4

9.5K 497 70
                                    

Dziś jest pierwszy września. Ostatnie cztery dni minęły normalnie. W ogóle nie miałam koszmarów... Wstałam z łóżka i zobaczyłam, że mamy jeszcze trochę czasu, zanim będziemy musieli odjechać do Hogwartu.

Spojrzałam na łóżko Ginny, które okazało się puste. Czyli już wstała.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej ubrania na dzisiaj. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i ubrałam się.

Wyszłam i skierowałam się do pokoju chłopaków. Zapukałam lekko, a kiedy nikt się nie odezwał, po prostu weszłam. Tak jak przypuszczałam, spali. Chciałam ich obudzić, ale wiedziałam, że samym szturchaniem i wołaniem nic nie wskóram. Wyjęłam różdżkę.

— Aguamenti — powiedziałam i z mojej różdżki wydobył się strumień wody, kierując się w stronę chłopaków. Tak się wystraszyli, że spadli z łóżek. Zaczęłam się śmiać, a oni pojrzeli na mnie wzrokiem bazyliszka, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej.

— Ja i Ginny już się obudziłyśmy. Wam też radzę się ogarnąć — powiedziałam przez śmiech i wyszłam. Zeszłam po schodach na dół.

— Dzień dobry! — przywitałam się z panią Weasley.

— Witaj Hermiono. Zrobiłam śniadanie. Ginny obudziła się wcześnie, wzięła coś na szybko i gdzieś wyszła. Mogłabyś obudzić chłopców? — zapytała.

— Już to zrobiłam. — Zaśmiałam się.

— Aguamenti? — zapytała kobieta.

— Oczywiście. — Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Uwielbiam panią Weasley; przemiła kobieta. Usiadłam do stołu, nałożyłam sobie na talerz kiełbaskę i wzięłam kromkę chleba. Posmarowałem ją masłem i zaczęłam jeść mój posiłek. Po kilku minutach dosiedli się do mnie chłopcy.

Gdy wszyscy skończyliśmy jeść, wróciła Ginny. Nie mam pojęcia co się z nią ostatnio dzieje, ale jest jakaś taka rozkojarzona, cały czas buja w obłokach. Zegar wskazał wpół do jedenastej, więc musieliśmy się już zbierać. Wolałam być wcześniej, niż się spóźnić. Zamiast teleportacji, wsiedliśmy z panem Weasleyem do auta i po dwudziestu minutach udało nam się bezpiecznie dolecieć na miejsce.

Wyciągnęliśmy nasze kufry i weszliśmy na stację. Stanęliśmy przed ścianą dzielącą peron dziewiąty i dziesiąty, a po chwili juz byliśmy na peronie dziewięć i trzy czwarte. Pożegnaliśmy się z tatą Rona i Ginny, a potem weszliśmy do pociągu.

Szukaliśmy wolnego przedziału kilka minut, aż w końcu weszliśmy do jednego, położyliśmy nasze kufry w przeznaczonym do tego miejscu i usiedliśmy. Zaczęliśmy pogawędkę, gdy po chwili uświadomiłam sobie, że powinnam już iść na zebranie prefektów. Przeprosiłam przyjaciół i wyszłam z przedziału. Ron powiedział, że dołączy za chwilę. W drodze do przedziału nauczycieli na kogoś wpadłam.

Ugh, znowu?

— Cześć Rose! — Rozpromieniłam się, gdy zobaczyłam że to ona. — Właśnie idę na zebranie prefektów, ale jak chcesz to możesz iść do naszego przedziału — powiedziałam i wskazałam ręką przedział.

— Dzięki, zaraz do was dołącze — powiedziała i uśmiechnęła się. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam dalej.

Znalazłam przedział i weszłam. Byli już wszyscy, miejsce wolne było tylko obok Malfoya.

— Dzień dobry — przywitałam się.

— Dzień dobry, panno Granger. Proszę usiąść — powiedziała profesor McGonagall i wskazała na miejsce obok blondyna.

— Dziękuje, ale postoję — powiedziałam. Dyrektorka kiwnęła głową.

W tym samym czasie do przedziału wszedł Ron. Również wolał stać. Kobieta powiedziała nam najważniejsze rzeczy, że będzie organizowany Bal Bożonarodzeniowy, tak jak zwykle oraz, pod koniec roku szkolnego, bal dla ostatnich klas.

— To chyba wszystko. Ach, nie! Panno Granger, panie Malfoy. Zostajecie prefektami naczelnymi. Mam nadzieję, że dobrze wybrałam. Pozostali mogą wyjsć, ale wy zostańcie jeszcze chwilkę. — Inni uczniowie zrobili to, o co prosiła. — Prefekci naczelni, mogą odejmować i dodawać punkty domom, ale tylko kiedy jest to konieczne. — Spojrzała znacząco na Malfoya. — Macie osobne dormitorium. Znajduje się ono na siódmym piętrze, za portretem Iris Pius. Hasło to skrzeloziele. Patrole macie we wtorki i w czwartki od siódmej wieczorem do północy. A teraz możecie iść — powiedziała.

Wspólne dormitorium? Co jeszcze? W ogóle jak Malfoy mógł zostać Prefektem Naczelnym? Ugh. Ciekawe ile z nim wytrzymam...

— Do widzenia, pani profesor — powiedziałam i jak najszybciej wyszłam z przedziału. Byłam lekko zdenerwowana, że to Malfoy jest drugim prefektem. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za prawy nadgarstek.

— O co cho... Malfoy? — zapytałam zaskoczona. — Nie boisz się, że pobrudzisz się szlamem? — zapytałam wkurzona, nie do końca wiedząc z jakiego powodu.

— Jestem na to odporny, Granger. Jak ręka? — zapytał i spojrzał na moją lewą rękę. Podniosłam pytająco brew.

— Czemu pytasz? Co cię to obchodzi? — zapytałam.

— Zadałem pytanie. Czekam na odpowiedź — powiedział.

— Lepiej. Od tamtego dnia nie krwawiła. Czemu pytasz? — zapytałam, ale on już szedł w stronę swojego przedziału. — Ej! Zadałam pytanie! — krzyknęłam.

— Porozmawiamy w dormitorium — powiedział i już go nie było.

— Czyli masz zamiar ze mną rozmawiać? Merlinie... — powiedziałam pod nosem i wróciłam do przedziału.

— Zostałam prefektem naczelnym — powiedziałam.

— Hermiono, to wspaniale! — krzyknęła Ginny.

— Tak, wspaniale... — powiedziałam ponuro.

— A drugim prefektem jest... — zaczęła Rose.

— Twój kuzyn — dokończyłam. Do końca podróży nikt nic nie mówił.

lost love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz