#5

3.5K 331 54
                                    

Dzisiejszy wieczór był jedną wielką katastrofą. Początek dnia powinien dać mi wiele do myślenia, ale stwierdziłam, że nie muszę się tym przejmować. Tak poważnie się myliłam. Przeleżałam w łóżku do szesnastej, dopóki nie wrócił Harry. Widziałam, że jest wyczerpany. Zrobiłam mu obiad i gdy już do zjadł od razu pojechaliśmy do Horanów. Okazało się, że nie jesteśmy ich jedynymi gośćmi. Rodzina Loli przyjechała aż z Północnej Karoliny, by odwiedzić swoją córkę. Wszystko było w porządku, gdy nie zasiedliśmy w salonie przy kominku i matka Loli nie zaczęła do mnie mówić.

- Słyszałam od Loli, że nie chcesz mieć dzieci, Holly. Czy to prawda? - starsza kobieta wzięła łyk swojej kawy, serdecznie się do mnie uśmiechając.

Patrząc po minie Loli, nie spodziewała się takiej bezpośredniości ze strony swojej mamy. Musiałam jej to wybaczyć. W końcu to nie jej wina, że jej matka jest strasznie natarczywa.

- Myślę, że dzieci nie są dobrym pomysłem...

- Och, nie wygłupiaj się. Dzieci to życiowy skarb. Tylko one się tak naprawdę liczą - przerwała mi, uśmiechając się łagodnie.

Nie czułam się komfortowo w tej sytuacji, jednak udawałam, że wszystko jest w porządku. Spojrzałam na Harry'ego, który siedział odwrócony w stronę Rusha i taty Loli. Wiedziałam, że słuchał. Za długo go znałam, żeby nie zauważyć, że skupił się na rzeczy, którą nie było bujanie dziecka w kołysce.

- To na pewno prawda, ale ja i Harry uzgodniliśmy, że nie chcemy na razie mieć dzieci. Zajmujemy się swoją karierą i to nam wystarcza. - Lola była zdenerwowana zachowaniem swojej mamy. Patrzyła na nią karcąco, jednak ona się tym nie przejmowała i wbijała mi jeszcze więcej szpilek w pierś. Nie mogłam oddychać. 

- Kochanie - zwróciła się pieszczotliwie do swojego męża, a ja wiedziałam, że teraz zacznie się jeszcze większa fala pocisków wymierzonych w moją stronę. - Pamiętasz, ile lat staraliśmy się o dziecko? Dwa czy trzy lata?

Starszy mężczyzna odwrócił się w naszą stronę, przez co Harry żywo zareagował. Spojrzał w moją stronę i gdy nasz wzrok się spotkał, on wstał i szybko zajął miejsce koło mnie, łapiąc moją dłoń w swoją. Cieszyłam się, że zrozumiał, że to dla mnie ciężki temat.

- Wydaje mi się, że to były dwa lata. 

- Widzisz, Holly - odwróciła się do mnie - dziecko to dar.

- Rozumiem - czuję, że zaraz nie wytrzymam presji i będę musiała ich przeprosić, żeby na chwilę się przewietrzyć. - Wiem, co pani mówi.

- Więc dlaczego nic z tym nie zrobisz? -Naciskała dalej.

- Mamo! - krzyknęła zdenerwowana Lola, naciskając na swoją mamę. Czerwień na jej twarzy wskazywał na mocne emocje. Była wkurzona. - Widocznie są powody, dla których Holly nie porusza tego tematu w towarzystwie. Daj jej spokój.

- Po prostu jestem ciekawa, dlaczego taka piękna i mądra dziewczyna nie stara się o dziecko. Przecież to jest marzeniem każdej matki. Harry nie jest brzydki, więc wyszły by z tego naprawdę piękne dzieci i...

- Holly jest bezpłodna. - Harry ścisnął moją rękę. Otworzyłam usta, wypuszczając z nich powietrze. Czułam, że moja klatka piersiowa się kurczy, zabierając mi powietrze. - Staramy się o dziecko od pięciu lat. 

Harry nie powinien poruszać tego tematu bez mojego pozwolenia. W ogóle nie powinien go poruszać. Nagle wszyscy w pomieszczeniu zamarli. Rodzice Loli, Lola, Niall stojący w przejściu pomiędzy salonem a kuchnią. Nawet półprzytomny Rush w końcu zrozumiał, że czas na drzemkę. To wydawało się niemożliwe.

- Przepraszam, nie wiedziałam - przyznała swoje skruszenie starsza kobieta. Łzy zaczęły piec moje poliki, gdy powolnie po nich spływały. Było mi tak wstyd. 

- Nie szkodzi, nikt nie wiedział -po słowach Harry'ego momentalnie wstałam, czując na sobie wzrok każdej osoby w pomieszczeniu. Przetarłam ręką nos, nie dbając już o nikogo zdanie. Czułam się jak najgorszy wyrzutek na planecie. Wyobcowana. Zraniona i zdradzona.

- Jeżeli pozwolicie, wyjdę się przewietrzyć - wstałam, pomimo oporu ze strony ręki Harry'ego. Ostatkami sił dotarłam do wieszaka, na której wisiała moja kurtka i wyszłam z mieszkania Horanów najszybciej jak tylko potrafiłam.

Na dworze panowała już kompletna ciemność. Pojedyncze przebicia mroku dostarczały lampki ogrodowe, wbite pomiędzy ścieżkę do ogrodu. Udałam się nią, uważając pod nogi. Chociaż gdybym teraz się potknęła i coś złamała, to możliwe że ból by mnie obszedł. Nic nie mogło się czuć z rozerwaniem wewnętrznym, które czułam po środku piersi. Jakby ktoś nagle wyrwał mi serce i zostawił na środku dziurę, która bolała mnie przy każdym poruszeniu ciała.

Gdy znalazłam bujaną ławkę, nie zastanawiając się długo, szybko na niej usiadłam i wyciągnęłam nogi do przodu, by wprawić ją w ruch.

- Nawet nie dałaś na siebie zaczekać - poczułam, jak ciało Harry'ego z mocnym impetem wpadło w huśtawkę. Nie wiedziałam czy być na niego wkurzona, czy nadal milczeć i udawać, że go nie słyszałam. - Przepraszam, że to powiedziałem, ale poczułem, że ona nie da ci spokoju, dopóki im tego nie powiesz.

Otarłam policzek, nadal wpatrując się w ziemię. Nagle ręka Harry'ego oplotła mnie w pasie, a ja poczułam, że to była ostatnia rzecz, którą chciałabym, żeby zrobił. Nagle poczułam odrazę do niego jak i samej siebie. Znowu wszystkie negatywne emocje wracały do mnie, a ja nie wiedziałam, jak je powstrzymać.

- Chociaż raz mogłeś nie wtykać nosa w nieswoje sprawy - zacisnęłam pięści, żeby nie wydrzeć się na niego tak głośno, że sąsiedzi usłyszeliby nas po drugiej stronie chodnika. - Jeden, cholerny raz miałeś zamknąć swoją niewyparzoną twarz i siedzieć cicho.

- Zmusiła mnie do tego - bronił się.

- Czym? Groźbami? To był twój wybór - zaczęłam na niego warczeć, już mniej martwiąc się czy ktoś to usłyszy, czy nie. - Wiesz, jaki to dla mnie ciężki temat.

- Nie pomyślałaś, że dla mnie też? Przecież nie tylko ty wychowywałabyś to dziecko. To również dotyczy mnie.

- No i co z tego? Ja nie byłam na to przygotowana.

- Ty nigdy nie jesteś przygotowana - upomina mnie. - Zawsze jestem zależny od twojego zdania. Zawsze poprawiasz mnie w towarzystwie. Zawsze...

- Może to małżeństwo nie było nam nigdy pisane? - prycham, dopełniając szalę goryczy.

- Może tak - mówi ciszej, przez co odwracam się w jego stronę. Siedział zamyślony na huśtawce, wpatrzony w swoje ręce. W mroku mogłam jedynie zauważyć, że był poważny, żadnego większego poruszenia. - Może masz rację. W końcu od kilku lat cały czas opisujesz mnie na blogu jako niedołężnego męża, którego trzeba wytresować.

- Przecież wiesz, że ta nazwa to tylko taki zabieg stylistyczny - skarżę się, czując, że znowu podważa moje zdanie.

- Już nie wiem, w co wierzyć. Jedyne co wiem, to fakt, że coraz częściej zdarza mi się myśleć o naszym rozwodzie. W końcu jak wcześniej powiedziałaś, nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Może to właśnie dlatego nasze życie jest takie skomplikowane i trudne.

Wstał i odszedł, zostawiając po sobie słowa, które pomimo swojej wagi, dudniły mi w uszach, nadal wisząc w powietrzu.


Kto by się tego spodziewał, prawda?

Kocham was, za poprzednie komentarze, ale czy teraz postaralibyście się napisać ich aż 30?Rozbudowane i oddające wasze emocje, bo muszę się przyznać, że to dość emocjonujący rozdział i chciałabym znać waszą opinię w tym temacie :)

Jak zatrzymać faceta? 🔚Where stories live. Discover now