Rozdział 12

4.5K 415 146
                                    

Mocne szarpanie za klamkę sprawiło, że przebudziłam się, otwierając zaspane oczy. Przez kilka chwil nie zdawałam sobie sprawy z tego, że nie znajduje się w swoim hotelowym pokoju, a moje ciało przylega do półnagiego ciała szatyna. Odsunęłam się od niego gorączkowo, jednocześnie lekko potrząsając go za ramie.

- Janek - szepnęłam, wzmacniając uścisk na jego ręce, kiedy nie zareagował - Janek - powtórzyłam nieco głośniej, zerkając w stronę drzwi.

- Hmm? - wymruczał nawet nie otwierając oczu.

- Ktoś puka do drzwi. Jeśli to Alan... on się nie może dowiedzieć, że tutaj jestem - sapnęłam, schodząc z łóżka, szybko zabierając z podłogi swoją bluzkę.

Szatyn podniósł się do pozycji siedzącej, kiedy po raz kolejny w pokoju rozszedł się dźwięk stukania, a raczej walenia do drzwi. Pokręcił zrezygnowany głową wstając z łóżka, spoglądając na mnie przelotnie. Niechętnie podszedł do drzwi, łapiąc za klamkę. Wybiegłam szybko na balkon, od razu tego żałując, bo zimne powietrze zmroziło moje nagie nogi. Schowałam się za ścianą, zagryzając nerwowo wargę.

- Czego? - drzwi od pokoju otworzyły się, a do środka wszedł tak jak przypuszczałam - Alan.

- Ania nie wróciła na noc, spała u ciebie? - spytał, rozglądając się na boki.

- Nie - Janek odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę łóżka, by podnieść swoje spodnie z kupki ciuchów, w której znajdowała się między innymi moja kurtka.

- Tu leżą jej ciuchy - wskazał palcem na podłogę, a jego twarz przybrała odcień czerwieni.

- Każda dziewczyna może mieć taką kurtkę - Janek wzruszył ramionami, wciągając na nogi czarne spodnie.

- Jesteś gejem.

- Wczoraj nie byłem - puścił do niego oczko - Jakim narzeczonym jesteś, skoro nie potrafisz przypilnować swojej kobiety i sprawiasz, że nie wraca na noc? - zaśmiał się ironicznie, krzyżując ręce na piersi.

- Zamknij mordę i powiedz mi gdzie ona jest - podszedł do drzwi od łazienki wchodząc szybko do środka, tak jakby miał nadzieje, że nakryje mnie tam nagą pod prysznicem.

- Nie jestem jej ojcem, nie mówi mi gdzie i po co idzie - Janek wzruszył ramionami, podchodząc do bruneta.

Złapał go za koniec koszulki, wyciągając siłą z łazienki.

- Dopóki ja śpię w tym pokoju, nie życzę sobie, żebyś nachodził mnie pięć razy dziennie z tego powodu, że sam nie umiesz załatwić swoich spraw.

- Widzę, że coś kręcisz i prędzej czy później dowiem się o co chodzi. Nie wiem po co ty tutaj przyjechałeś, ale wiem tyle, że masz trzymać łapy z daleka od mojej narzeczonej - Alan zbliżył się do Janka na niebezpieczną odległość.

- Będę robił co mi się podoba - szatyn jednym ruchem odepchnął go w stronę drzwi.

- Jeśli jeszcze raz zobaczę Cię w pobliżu niej, to się skończy inaczej.

- To jest groźba? - ironiczny śmiech Janka rozszedł się po pokoju - Nie moja wina, że TWOJA kobieta - zaakcentował głośno przedostanie słowo - woli spędzać czas w MOIM łóżku.

- Jest mała różnica. W twoim łóżku tylko śpi, a w moim staje się gorącą szmatą.

Otworzyłam usta słysząc słowa Alana. Mimowolnie zrobiło mi się gorąco, widząc jak Janek zaciska szczękę, podchodząc do niego na tyle blisko, by gwałtownie popchnąć go na delikatnie uchylone drzwi, na co te wydały zgryźliwy dźwięk uderzenia o framugę. Z trudem powstrzymałam krzyk, bo moment, kiedy ciało Alana odbiło się od przeszkody jak kauczuk był naprawdę straszny.

You are my strengthWhere stories live. Discover now