EPILOG

12.3K 389 63
                                    


/PRZECZYTAJ NOTATKĘ POD SPODEM /

Głośno płakałam w ramiona swoich przyjaciółek. Nie mogłam nadal uwierzyć w to, co przed chwilą się dowiedziałam. Przecież to nie może być prawda. 

-On mnie zostawi.. -szepnęłam, i jeszcze bardziej wybuchłam szlochem. 

-Kylie, Justin nie jest taki. Bardzo dobrze o tym wiesz. Po za tym musisz mu powiedzieć. -gdy miałam zacząć odpowiadać, usłyszałam głośne dobijanie się do drzwi. 

-Dziewczyny otwierajcie! -głośny i poważny głos Ryan'a, mogli usłyszeć nawet sąsiedzi na naszej dzielnicy. 

-Ryan, odejdź! -krzyknęłam, po czym szybko wtuliłam się w ramiona Mii. 

-On powie, że jest za młody. Nie chcę niszczyć mu życia. -szepnęłam. Wstałam z wielkiego łóżka, z wielkiej szafy wyjęłam dużą walizkę, którą położyłam na podłodze. 

-Co masz zamiar zrobić? Wyjść, półtora tygodnia przed ślubem i wyjechać gdzieś? Przecież to nie jest rozsądne. Dobrze wiesz, że i tak Cie znajdzie. -powiedziała Ann, stając obok mnie. -Dasz sobie radę Kylie. Nie możesz go zostawić, dobrze wiesz, że dla Ciebie zrobi wszystko. Masz nas, twoje przyjaciółki, chłopaków, rodzinę i najważniejsze.. Masz narzeczonego, który znając życie będzie tu w każdej chwili. Bo wątpię, że chłopaki nie zdążyli już po niego zadzwonić, że jego druga połówka siedzi od paru godzin, zamknięta w pokoju, płacząc i rozwalając wszystko. 

Jak na zawołanie, usłyszałam jak ktoś głośno podjeżdża pod dom, a później zamyka drzwi. Przetarłam dłońmi twarz, jednak wiedząc, że to on zaczęłam znowu szlochać. Nie mogłam mu powiedzieć, to wszystko zniszczy. Wywali mnie na próg, każe nie pokazywać się na oczy do końca swojego życia. 

Głośno zaczęłam płakać i pakować swoje ubrania. Wiedziałam, że jest to już koniec. Co ja zrobiłam? Jak mogłam zapomnieć o tym? Jak mogłam zapomnieć o tabletkach? Jak? 

-Kylie, Kochanie! -usłyszałam jego krzyki, po drugiej strony drzwi. -Otwórz te drzwi! -znowu krzyknął, a ja spanikowałam jeszcze bardziej. Wrzucałam swoje ubrania, jak najszybciej się dało. Nie chciałam już go widzieć musiałam odejść. -Kylie! Otwórz te cholerne drzwi, albo sam je zaraz otworze! -krzyknął, już było słychać w jego głosie, że strasznie zdenerwowany. 

Spojrzałam się na drzwi, a po chwili na okno. Złapałam za wielką walizkę, i otworzyłam okno. Rzuciłam torbę na trawę, zaczęłam przekładać nogi, jednak usłyszałam głośny strzał, i po chwili do pokoju wbiegł mój narzeczony. 

-Kylie, co ty wyprawiasz? -zapytał się, podchodząc do mnie powoli. Spojrzałam na jego twarz. Jest taki młody, taki piękny, nie mogę mu wszystkiego zniszczyć. 

-Ja.. Ja muszę odejść Justin.. -wyszeptałam, i zaczęłam ścierać pojedyncze krople łez, ze swoich policzków. 

-Jak to musisz odejść? Kochanie co się stało? -zapytał, klękając przede mną i łapiąc za moją rękę. 

-Nie mogę Ci zmarnować życia. -szepnęłam, patrząc mu się prosto w oczy. 

-Kylie, za półtora tygodnia mamy ślub. Kocham Cię tak bardzo mocno, a ty mi mówisz, że odchodzisz bo nie chcesz marnować mi życia? Czemu, chcesz odejść? -zapytał, a ja mocno zamknęłam oczy. Nie chciałam mu powiedzieć, nie mógł o tym wiedzieć. 

ZakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz