1

14.4K 570 129
                                    

Zostały cztery dni do powrotu do szkoły. Złota Trójca wybrała się na Pokątną, aby kupić potrzebne książki i przedmioty.

Kilka dni temu dostali list z Hogwartu, w którym jak zawsze była podana lista rzeczy na ostatni, siódmy rok.
Hermiona czuła podekscytowanie. Zawsze tak było, kiedy miała zacząć kolejny rok. Uwielbiała uczyć się nowych rzeczy, a co innego robi się w szkole, jak nie uczy?

Gdy Harry i Ron oglądali nowe miotły na wystawie, Hermiona postanowiła nie marnować czasu i poszła do Księgarni Esy i Floresy, aby kupić książki. Powiedziała chłopakom, gdzie mogą ją znaleźć i poszła. 

//Hermiona//

Zmierzając w stronę Esów i Floresów mijałam Lodziarnię Floriana Fortescue i spoglądając w jej stronę zauważyłam dużą kolejkę. Uśmiechnęłam się do właściciela. Nie zauważając gdzie idę, wpadłam na coś, a raczej na kogoś i upadłam.

— Oj przepraszam! Nic ci się nie stało? — zapytała urocza blondynka. Dziwne, wygląda znajomo...

— Nie, nic mi nie jest — odpowiedziałam, lekko zdezorientowana tą sytuacją.

Dziewczyna podała mi rękę, w geście pomocy, abym mogła wstać. Chwyciłam ją i wstałam, a ona uśmiechnęła się przyjaźnie. Odwzajemniłam uśmiech.

— Hermiona Granger — powiedziałam i podałam jej rękę.

— Rose Malfoy — odparła z uśmiechem i uścisnęła moją dłoń.

— Malfoy? — zapytałam z niedowierzaniem. Nie, to nie może być...

— Tak, jestem kuzynką Draco Malfoya — powiedziała, dalej się uśmiechając. — Znasz go? — dodała. No cóż, wydaje się miła, może nie jest taka jak kuzyn...

— Rose! — Usłyszałam krzyk za mną. Obróciłam się. W naszą stronę szedł Malfoy. Westchnęłam i odwróciłam się z powrotem twarzą do blondynki. Chłopak podszedł do nas.

— Rose, gdzie ty byłaś? — zapytał, jakby mnie nie zauważył.

— Wracałam właśnie w twoją stronę, ale spotkałam Hermionę... — Nie dał jej dokończyć.

— Kogo spotkałaś?! — zapytał. Pewnie myślał, że się przesłyszał.

— Hermionę — odpowiedziała spoglądając na mnie. Chłopak w tym momencie obrócił się w moją stronę.

Widziałam przez chwilę niedowierzanie w jego oczach, a potem pogardę. Szybko się spostrzegł, że próbuję odczytać jego uczucia i przyjął na twarz maskę obojętności.

— Granger? Mówisz o Granger? — zapytał, z powrotem odwracając się do blondynki i wskazując ręką w moją stronę. Przewróciłam oczami.

— Tak. Coś ci nie pasuje? — zapytała buntowniczo.

— Przecież to szlama! — krzyknął.

Poczułam ból w lewej ręce. Znowu. Spojrzałam na bandaż, który już zabarwiał się na kolor czerwony. Nie mogłam wytrzymać. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Blondynka zauważyła to.

— Merlinie, Hermiono, nic ci nie jest?! — zapytała przerażona i chwyciła moją rękę.

— Draco, wiesz co sądzę na temat twoich poglądów o czystości krwi... Pójdź szybko do Apteki! — krzyknęła, kiedy bandaż był już cały czerwony. — Nie obchodzi mnie, co sobie myślisz, szybko! — wrzasnęła.

Ludzie przyglądali nam się zaciekawieni. Usiadłam z Rose na ławce, która znajdowała się niedaleko.

— Co to jest? — zapytała po krótkiej chwili dziewczyna.

— Bellatrix — tylko tyle zdołałam powiedzieć. Nagle wrócił Malfoy; z bandażem. Nie sądziłam, że rzeczywiście po niego pójdzie.

Rose już wyciągnęła rękę, aby go wziąć, ale Malfoy nie zwrócił na nią uwagi. Powiedział, żeby zabrała mój stary bandaż, co zrobiła, a następnie SAM założył mi nowy. Boże, co z nim się dzieje? Gdzie jest Malfoy, który jeszcze kilka minut temu nazwał mnie szlamą?

Nagle usłyszałam krzyki.

— Hermiona! Hermiona! — Rozpoznałam głosy Harry'ego i Rona.

Będą kłopoty. Jestem tego pewna.

lost love Where stories live. Discover now