Fifteen.

407 32 3
                                    

EMILY (Jakiś czas wcześniej)


- Mamo? - wyszłam ze swojego malutkiego pokoju w niewielkim, zapuszczonym, starym mieszkaniu, które wynajęła moja rodzicielka po naszej przeprowadzce od babci. - Mamo?! - powtórzyłam głośniej pytanie, ponieważ nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Przebiegłam się po całej powierzchni "domu" i zastałam nagą kobietę w łóżku z jakimś obcym facetem. Ani trochę nie zadziwił mnie ten widok. Nawet nie uroniłam łzy, kiedy widziałam, jak czarnoskóry, dobrze zbudowany, dość młody, człowiek, tuli się do mojej mamy... Jutro na jego miejscu zjawi się ktoś inny... taka praca.
Ze względu na zaistniałą sytuację, która niestety była już moją codziennością, musiałam sama przygotować się na pierwszy dzień w nowej szkole i nowym otoczeniu. Zapakowaną walizkę rzuciłam ostentacyjnie pod drzwi, zjadłam skromne śniadanie i bez pożegnania szybkim krokiem ruszyłam na przystanek autobusowy, gdzie za kilkanaście minut miał pojawić się autobus, który miał zawieźć mnie prawie pod samą uczelnię. Nie chciałam iść do szkoły, bałam się tworzenia nowych znajomości. Zwykłe przywitanie się sprawiało u mnie niemałe trudności. Nawet podczas proszenia kierowcy pojazdu o bilet, czułam się okropnie zestresowana.
Zajęłam jedno z wolnych miejsc przy oknie i patrzyłam jak z każdą minutą zbliżamy się do celu naszej podróży. Kiedy tylko w oddali zauważyłam duży budynek szkoły, zastanawiałam się nad ucieczką i powrotem na stare śmieci. Ostatecznie jednak zebrałam w sobie odwagę i powtarzając sobie w głowie, że gorzej już być nie może, pokonałam pierwszą przeszkodę, jaką była brama na dziedziniec. Minęłam mnóstwo osób, które pozornie nie widziały w mojej osobie niczego nadzwyczajnego, co mogłoby mnie od nich odepchnąć. Czułam się jednak bardzo skrępowana, kiedy szłam z torbą przez szeroki korytarz do dyrektorki, gdzie miałam się zgłosić tuż po przyjeździe tutaj.
Zapukałam cicho do drzwi i poruszyłam delikatnie klamkę.
- Dzień dobry. - wymusiłam uśmiech, gdy spojrzałam na pogodną twarz dojrzałej kobiety.
- Witaj, Emily. Usiądź. - wskazała na fotel, który stał po przeciwnej stronie jej biurka.
Zrobiłam kilka małych kroków w jego stronę i niepewnie usiadłam na wskazanym miejscu.
- Jak się czujesz przed pierwszym dniem tutaj? - zapytała, jakby nie było to dla niej oczywiste.
- Dziwnie... - westchnęłam, nie łapiąc z dyrektorką kontaktu wzrokowego.
- Nie martw się niczym, nikt nie wie o twojej przeszłości nic a nic. Zaczynasz tutaj nową część swojego życia i mogę ci zapewnić, że jeśli ktoś będzie ci je uprzykrzał, spotka się z karą.
Popatrzyłam spokojnym wzrokiem na kartę, którą mi podsunęła.
- Co to? - niepewnie chwyciłam w dłonie cienką książeczkę złożoną z kilku kartek.
- To twoje dane, chciałam, żebyś sprawdziła, czy nie ma tam żadnych błędów.
- Och, w porządku. - nie wczytywałam się za bardzo w drobne litery, chciałam, żeby mnie już stąd wypuściła.
Dostałam do ręki klucz do mojego pokoju w akademiku.
- Przydzieliłam cię do jednej z najlepszych dziewcząt, które znam. Dobrze się tobą tu zaopiekuje. - puściła mi oczko, po czym mogłam już opuścić gabinet.
Gdy szłam w stronę wyjścia z uczelni, już zaczęłam słyszeć jakieś gadanie za moimi plecami. Starałam się na to nie zwracać uwagi, bo przecież to normalne, kiedy widzą jakąś "nową", ale kiedy ktoś celowo popchnął mnie na schodach, czułam jak łzy napływały do moich oczu. Zrobiłam się czerwona na twarzy ze wstydu, gdy w panice starałam się zebrać rzeczy, które wypadły z mojej walizki.
- Uważaj młoda, mamy tutaj śliskie schody! - zaśmiał się gruby chłopak, który mówił jak najgłośniej potrafił, aby każdy zaczął się ze mnie śmiać.
Za nim stał też pewien chłopak. Miał blond, roztrzepane włosy, ciemne oczy i bardzo ładny uśmiech, którym zaczęłam się zachwycać, pomimo faktu, że pojawił się on przecież z powodu wygłupów jego kumpla, których byłam celem.
- HEJ, ROZEJŚĆ SIĘ! TAK FAJNIE JEST SIĘ ŚMIAĆ Z CZYJEGOŚ NIESZCZĘŚCIA?! - z tłumu wyszła moja wybawczyni, a mianowicie drobna dziewczyna, której wszyscy zaczęli się słuchać.
- Z bycia niezdarnym! - no prawie wszyscy....
- Tom, daj spokój! - krzyknęła, a przystojny blondyn, którym się zauroczyłam, na jej widok zaczął od razu jej pomagać.
Hipokryta... Ale seksowny hipokryta.
- Wszystko w porządku? Ty jesteś Emily, tak? - posłała mi pogodny uśmiech, kiedy pomagała mi zbierać się ze schodów.
- Tak, skąd mnie znasz? - popatrzyłam podejrzliwie na blondynkę.
- Podobno mam dzielić z tobą pokój. - podała mi rękę i wtedy zauważyła też, że mój łokieć krwawi. - Chodź, opatrzę ci te stłuczenie.
Pokierowałyśmy się do akademika, a tam do naszego mieszkanka. Było naprawdę bardzo przytulne i ładnie pachnące.
- Przepraszam, z tego zamieszania zapomniałam się przedstawić. Jestem Hailey! - zostałam wyrwana z podziwiania porządnego miejsca zamieszkania, którego nie miałam już od wieków.
- Ładne imię... - szepnęłam pod nosem.
- Dziękuję. - zachichotała.
Blondynka pokazała mi moje łóżko, moją część szafy, toaletę oraz kuchnię na korytarzu.
- Rozgość się, ja muszę uciekać na zajęcia, ale zobaczymy się wieczorem, wtedy oprowadzę cię dokładnie po całej szkole! Trzymaj się! - chwyciła w rękę torbę z zeszytami i trzasnęła za sobą drzwiami.
Ciekawa otoczenia, zaczęłam dyskretnie przeglądać rzeczy Hailey, w których najciekawszą rzeczą był album. W albumie tym znajdowały się zdjęcia z różnych imprez szkolnych, a także jakieś stare zdjęcia z wcześniejszych lat. Serce mi przyspieszało, gdy na niektórych fotografiach widziałam moją "miłość od pierwszego wejrzenia", ale stawało, za każdym razem, gdy widziałam, że najwyraźniej moją współlokatorkę łączą z nim jakieś więzi.
Podczas wieczornego spaceru po okolicy, pytałam ją o profesorów, jej znajomych, naukę, imprezy, o jakieś informacje o niej samej, a także o chłopaka... tego byłam najbardziej ciekawa.
- Masz może tutaj jakąś miłość? - zaczęłam, gdy wspólnie podjadałyśmy z kubełka popcorn.
- Ja? O nie, nie. - wybuchnęła śmiechem.
- Na pewno? Jesteś śliczna, pewnie wszyscy się za tobą oglądają!
- Nie, nikt się raczej mną nie interesuje, ale wiadomo, jest tutaj kilku fajnych chłopców.
- Na przykład? - drążyłam temat.
Hailey wyciągnęła swój telefon i zaczęła mi pokazywać facebookowe profile jakichś chłopaków, w tym także blondyna z pięknym uśmiechem, który miał na imię Justin.
- Ten wygląda na miłego. - wskazałam na właśnie jego zdjęcie.
- I jest. - uśmiechnęła się do wyświetlacza.
- Lubisz go? - dopytałam. - Ale tak wiesz... Lubisz-lubisz?
- Nieeee! - zaprzeczyła pośpiesznie. - Znamy się od podstawówki, przyjaźnimy się. Jest twój. - puściła mi oczko, widząc, że najwyraźniej mi się spodobał.
- Daj spokój, nikt by mnie nie chciał... - natychmiast zamknęłam się w sobie.
- Nigdy się nie dowiesz, jeżeli nie spróbujesz. Próbuj do skutku, o ile chłopak nie daje ci wyraźnych sygnałów, że nie jest tobą zainteresowany...

[UN]FRIENDLY GAME  II  JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz