Rozdział 24

4.4K 351 72
                                    


- Albo mi się wydaje, albo zrobiło się o wiele zimniej - wyjrzałam przez okno.

- Trzymaj jeszcze dresy - Janek wyciągnął do mnie rękę ze swoimi spodniami.

- Wątpię aby utrzymały się na moim tyłku, ale dziękuję - wzięłam je od niego i ułożyłam na swojej ręce, gdzie już znajdowała się jego koszulka.

- Zawszę mogę cię ogrzać w inny sposób - uśmiechnął się zadziornie, mrugając do mnie okiem.

- Zrobisz mi herbatę? - wywróciłam oczami, ruszając w stronę łazienki.

Niski śmiech Janka dobiegł do moich uszu, zanim zamknęłam za sobą drzwi. Westchnęłam przeciągle, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Przeczesałam ręką włosy, następnie opierając się o umywalkę. To całe wesołe miasteczko wyssało ze mnie resztki sił. Nie chciało mi się nawet zdejmować z siebie ciuchów i wchodzić pod prysznic, bo miałam wrażenie, że jak tylko ciepła woda spadnie na moje ciało, to zasnę. Zmarszczyłam nos przypominając sobie, że powinnam zadzwonić do Bartka i uprzedzić go, że nie będzie mnie dzisiaj w hotelu. Na pewno przyjdzie, o ile już nie przyszedł do mojego pokoju, jak to robi każdego wieczoru, a przecież obiecałam mu, że będę go informowała o wszystkim, by nie musiał się martwić, że znowu wywinę jakiś numer.

Po umyciu i wysuszeniu swojego ciała, założyłam na siebie bluzkę chłopaka, tak jak sobie wcześniej zażyczył. Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek zdołam mówić stanowczo ''nie''. Już tyle sytuacji powinno mnie tego nauczyć, a ja nadal nie potrafię być asertywna.

Naciągnęłam na siebie dresy, które tak jak przypuszczałam, nawet nie opięły się na moich biodrach, zupełnie spadając na podłogę. Zaśmiałam się cicho pod nosem, wychodząc z nogawek i biorąc je do ręki.

- Jednak zdecydowałaś się na opcję z ogrzaniem? - zapytał Janek, kiedy wyszłam z łazienki i oddałam mu spodnie.

- Już jest mi cieplej - uśmiechnęłam się delikatnie, zaczesując kosmyk włosów za ucho.

- Mi pasuje - mruknął, ukradkiem mierząc mnie wzrokiem.

Podeszłam do łóżka, siadając na jego brzegu. Złapałam za swój telefon, który wcześniej położyłam na półce, wybierając numer Bartka. Kątem oka widziałam, jak Janek wchodzi do łazienki, zamykając za sobą drzwi.

- Dzwonię, żeby cię poinformować, że nie wrócę dzisiaj do hotelu - powiedziałam szybko, kiedy tylko usłyszałam jego głos w słuchawce.

- To już kolejna noc, jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie zwolnić twój pokój - zaśmiał się.

- Mam zamiar tam wrócić i spędzić resztę wyjazdu, także nie rozpędzaj się - uśmiechnęłam się do siebie, spoglądając na wielki obraz wiszący na ścianie, na którego wcześniej nie zwróciłam uwagi.

- Jesteś z Jankiem, prawda?

- Mhm - mruknęłam, zagryzając wewnętrzną stronę policzka.

- Pamiętaj, żeby pomyśleć dwa razy zanim cokolwiek zrobisz.

- Wiem, Bartek. Przepraszam cię, ale muszę już kończyć. Do jutra! - cmoknęłam do słuchawki na pożegnanie, rozłączając się.

Rzuciłam telefon na pościel, podnosząc się z łóżka. Westchnęłam przeciągle, podchodząc do parapetu. Oparłam się o niego łokciami, przytykając czoło do zimnej szyby.

Nie wiem co się ze mną dzieje. Z jednej strony potrzebuję obecności drugiej osoby, chce się przed nią otworzyć, a jak już do tego dochodzi, to zachowuję się tak, jakbym wcale tego nie chciała. Mam tysiąc myśli na sekundę i każda sprowadza do czegoś innego, przez co w mojej głowie ciągle panuje chaos.

You are my strengthWhere stories live. Discover now