ja tak właściwie tutaj przyszłam?

- Idź do domu, zadzwonię do ciebie potem - szatyn kiwnął głowa w stronę furtki, następnie przechodząc w stronę drzwi, otwierając je kluczem.

Dwóch mundurowych weszło do mieszkania, upewniając się, że chłopak idzie razem z nimi.

O nie, tak łatwo się mnie teraz nie pozbędzie.

Skierowałam się w ich stronę, wchodząc szybko do korytarza. Przeniosłam wzrok na salon gdzie rozchodziły się głuche uderzenia otwieranych i zamykanych szafek oraz podnoszonych przedmiotów. Każda możliwa rzecz przechodziła przez ręce funkcjonariuszy, którzy oglądali je z wielką dokładnością i skupieniem na twarzy.

- Dlaczego oni robią rewizje? - podeszłam do opierającego się o oparcie kanapy Janka, na tyle blisko, by stykać się z nim ramieniem.

Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, mimo że musiał mnie dobrze słyszeć, bo w salonie mimo wszystko nikt nic nie mówił i panowała jako tako cisza. Spojrzałam na niego, pociągając za rękaw czarnej kurtki, by zwrócił na mnie uwagę. Przeniósł na mnie swój wzrok, napinając mięśnie.

- Prosiłem cię, żebyś poszła do domu - mruknął, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ponownie spojrzał na policjantów, dążąc za ich ciałami wzrokiem.

- Pani chłopak narobił sobie znowu kłopotów - jeden z facetów postanowił odpowiedzieć na moje pytanie.

Cholera.

Odruchowo przycisnęłam się bardziej ciałem do Janka, tak jakbym przeczuwała, że niedługo znowu mogę go nie zobaczyć. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach, a jego mięśnie się rozluźniły razem z momentem wypuszczanego powietrza z jego ust.

- Alan złożył donos o pobiciu - mruknął ściszonym głosem, tak abym mogła go usłyszeć.

Mogłam się tego spodziewać. Przymknęłam oczy, chcąc spróbować opanować drżenie swojego ciała.

You are my strengthWhere stories live. Discover now