#8

3.4K 280 13
                                    

Porada #209

Drogie czytelniczki,

Jest tylko jedna rada, by dobrze przeżyć swoje życie. Słuchanie się swojego serca.

Ja go posłuchałam i wylądowałam tu, gdzie jestem. Jestem szczęśliwa i przenigdy nie zmieniłabym ani jednego wydarzenia, które przeżyłam, ponieważ nawet najmniejsza czynność w moim życiu sprawiła, że ukształtowało się ono tak, a nie inaczej.

Jednak przychodzi taki czas w życiu, gdy głos naszego serca nie jest najważniejszy. Rozsądek i mądrość życiowa zaczynają działać, gdy spotykamy tego jedynego. Dzieje się tak, ponieważ gdy słuchamy się serca, ono karze nam postawić na jedną kartę i spróbować czy wyjdzie.

Pamiętajcie, że w mózgu faceta dzieje się ten sam kosmos co w naszym, dlatego podpowiem wam jedno:

Pomóżcie temu. Nie każcie losowi czekać, ponieważ im szybciej to zrobicie, tym szybciej przekonacie się, czy było warto.

W moim przypadku warto. Pomimo wszystko.

Informacje:

Widzimy się jutro Londynie, kochani!

- Zobaczysz, to nic trudnego - gdy wyszliśmy na płytę lotniska, dopiero dotarło do mnie, co tak naprawdę zaraz ma się wydarzyć. Trasa po Europie. Przecież to niewiarygodne. - Nasza ekipa jest bardzo zgrana. Nie musisz się o nic martwić.

Jules Fox wydawała się bardzo towarzyską i otwartą kobietą. I taka była na prawdę, jednak gdy nie weźmie się jej drugiej strony pod uwagę. To już nie ta sama Jules. Otóż biznes i podporządkowywanie pod siebie ludzi, to jej hobby i pasja. Nie bez powodu jest tak dobra w swoim zawodzie. Dziwiłam się, czemu do tej pory nie spotkałam ją na żadnym korytarzu wydawnictwa. Teraz już wiem. Ta kobieta nie potrafi spokojnie wysiedzieć na krześle. Wszędzie ją nosiło. Chyba że chodziło o nasz lot. Tam wyjątkowo wstrzymała spokój, zajmując się jakimiś sprawami na komputerze, które określiła jako "Te zrobione na wczoraj".

- Nasza ekipa? - zdziwiłam się. Jason nic nie wspominał o naszej ekipie. - Myślałam, że będziemy podróżować pociągiem. Same.

- Pociągiem? Kochanie, w XXI wieku pociągi to przestarzałe zabawki konduktorów. My potrzebujemy czegoś lepszego, szybszego - od razu na myśl przyszła mi nielogicznie działająca maszyna, którą byliśmy przetransportowywane niecałe pół godziny temu. Nie przerywałam jej, ponieważ wyglądała w tym momencie na bardzo zdeterminowaną i czułam, że gdybym jej przerwała, rozerwałaby mnie na strzępy. A przynajmniej moje zdanie.

- Co masz na myśli? - zapytałam, gdy poczułam, że czeka na moje zaciekawienie. Czułam to w jej wzroku.

- Och, zaraz sama zobaczysz - zabrała swoją walizkę z taśmociągu, uśmiechając się od ucha do ucha. Błagałam w duchu, żeby samolot nie był tym, o czym myślałam. Po dwunastogodzinnym locie czułam, że mój żołądek przewrócił się z trzy razy do góry nogami i nadal nie powrócił na swoje miejsce. Musiałam wziąć tabletkę przeciw rozkurczową. Inaczej wiedziałam, że okres znowu da o sobie znać. - Chodź!

Zawołała, gdy była przede mną z dobre dziesięć kroków. Przy poruszaniu kończynami wiedziałam, że to najgorsza podróż, jaką kiedykolwiek przebyłam. Musiałam szybko sprawdzić toaletę na lotnisku, ponieważ obawiałam się, że mój tampon właśnie zmienił swoje położenie. Głupie samoloty i ich cholernie małe kabiny.

- Już idę - niezgrabnie założyłam swój plecak na oba ramiona i zaczęłam ją gonić. Była szybka, a ja zdecydowanie za mało sprawna fizycznie. Żałowałam, że moja wizyta na siłowni Harry'ego była tylko jednorazowa. Ten instruktor może i na mnie leciał, ale jego ciało było cudowne. Musiał wiedzieć, jak je zrobić. Chciałam cofnąć czas i zapłacić za ten durny karnet. Zazdrość Harry'ego była jedną sprawą, drugą była moja niezdarność życiowa, której chciałam się w końcu pozbyć.

Gdy dotarliśmy na główną halę przylotów Heathrow Airport musiałam przyznać, że po raz pierwszy widziałam tyle ludzi w jednym budynku. Nowojorskie lotnisko przy tym wymiękało.

- Holly, błagam, pospiesz się, bo się spóźnimy. Nie lubię się spóźniać - Jules wydawała się nie zauważać tego całego harmidru, który powstawał przed naszymi oczami. Ja natomiast byłam tym oczarowana. Pomimo tego, że nie lubiłam być w tłumie, ten wydawał się jakby bardziej przyjazny. Jedni wyczekiwali na pasażerów z tabliczkami, drudzy już witali się z bliskimi ściskając ich mocno do piersi. Panowała atmosfera pokoju i bliskości. - Okej, musimy przejść tym korytarzem. Ochroniarze są już o tym poinformowani.

Spoglądam na nią, gdy otwiera drzwi awaryjne. Po informacji zawieszonej nad nami musiały prowadzić na zaplecze, parkingu dla pracujących.

- Dlaczego akurat tędy? - pytam, półbiegnąc. Jules nadawała niezłe tempo.

- Złotko, w tamtej hali roiło się od twoich fanów. Jako twoja agentka muszę zapewnić ci bezpieczeństwo. Takie jest moje zadanie.

- Aha - tylko tyle udaje mi się wypowiedzieć, ponieważ już wychodziliśmy na zewnątrz, gdzie mój głos na pewno rozszedł by się w powietrzu niezauważalnie, ponieważ szum wentylatorów zakłócał niezauważalną pracę powietrza.

- Teraz w prawo - krzyknęła w moją stronę. Nie zrozumiałam jej, dopóki nie zobaczyłam, że znika za zakrętem. Przekroczyłam barierę, którą stwarzał budynek, a przede mną wyrósł nagle autobus z wielką podobizną mojej postaci, trzymającej książkę 'Jak wytresować faceta?' w jednej z rąk.

- Wow - chciałam być bardziej rozmowna, jednak wydarzenia, które właśnie się odbywały, nie dawały mi więcej do powiedzenia. Przynajmniej takie było moje odczucie. Jednocześnie poczułam wielką ulgę, że Jules nie zdecydowała się na samolot. - To wszystko dla nas?

- Oczywiście! - ucieszyła się już zwalniając. Ja natomiast byłam zbyt podekscytowana, by po prostu zwolnić. Zaczęłam biec w stronę wejścia do autobusu. - Zaczekaj na mnie! Muszę cię przedstawić załodze!

Biegła za mną ze swoją i moją walizką, którą nieprzytomnie odrzuciłam, gdy zobaczyłam swoją ogromną podobiznę.

- Ała! - krzyczę, gdy wpadam na kogoś w przejściu i wywracam się na ziemię. Czuję się w tym momencie jak niegrzeczne dziecko, które zostało złapane na złym uczynku. Otarłam swoje spodnie i sprawdziłam, czy nic mi nie jest. Wyglądałam na całą.

- Jeszcze tego brakowało, żebyś już pierwszego dnia wylądowała w szpitalu - narzeka Jules, podbiegając z bagażami.

- Przepraszam, to moja wina. Mogłem poczekać z wychodzeniem, aż przyjdziecie - tym razem odpowiedział to męski głos nade mną. Podniosłam głowę i napotkałam wzrok bardzo przystojnego faceta. Uśmiechnął się do mnie smutno, łapiąc delikatnie za nadgarstek. - Wszystko w porządku?

- Wydaje mi się, że tak - uśmiecham się nieśmiało, cofając o jeden krok. Czuję, jak łydka zaczyna mnie piec, dlatego syczę, kulejąc. - Dam sobie radę - odpowiadam, gdy czuję, jak jego ramiona łapią mnie w talii.

- Holly, to Jax, nasz kierowca - odsuwam się od niego tak daleko, jak pozwala mi na to jego ręka.

- Nie za młody na kierowcę? - spoglądam na niego nieufnie. Wyglądał na najwyżej trzydzieści lat. Przedstawiając się fizycznie jak model. Kto zatrudniał takich kierowców do pracy?

- A ty nie jesteś przypadkiem za stara na pisanie poradników dla rozpalonych nastolatek? - zagrzałam się, gdy rzucił mi wyzwanie, odpowiadając na moje pytanie. Czułam, że moje poliki robią się całe czerwone.

- Super, że się już polubiliście - Jules zaśmiała się, podchodząc do mojego boku. Jax odszedł na bezpieczną odległość, zabierając nasze bagaże. - Chodź, przedstawię cię reszcie.

Nooo, w końcu jakaś porządna akcja niczym w normalnej książce!

Nadal czekam, aż pozbiera się trochę pytań pod ostatnią notką... tak z 30? Później zrobię osobny post i na nie odpowiem, dlatego nadal możecie zadawać tam pytania!

Kto się spodziewał nowego bohatera? Tylko ja? :D

Komentujcie. kochani!

Kocham xx

Jak zatrzymać faceta? 🔚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz