Five.

649 45 7
                                    

Dzień po ogromnej tragedii jaka wydarzyła się w akademiku, uczelnia zorganizowała natychmiastowe zebranie. Na wielkiej hali sportowej zebrali się wszyscy studenci, profesorowie itd. Upamiętniliśmy śmierć tragicznie zmarłej Mii minutą ciszy, po czym rozbrzmiała przemowa dyrektorki:
- Nadal do nas nie dociera to co się wydarzyło wczorajszego poranka. Nie możemy pozwolić, aby ta sprawa szybko ucichła. Musimy odnaleźć sprawcę tego jakże okrutnego morderstwa na niewinnej dziewczynie. Szkoła zadba o wasze bezpieczeństwo, zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby nigdy więcej nie doszło do takiej sytuacji. Ponieważ dzielą nas godziny od przerwy wiosennej, radzimy, abyście w miarę możliwości, przenieśli się na ten czas do swoich domów lub innych mieszkań. Jeśli nie dacie rady, na terenie kampusu instalujemy właśnie najnowocześniejszą sieć kamer i alarmów. Ponadto zostaną zatrudnieni całodobowi ochroniarze. Szkoła będzie funkcjonowała tak jak do tej pory, jednak prosimy o szczególne zachowanie ostrożności. Możecie wrócić na swoje zajęcia i pamiętajcie: nic wam tutaj nie grozi.
Było to jedno z najbardziej poważnych wystąpień. Wszyscy uczniowie stali prawie na baczność. Nie dało się ukryć, że każdy się bał.
- Jak to możliwe, że nikt nie zauważył jakiegoś podejrzanego typka kręcącego się po akademiku? - zastanawiał się namiętnie Chester, gdy wracaliśmy całą grupą do sal lekcyjnych.
- Lub "typki". - poprawiła go Samantha. - Okej, każdy wie, że Mia była okropną suczą, ale wątpię, żeby miała tak zawziętego wroga.
Podczas zaciętej dyskusji, Hailey pozostawała w tyle. Wyglądała na wystraszoną i zamyśloną, więc miałem pewne podstawy, żeby myśleć o jej udziale w zabójstwie. Co prawda, gdy usłyszeliśmy donośne krzyki, byliśmy razem, ale mogła przecież działać z kimś w grupie. Nie chciałem rzucać pochopnymi wnioskami, ponieważ Hailey to moja dobra przyjaciółka, którą darzę szczególnym uczuciem, ale przecież przez takie osoby jak Mia, straciła jedną z bliższych jej osób. Kto by nie chciał zemścić się na sprawcach samobójstwa Emily, gdyby był z nią w tak bliskich kontaktach jak Hailey? Oprócz tego, Hails od jakiegoś czasu odstawiła antydepresanty i nie spotyka się już z psychologiem... Może zaczyna wariować? Może od dawna planowała rewanż na wrogach Emily, ale żeby taki brutalny?
"Ugh, Justin! Ogarnij się, o czym ty w ogóle rozmyślasz?!"
Spoliczkowałem siebie w mojej wyobraźni i zapomniałem o podejrzeniach, które wytworzyłem na podstawie zachowania Hailey. Ale te jej nocne czytanie starych książek o duchach musiało mieć coś na celu...
- Wszystko w porządku? - zwolniłem kroku, żeby dołączyć się do samotnie idącej blondynki.
- Co? Ah, tak, tak, w jak najlepszym, trochę się... zamyśliłam. - westchnęła cicho spuszczając wzrok na podłogę.
Nie ciągnąłem tej rozmowy dalej, zauważyłem, że dziewczyna nie miała ochoty na jakąkolwiek wymianę zdań.

HAILEY


Siedziałam samotnie w ławce na końcu sali. Każdy był zajęty czymś innymi. Jedni ze sobą flirtowali, drudzy spali, trzeci robili notatki, kolejni bazgrali w zeszytach, a jeszcze inni rozmawiali ze sobą szeptem. Zmierzyłam każdego po kolei wzrokiem bawiąc się długopisem w dłoniach. Przez moment zainteresowałam się nudną lekcją biologii, ale na chwilę odkręciłam wzrok w stronę okien. Za jednym z nich stała krwawa postać. ZNOWU EMILY, TAK SAMO PASKUDNA JAK W MOIM ŚNIE! Przestraszona podskoczyłam z miejsca, zwracając na siebie uwagę innych studentów. Popatrzyli na mnie jak na idiotkę, po czym wrócili do swoich zajęć.
"Cholera, czy tylko ja to widziałam?!"
Z ciekawości zerknęłam na okno kolejny raz. Nie było jej już. Czyżby mój umysł płatał mi figle? Dyskretnie rozejrzałam się dookoła siebie i BUM! Emily stoi za niską, rozgadaną nauczycielką. Wytrzeszczyłam oczy łapiąc z podejrzaną istotą kontakt wzrokowy.
- Panno Baldwin, czy ja wyglądam dziwnie, że się tak na mnie panna patrzy? - kobieta przerwała lekcję i znowu cała klasa zainteresowała się moim zachowaniem.
- Uhm, ja, eh, nie... Przepraszam, ja po prostu, oh, nie ważne. - jąkałam się, ponieważ broda mimowolnie trzęsła mi się ze strachu.
Emily znowu zniknęła, ale widziałam ją w mojej głowie. Czarne, długie, proste, poplątane włosy; białe gałki oczne, z których płynęły krwawe łzy; dziura po postrzale w głowie; zakrzepnięta krew na ranie, ciele i ubraniach... Zaczynałam się zastanawiać, czy nie powinnam wrócić na terapie z psychologiem. To co się tutaj działo zaczynało mnie przerastać. Żeby odciągnąć swoje myśli od obrazków sprzed kilku minut, zaczęłam przepisywać do zeszytu to, co na tablicy zapisała pani profesor. Nagle moja dłoń zrobiła się kompletnie bezwładna i zaczęła samodzielnie pisać niewyraźne litery:
"ZABIŁAM JĄ:)"
- O nie, nie, nie. - powiedziałam pod nosem wystraszonym głosem zaczynając zamazywać napis, który jak na złość, nie pozwalał się skreślić.
Kiedy tylko zakończyła się lekcja wybiegłam z sali, jakby się paliło. Szłam nienaturalnie szybkim, marszowym krokiem starając się nie wybuchnąć panicznym krzykiem i płaczem na oczach ludzi.
- Hailey! Hailey, zaczekaj na nas! - krzyczeli moi przyjaciele, z którymi miałam iść do kawiarni, do mojego miejsca pracy.
Nie miałam siły myśleć o niczym. Doświadczyłam właśnie czegoś, w co nigdy przenigdy nie mogłabym uwierzyć. Schowałam się we wnęce przy głównym wejściu do uczelni i zaczęłam płakać starając się nie wydawać z siebie żadnych dźwięków. Słyszałam nawoływanie Samanthy, Justina, Chestera, Tiffany i Thomasa, ale nie chciałam się z nimi teraz widzieć. Co im powiem? "Hej, ludzie! Widziałam ducha Emily i powiedział mi, że zabił Mię!" . Uznają mnie za kompletną wariatkę, o ile już tego nie zrobili. Wyjrzałam zza ściany, o którą się opierałam, żeby zbadać sytuację na dziedzińcu szkoły. Większość już zdążyła się rozejść, więc drżącymi rękoma wyciągnęłam z torebki chusteczki, którymi otarłam delikatnie okolice oczu i policzki. Pociągnęłam nosem, po czym wzięłam głęboki wdech i wydech. Zrobiłam pierwszy krok w stronę wyjścia, ale wtedy zza rogu wyszła paskudna zmora.
- Zostaw mnie w spokoju! - powiedziałam przez zaciśnięte mocno zęby.
Wycofywałam się w stronę końca ślepego zaułka, podczas gdy w moją stronę niemiłosiernie szybko zbliżał się duch. Emily nie wyglądała jak duch z legend czy opowieści, to nie była przejrzysta, niewyraźna chmura. To było idealne odwzorowanie człowieka...
- Czego ode mnie chcesz? Co ci zrobiłam?! - wydusiłam dotykając plecami zimnej, betonowej ściany.
Nie miałam już dokąd uciekać. Widząc groźny i jednocześnie poważny wyraz twarzy dziewczyny zaczęłam z płaczem kulić się na ziemi.
- Uważaj na to co robisz Hailey... - powiedziała kojącym głosem.
Niepewnie podniosłam wzrok na postać wpatrującą się bez celu w ścianę przed nią.
- Uważaj... - otworzyła szeroko usta, przez co jej ludzka forma się zaburzyła i rzuciła się na moje bezbronne ciało.
Przestałam kontrolować swoje emocje, krzyczałam na cały głos dopóki nie przybiegł jakiś ochroniarz.
- Co się tutaj dzieje?! - wykrzyczał klękając przy mnie. - Ktoś ci coś zrobił?!
Moje oczy zmierzyły dokładnie każdy najmniejszy element, po czym spotkały się ze wzrokiem, ubranego w służbowy mundur, mężczyzny.
- Nie, nie... - wypuściłam powietrze z ust rozluźniając przy tym moje mięśnie.
- Na pewno? - dopytał podając mi rękę, abym mogła wstać.
Pokiwałam pospiesznie głową i zaczęłam uciekać, odkręcając się co jakiś czas, żeby sprawdzić, czy nikogo za mną nie ma. Stopniowo zaczynałam mieć trudności z oddychaniem, ale nie mogłam się zatrzymać. Byłam w zbyt wielkim szoku...

~~~

Wybaczcie kochani za takie opóźnienie z rozdziałem. Potrzebuję teraz trochę więcej chwil, które mogę poświęcić na naukę. Egzaminy blisko...
Jeśli będziecie bardziej aktywnie udzielali się pod rozdziałami, obiecuję odwdzięczyć się wam długimi i regularnymi dalszymi częściami tej historii:)

[UN]FRIENDLY GAME  II  JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz