#24

2.8K 224 16
                                    


Jechaliśmy już dobre pół godziny. Zastanawiałam się, jakim cudem Harry tak szybko znalazł się pod domem mojej mamy w środku tygodnia. Albo nocował gdzieś w pobliżu albo cały dzień do mnie jechał. Wykluczyłam tą drugą wersję na samym początku, ponieważ nie wyglądał na zmęczonego. Raczej na zdenerwowanego i podekscytowanego. Udzielił mi się ten nastrój, gdy nerwowo pukałam palcami o swoje kolano. Mijaliśmy lasy i polany, a ja nadal nie mogłam połączyć wątków, gdzie dokładnie zmierzaliśmy, chociaż okolice moich rodzinnych stron znałam na pamięć.
- Gdzie jedziemy? - próbuję jeszcze raz wyciągnąć od niego tę informację. Tym razem jedynie się uśmiecha, gdy wjeżdżamy do większego miasteczka. W oddali było widać jezioro, co dobrze świadczyło. Może miał zamiar zabrać nas na piknik? W końcu w tej okolicy było dużo zieleni i masa parków. Mogliśmy zrobić spacer i porozmawiać. Z drugiej strony, jeżeli potrzebował prywatności, to nie było to dobre miejsce na takie rozmowy.
Po chwili zatrzymujemy się na światłach, a Harry wskazuje palcem przed siebie.
- Pamiętasz ten hotel?
Spoglądam na wielki budynek, który wyrastał z ziemii na wysokość około dziesięciu pięter. Od razu wróciły wspomnienia z przed dziesięciu lat, gdy po raz pierwszy Harry zabrał mnie na randkę do restauracji. Oczywiście, że musiał zabrać mnie do tego miejsca.
- Pewnie, że tak. Przecież to pierwszy hotel twoich rodziców - odpowiedziałam, nadal oczarowana, jak czas zatrzymał się w tej części kraju. Pozostałe hotele Stylesów już dawno zostały odrestaurowane. Ten, jako pamiątka, został w stanie niezmienionym. Podobało mi się to. Przynajmniej ten budynek posiadał historię.
- Masz rację. Kryje się tam dużo wspomnień - łapie moją rękę i kładzie na skrzyni biegów. Od razu przez myśl przechodzi mi jeszcze również ważne wspomnienie, które zawsze wywoływało we mnie dużo emocji, przedewszystkim zakłopotanie. - A pamiętasz może pokój z widokiem na jezioro?
Przejechałam ręką po włosach, spoglądając w dal, by nie odlecieć ze szczęścia. To właśnie o tym pomyślałam.
- Tak, mój pierwszy raz - odwracam się do niego, gdy zaczynamy zjeżdżać na jakąś drogę leśną. Prowadziła do nikąd, ponieważ drzewa zasłaniały każdy następny odcinek drogi.
- Mój też - bronił się, mocniej ściskając moją rękę, jednak ja wiedziałam lepiej. Przewróciłam na niego oczami, a on parsknął śmiechem, lekko zwalniając. - Okej, co powiesz na wersję, nasz pierwszy raz?
- Brzmi bardziej realistycznie.
- O to chodziło - zwalniam nasz uścisk, gdy zajeżdżamy pod dom. Byłam tak zaaferowana rozmową, że nawet nie patrzyłam, gdzie jedziemy. - To dom mojego dziadka. Mieszkałem w nim do szesnastego roku życia.
Przypomniałam sobie, że Harry dołączył do mojego rocznika dopiero w drugiej klasie. Nie zastanawiałam się z jakiego powodu przybył. Byłam za bardzo zajęta moimi sprawami rodzinnymi, by być dociekliwa o nowego chłopaka.
- A później przeprowadziłeś się na Avenue Street - marszczę brwi, gdy próbuję przypomnieć sobie, jak wyglądało wnętrze jego domu, ale nie udaje mi się. Rzadko tam bywałam. - Więc po co mnie tu przyprowadziłeś? To jakiś dzień wspomnień?
- Nie zaczyna się zdania od więc, moja pisareczko - śmieje się, gdy zaczynam zabijać go wzrokiem. Szybko wysiadł z auta, zabierając ze sobą kluczyki. Po chwili już stoi po mojej stronie, otwierając mi drzwi. - Panie przodem.
- Nie wiedziałam, że wyszłam za takiego dżentelmena - nabijam się, łapiąc za jego wystawioną rękę. Czeka, aż dorównam mu kroku i razem idziemy w stronę głównych drzwi. Wtedy Harry zaczyna mówić, a ja słucham jego historii.
- Od kiedy dziadek umarł, ten dom nie miał już w sobie tego ducha spokoju i rodzinnej miłości, dlatego rodzice stwierdzili, że muszą się przeprowadzić. Mama, jako córka mojego dziadka, strasznie to przeżyła i nie potrafiła się cieszyć już z tego miejsca, dlatego najłatwiej było się po prostu wynieść. Na Avenue Street. Tam zaczęliśmy nowe życie, jednak ten dom nie został zapomniany. Co kilka miesięcy przychodzi do niego ekipa sprzątająca i czyści go, by w razie przypadku któryś z członków rodzinny mógł tu przyjechać - przekręca kluczem zamek, otwierając dom. Harry miał racje, wszystko wyglądało, jakby było zadbane i gotowe do użytku. - Dlatego gdy kilka dni temu, gdy przeglądałem rachunki ojca, napotkałem się na rachunek od tej firmy, stwierdziłem, że czas wrócić na stare śmieci.
- Co masz na myśli? - odwracam się do niego. Na jego twarzy widniał jedynie uśmiech. Uśmiech zwycięstwa.
- Jeżeli masz ochotę, możemy tu zamieszkać. W trójkę.
Poczułam lekkie ukłucie w kręgosłupie. Jakby dziecko się poruszyło. Wiedziałam, że na nie jeszcze za wcześnie, jednak wiedziałam, że również się cieszy.

Zapraszam na nową opowieść 'Zaufaj mi' :)

Ps. Jeszcze jeden rozdział i epilog ;)

Jak zatrzymać faceta? 🔚Onde histórias criam vida. Descubra agora