Rozdział 6

5.3K 384 194
                                    

Przeciągnęłam się leniwie na łóżku, sięgając ręką w stronę, gdzie powinno się znajdować ciało śpiącego Alana. Kiedy moja ręka nie napotkała jego osoby, lecz zimny materiał prześcieradła, otworzyłam powoli oczy. Popatrzyłam chwilę przed siebie, szybko zrywając się do pozycji siedzącej w momencie, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie znajduję się w swoim mieszkaniu.

- Cholera - zaklęłam, rozglądając się nerwowo na boki. Byłam zdezorientowana, zupełnie nie wiedziałam o co w tym momencie chodzi. W mojej głowie panuje zupełna pustka, jeśli chodzi o wczorajszy wieczór. Ostatnie co pamiętam to moment, w którym szłam do toalety, ale jeśli dobrze kojarzę, było to o godzinie dwudziestej pierwszej.

Przyłożyłam rękę do czoła, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zmarszczyłam brwi, kiedy moje oczy napotkały na podłodze tuż koło stolika sukienkę, w którą byłam wczoraj ubrana.

- O boże - sapnęłam, szybko spoglądając na swoje ciało, które było okryte jedynie cienkim materiałem bielizny. Jak to możliwe, że upiłam się tak bardzo, że urwał mi się film, a czuje się tak jakbym po prostu poszła najzwyczajniej w świecie spać?

Podniosłam się z łóżka, szybko podbiegając do swojej sukienki, wciągając ją przez głowę. Rozejrzałam się po pokoju, w poszukiwaniu swojej torebki i telefonu, ale nigdzie ich nie było. Przełknęłam nerwowo ślinę, nie dopuszczając do siebie żadnych złych myśli. Wypuściłam cicho powietrze z ust, przyglądając się badawczo łóżku, jakby miało mi to w jakikolwiek sposób pomóc przypomnieć sobie, jak się tutaj znalazłam. Wygładziłam swoje włosy, szybko wychodząc z pokoju, od razu poznając, że nadal znajduję się w klubie, lecz jest to piętro wyżej. Skierowałam się do recepcji, czując jak moje policzki zaczynają mnie piec z powodu zażenowania.

- Dzień dobry - mruknęłam cicho, spoglądając na młodego faceta w niebieskiej koszuli, z ciemno granatową plakietką, przyczepiona na piersi.

- Dzień dobry - podszedł bliżej lady, uśmiechając się przyjaźnie.

- Ja... chciałabym zapłacić za pokój - zaczęłam niepewnie - Ale mam problem - dodałam szybko, zdając sobie sprawę z tego, że przecież nie mam przy sobie swojej torebki, a co za tym idzie - także portfela.

- Jaki numerek pokoju?

- Czterdzieści osiem - kiwnęłam głową, mrużąc oczy - Chyba - zacisnęłam ręce na poręczy, która znajdowała się tuż pod ladą.

- Chwileczkę - facet spojrzał w komputer, wpisując coś na klawiaturze.

- Tylko, że właściwie nie mam przy sobie pieniędzy i...

- Rachunek został już zapłacony - mężczyzna spojrzał na mnie, uśmiechając się ponownie w ten sam, miły sposób.

Kiwnęłam głowa, odwracając się szybko na piecie w stronę wyjścia. Moja twarz przybrała odcień mocnej czerwieni, więc chciałam się jak najszybciej stamtąd ewakuować. Nawet nie chce wiedzieć, co pomyślał sobie o mnie ten facet. Zanim jednak wyszłam na zewnątrz, wróciłam się do szatni, w której znajdował się mój płaszcz.

- Poproszę kartę - już nieco starszy mężczyzna, spojrzał na mnie od niechcenia.

- Ja... nie mam, bo ktoś zabrał moją torebkę - zająknęłam się, opierając o ladę.

- Bez tego nie wydam pani żadnej kurtki - wzruszył ramionami, wracając do czytania jakiejś gazety.

- Ale naprawdę, moja torebka została na dole, ja poszłam na górę, i kiedy wróciłam już jej nie było!

- Skąd mogę mieć pewność, że weźmie pani swoją kurtkę?

- A wyglądam panu na jakąś złodziejkę? - podniosłam delikatnie głos, czując jak nerwy coraz bardziej opanowują moje ciało.

You are my strengthWhere stories live. Discover now