— On jest niemożliwy — odezwała się ruda. — Od rana jest jeszcze weselszy niż zazwyczaj i już trochę mnie to wkurza... Cały czas rzuca jakieś wierszyki... — mówiła.
— Jak Irytek. — Zaśmiałam się.
— Tak! Wiesz co dzisiaj na obiedzie powiedział? Ja powiedziałam ,,Ciekawe, gdzie jest Hermiona", a on zaczął swoją paplaninę... Mówił ,,Pewnie, gdzieś z Nottem", po czym patrzył na reakcje Malfoya... A potem nawijał o rożnych dziwnych rzeczach... — mówiła Ginny. Kiedy skończyła opowiedziałam jej co postanowiłam, kiedy byłam tu uwięziona. Oczywiście przy punkcie o blondynie ściszyłam głos.
— Hm, z jednej strony słusznie postąpiłaś... A z drugiej szkoda, bo chciałabym żebyście byli razem — szepnęła ruda i uśmiechnęła się. — Przynajmniej wtedy, nie tylko ja musiałabym sobie radzić ze Ślizgonem... — mruknęła pod nosem, ale ja i tak usłyszałam. Dałam jej kuksańca z łokcia.
— Wiesz co, Gin? — zaczęłam po chwili ciszy. — Chciałabym spróbować czegoś nowego... Rzeczywiście cały czas albo siedzę w bibliotece, albo się uczę... Stwierdziłam, że muszę całkowicie wykorzystać czas, jaki spędzę teraz w Hogwarcie. A ty ze mną!
— No dobrze... Ale co możemy robić? — zapytała ruda. I tak zaczęła się nasza burza mózgów. Siedziałyśmy i wymyśliłyśmy rożne rzeczy, ale po chwili rezygnowałyśmy z nich.
— Nauczę cię grać w Quidditcha! — krzyknęła na cały pokój. Widziałam w jej oczach iskierki podniecenia. Westchnęłam. Ruda wie, że nie przepadam za lataniem na miotle.
— No weź! Będzie fajnie! — namawiała mnie. Westchnęłam i powoli kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Ruda pisnęła. Nagle zza drzwi sypialni blondyna wypadł spanikowany Blaise z miotłą Malfoya. Wystawił kij przed siebie i krzyknął:
— Co się dzieje?! Mam miotłę i nie zawaham się jej użyć! — Jednak po chwili zauważył, że nic się nie stało i uspokoił się.
— Blaise, naprawdę? Nic się nie stało... — mówiła Ginny.
— Nie rozumiem jednego... Dlaczego wybiegłeś z miotłą w razie użycia jej do obrony, skoro... Jesteśmy w Hogwarcie! Szkole Magii i Czarodziejstwa! Gdzie twoja różdżka?! — zapytałam zdziwiona. Brunet wzruszył ramionami.
— Prawdziwy mężczyzna nie potrzebuje magii... — mruknął i wypiął dumnie pierś. Stwierdziłam, że rzeczywiście mu odbija.
— Najpierw trzeba być tym prawdziwym mężczyzną! — krzyknęła ruda. Blaise spiorunował ją wzrokiem godnym Bazyliszka.
— Kobiety... — prychnął, wrócił do sypialni blondyna i trzasnął drzwiami.
— Wiesz, czasami zachowujecie się, jakbyście nie byli razem. — Zaśmiałam się. — Ale można się przynajmniej pośmiać.
Niedługo potem, czas minął tak szybko, że była pora kolacji. Ruda podeszła do drzwi Malfoya i zaczęła głośno pukać i krzyczeć:
— KOLACJA! WYŁAŹIĆ!
— Jusss... Wychozimy — Usłyszałyśmy głos Blaise'a. Brzmiał jakby... Sepleniał?
Spojrzałyśmy na siebie zdziwione, po czym chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. W jednej chwili wpadłam w furię.
— MALFOY! DO JASNEJ CHOLERY! JESTEŚ PREFEKTEM NACZELNYM, CO JA MÓWIŁAM?! NIE MOŻESZ PIĆ ALKOHOLU! — krzyczałam na cały nasz Pokój Wspólny. - DOSYĆ TEGO! — Weszłam do środka i zaczęłam otwierać wszystkie szuflady i miejsca, w których mógł mieć schowane butelki Ognistej. Może to nie było zbyt kulturalne, ale nieważne. Muszę się tego pozbyć.
YOU ARE READING
lost love
Fanfictionmoje pierwsze dramione, ma troszkę niedociągnięć, ale jestem z niego naprawdę dumna 27.04.2017r. - #35 w Fanfiction! 😍 Rozpoczęcie: 04.05.2016r. Zakończenie: 03.03.2017r.